(mtg):
Dla wczesnych chrześcijan „powołania” Jezusa nie było. Dla nich Jezus – czego dowodzą zarówno ewangelie, jak, pisma apokryficzne – był od chwili narodzin synem Bożym. Od samego początku był więc zawsze i na zawsze tym samym: Mesjaszem, Zbawicielem. Jest to teologiczny
punkt widzenia i jako taki jedynie słuszny. Nie ma jednak nic wspólnego z Jezusem jako postacią historyczną.
W jego życiu na pewno zaistniało coś takiego jak powołanie. Czy uczniowie Jezusa o tym wiedzieli? Czy o tym pisali? Czy wzmianki o tym zostały przez redaktorów tekstów Nowego Testamentu wykreślone? Te kwestie mogą być tylko przedmiotem spekulacji.
Ale pewne jest, że w życiu dorosłego Jezusa musiał nastąpić jakiś zwrot. Istnieją ukryte wskazówki, trzeba je tylko umieć zinterpretować.
A najłatwiej je zauważyć badając paralele między postacią Jezusa a postacią Buddy.
Po pierwsze Budda jako młodzieniec porzucił życie w luksusie i zbytku. Uważał, że do poznania można dojść tylko trwając w surowej ascezie.
Jezus zaś zwrócił się do Jana Chrzciciela, który nauczał ascezy i pokuty.
Chrzciciel egzystował w biedzie, jadł tyle, aby nie umrzeć z głodu, i umartwiał ciało ubierając się w najlichsze suknie: „A sam Jan miał odzienie z
sierści wielbłądziej i pas skórzany wokół bioder swoich, a za pokarm miał szarańczę i miód leśny” (Mat. 3, 4).
Głosił rezygnację z dóbr materialnych, pochwałę biedy i miłości bliźniego: „A on odpowiadając, rzekł im: Kto ma dwie suknie, niechaj da temu, który nie ma, a kto ma żywność, niech uczyni podobnie” (Łuk. 3, 11). Do tego ascety dołączył Jezus.
Podobnie było z ascetycznym Buddą – poszli za nim pierwsi jego uczniowie. Był dla nich tym, czym Jan Chrzciciel dla Jezusa. Podobnie jak ich mistrz, Budda, pogardzali życiem w dostatku. Jak Jezus był wierny Chrzcicielowi, tak uczniowie Buddy byli wierni swojemu mistrzowi. Tak, jak ich
idol, szansę na rozwój duchowy widzieli tylko w umartwianiu ciała. Budda jednak zrozumiał wkrótce, że wytyczona przezeń droga nie jest słuszna. Zmienił tryb życia, którego ośrodkiem było poszczenie. Pierwszych pięciu uczniów Buddy było tym rozczarowanych. Uważali, że zrezygnował
z poszukiwania zbawienia, więc go opuścili.
Pierwsi uczniowie Jezusa także byli zwolennikami życia w ascezie. Poszli za Janem Chrzcicielem, który był ascetą, ale potem dołączyli do Jezusa:
„Nazajutrz znowu stał Jan z dwoma uczniami swoimi. I ujrzawszy Jezusa przechodzącego, rzekł: Oto Baranek Boży. A owi dwaj uczniowie, usłyszawszy jego słowa, poszli za Jezusem” (Jan 1, 35-37).
W życiu Jezusa, podobnie jak Buddy, dokonała się kiedyś zapewne doniosła zmiana przekonań, która skłoniła go do szukania szczęścia zbawienia nie tylko w ascezie.
Jezus, jeszcze jako asceta, udał się na czterdzieści dni postu na pustynię. Ale potem odszedł od swojego nauczyciela, Jana, głoszącego ascezę.
Ewangelia św. Mateusza zawiera wyraźną wskazówkę, pozwalającą wyciągnąć wniosek, że Jezus spotkał się z zarzutami, że nie żyje (już) ascetycznie. Widocznie wczesny Jezus, o którego nauce ewangelie nie wspominają, również głosił rezygnację z ziemskich rozkoszy.
W inny sposób nie da ,się bowiem zrozumieć następujących wersetów:
„Albowiem przyszedł Jan, nie jadł i nie pił, a mówią: Demona ma. Przyszedł Syn Człowieczy, jadł i pił, a mówią: Oto żarłok i pijak” (Mat. 11, 18-19).