Witam wszystkich na forum
Chciałbym podzielić się kilkoma moimi spostrzeżeniami na temat WTS
Moja przygoda z "odstępstwem" zaczęła się od Kryzysu Sumienia. Dziwne to uczucie kiedy czytasz tą książkę i odkrywasz że autor nie ma na celu "kraść, zabijać i niszczyć". Nie zgadzam się z Franzem w 100% ale faktem jest że ta książka to obiektywna i merytoryczna krytyka wyznania ŚJ, która nie powinna być na "indeksie ksiąg zakazanych" WTS-u z prostego powodu - prawda broni się sama. Potem zacząłem zbierać informacje z innych źródeł i tak to się zaczęło. Obecnie formalnie jestem w zborze, ale nie jestem aktywny, bo nie mogę z czystym sumieniem głosić niektórych doktryn, w które nie wierzę.
Nie straciłem wiary w Boga ani w natchnienie Jego Słowa. Czytam Nowy Testament codziennie, ale już bez żadnych okularów.
Ze zdumieniem odkryłem że:
- zbory w pierwszym wieku cieszyły się znaczną autonomią, a jak to jest dzisiaj u ŚJ?
- pierwsi chrześcijanie nie zajmowali się budowaniem i sprzedawaniem nieruchomości, a jak to jest dzisiaj u ŚJ?
- tylko niektórzy chrześcijanie byli ewangelizatorami, po prostu nie było przymusu, kto chciał ten był, a jak to jest dzisiaj u ŚJ?
- datki były zbierane WYŁĄCZNIE na potrzeby ubogich współwyznawców, a jak to jest dzisiaj u ŚJ?
Moim zdaniem WTS zapomniał że Chrystus jest końcem Prawa i nagminnie i niepotrzebnie wraca do wzorców z Prawa Mojżeszowego. Doktryna WTS jest w zasadniczych kwestiach chrześcijańska, ale ŚJ są czymś pomiędzy judaizmem i chrześcijaństwem, o czym świadczą u nich: klasa kapłańska, przywiązywanie ogromnej wagi do budynków, drobiazgowe wytyczne dotyczące każdej dziedziny życia i można by jeszcze trochę wymienić.
Śledzę od jakiegoś czasu problemy WTS-u i stwierdzam jedno - WSZYSTKIE problemy organizacji - nieumiejętność poradzenie sobie z pedofilią, kwestia krwi, obliczenia chronologiczne (prowadzące donikąd), ciężkie brzemię wkładane na szeregowych członków, komitety sądownicze i ich sposób funkcjonowania, przywiązywanie nadmiernej wagi do składania ofiar i rozliczanie z tego, wszystko to jest pewną formą powrotu do judaizmu i jego zasad.
W pierwszym wieku też byli tacy co chcieli do tego wracać i jak się to skończyło?
Takie moje przemyślenia