Witaj, gościu! Zaloguj się lub Zarejestruj się.

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Autor Wątek: TAJEMNICZE lata JEZUSA pomiędzy 12-30 rokiem Jego życia?  (Przeczytany 11164 razy)

Offline Odłączona

  • Nieochrzczony głosiciel
  • Wiadomości: 27
  • Polubień: 74
  • Chwała Bogom!
Odp: TAJEMNICZE lata JEZUSA pomiędzy 12-30 rokiem Jego życia?
« Odpowiedź #45 dnia: 10 Kwiecień, 2019, 14:04 »

Jeżeli chodzi o kontynuację tego wątku:


Jednak przez wieki najpopularniejsza wersja alternatywnej historii Chrystusa głosiła, że celem Jego ostatecznej wędrówki był ponownie Daleki Wschód, czasem bardzo daleki...

Tekst pochodzi z miesięcznika katolickiego LIST 07/06 "Święty Graal i inne tajemnice Kościoła"

Ciekawy i kontrowersyjny jest esseński wątek Jezusa.

"Jaki był prawdziwy Jezus? Czy był on Żydem z krwi i kości, ekshumowanym i pośmiertnie wykreowanym na Boga, czy tez był Bogiem z urodzenia, czyli zarania dziejów, jak podaje do wierzenia Kościół? Jeśli chcemy podążać za postępem intelektualnym naszej epoki, musimy znaleźć jakąś odpowiedź na to pytanie. Myślę, że angielska metoda "multiple choice quiz" może nam tutaj pomoc. Weźmy wiec pod rozwagę cztery następujące alternatywy i spróbujmy wybrać najwłaściwszą z nich:
     1. Jezus był członkiem zakonu esseńskiego przez całe swoje życie
    2. Jezus był nim tylko przez pewien czas (dwunastoletni chłopiec musiał przecież zdobyć gdzieś wykształcenie teologiczne skoro umiał dyskutować z faryzeuszami i uczonymi w Piśmie)
     3. Jezus nigdy nie był esseńczykiem, lecz podobnie jak oni zapożyczył nauki od innych nauczycieli ówczesnego i/lub starszego pokolenia.
     4. Jezus nigdy nie był esseńczykiem i nie miał z nimi nic wspólnego
     Myślę, że ostatni, czwarty punkt można śmiało odrzucić. Ilość podobieństw do esseńczykow w naukach Jezusa daje ku temu pełne podstawy.
     Punkt pierwszy również budzi pewne wątpliwości. Gdyby historyczny Jezus by esseńczykiem przez cale życie, to podobnie jak oni trzymałby się wiernie pewnych granic, zwłaszcza co się tyczy zakonu mojżeszowego. Tymczasem Jezus był bardziej liberalny w tej dziedzinie, co daje podstawy do wierzenia, że choć dobrze esseńczykow znał, nie był z nimi przez cale życie blisko związany. Wydaje się jednak całkiem prawdopodobne, że żył wśród nich podobnie jak Jan Chrzciciel, lecz w pewnym momencie swojego życia opuścił ich zakon i rozpoczął działalność publiczna na własną rękę.
    Uważam, ze punkt drugi jest najbardziej logiczny w świetle tego co mówią o esseńczykach Zwoje Morza Martwego, chociaż nie spierałbym się z kimś kto wybrałby punkt trzeci. Nauki esseńskie, z którymi Jezus prawdopodobnie zetknął się w dzieciństwie wywarły trwały wpływ na cale jego dorosłe życie. Flawiusz pisze, że esseńczycy przyjmowali do siebie dzieci innych rodzin, czyli z zewnątrz, spoza ich środowiska, i kształcili je na swój własny styl. Ewangelie podają, że Jezus pochodził z niezamożnej, wielodzietnej rodziny, a szkoła qumrańska oferowała wówczas takim rodzinom możliwość kształcenia ich dzieci. "

źródło: https://www.fahrenheit.net.pl/archiwum/f17/sedzi17.html
« Ostatnia zmiana: 10 Kwiecień, 2019, 14:11 wysłana przez Odłączona »
Witaj Nowe! Żegnaj Stare! Niech nam płoną ognie Jare!


Offline Nadaszyniak

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 6 220
  • Polubień: 8692
  • Psychomanipulacja owieczek # wielkiej wieży(Ww)
Odp: TAJEMNICZE lata JEZUSA pomiędzy 12-30 rokiem Jego życia?
« Odpowiedź #46 dnia: 10 Kwiecień, 2019, 15:14 »
(mtg):

cytat: Jezus i esseńczycy
Jezus został ukształtowany przez nauczycieli tej grupy wyznaniowej za pośrednictwem Jana, który esseńczykom był co najmniej bliski. Bez wątpienia przejął ideologię esseńską, którą jednak po części zmodyfikował.
Z drugiej strony Nowy Testament zawiera wypowiedzi Jezusa, które są znane mało lub prawie wcale, bo nie pasują do jego dzisiejszego wizerunku, głoszonego z ambon.
Esseńczycy mieli zwyczaj wspólnego spożywania posiłków. Stąd też Ostatnia Wieczerza Jezusa.
U esseńczyków w uroczystości tej mogli brać udział tylko mężczyźni zdrowi. Kobiety były wykluczone tak samo jak chorzy i inwalidzi, których Jezus obdarzał miłością.
Esseńczycy odrzucali zwierzchnictwo stanu kapłańskiego, który w ich oczach nie tylko odszedł od prawdziwej wiary, lecz również był podległy w sposób niegodny Rzymianom. Jezus również tego zwierzchnictwa nie akceptował.

Dla esseńczyków Rzymianie byli siłami ciemności, najgorszymi wrogami Izraela. Nawoływali do powstania przeciw okupantom, do nienawiści i przemocy. Ukryte wezwania do powstania zbrojnego – które mogło być skierowane tylko przeciw Rzymianom – można też znaleźć w wypowiedziach Jezusa, który na przykład u Mateusza mówi: „Nie mniemajcie, że przyszedłem przynieść pokój na ziemię; nie przyszedłem przynieść pokój, ale miecz” (Mat. 10, 34).
A u Łukasza czytamy: „Ogień przyszedłem rzucić na ziemię i jakżebym pragnął, aby już płonął. [...] Czy myślicie, że przyszedłem, by dać ziemi pokój? Bynajmniej, powiadam wam, raczej rozdwojenie” (Łuk. 12, 49 i 51).
Jezus na pewno wiedział, że wezwanie do powstania przeciw Rzymianom wywoła rodzinne konflikty. Ojcowie rodzin dbający o bezpieczeństwo swoje i najbliższych będą skłonni dla świętego spokoju ułożyć się jakoś z Rzymianami. Krewka młodzież natomiast była gotowa od razu rzucić się do walki z okupantem.
Jezus:
„Odtąd bowiem pięciu w jednym domu będzie poróżnionych; trzej z dwoma, a dwaj z trzema; będą poróżnieni ojciec z synem, a syn z ojcem, matka z córką, a córka z matką, teściowa ze swą synową, a synowa z teściową” (Łuk. 12, 52-53).
Opór przeciw Rzymianom wywoła rodzinne waśnie, młodzi zaczną się kłócić ze starszymi.
U Mateusza Jezus mówi:
„Bo przyszedłem poróżnić człowieka z jego ojcem i córkę z jego matką, i synową z jej teściową. Tak to staną się wrogami człowieka domownicy jego” (Mat. 10, 35-36).
U Łukasza jest konkretna wskazówka, jak ludzie będą się zachowywać. Wezwanie wyrażone przez Jezusa oznacza koniec końców wojnę wszystkich z Rzymianami:
„Lecz teraz, kto ma trzos, niech go weźmie, podobnie i torbę, a kto nie ma miecza, niech sprzeda suknię swoją i kupi” (Łuk. 22, 36).

Jezus szukał samotności na pustyni – jak esseńczycy, którzy pamiętali, że lud Izraela był kiedyś miły Bogu i dlatego Jahwe uwolnił go z egipskiej niewoli i poprowadził przez pustynię.
Podobnie jak Jezus także esseńczycy głosili nakaz nieposiadania dóbr doczesnych. Oto co pisze Józef Flawiusz:
„Są bowiem u Żydów trzy rodzaje uprawianej filozofii: zwolennicy jednej zwą się faryzeuszami,
drugiej – saduceuszami, a trzeciej – esseńczykami. Ci ostatni cieszą się powszechnie opinią wielce
świątobliwych. Są rodowitymi Żydami, lecz łączą ich ze sobą silniejsze niż u innych więzy miłości. [...]
Bogactwa mają w pogardzie [...]. Obowiązuje ich bowiem zasada, że wstępujący do sekty przekazują
swoje mienie zakonowi [...] i wszyscy jak bracia korzystają ze wspólnego dobytku. [...] Z ubioru i
postawy podobni są do dzieci [...]. Nie zmieniają szat ani sandałów, dopóki nie ulegną zupełnemu
zniszczeniu” [Józef Flawiusz, „Wojna żydowska”, Warszawa 1992, s. 161 n.e.].

Podobnie było z Jezusem. Ktoś, kto chciał być zaliczony do niewielkiego kręgu jego prawdziwych uczniów, musiał, jak ustalił prof. dr Pinchas Lapide, pozbyć się całego majątku, „aby żyć we wspólnocie równych sobie – często narażając się na niebezpieczeństwo, prześladowania władz
rzymskich i konieczność ucieczki” [Pinchas Lapide, Ist die Bibel richtig übersetzt?, Gütersloh 1994, s. 54].

Tego surowego wymogu, który trzeba było spełnić bezwarunkowo, jeśli chciało się zostać uczniem Jezusa, nie mógł albo nie chciał spełnić pewien „bogaty młodzieniec”.
Według Łukasza wywodził się on z warstw wyższych, z kręgów ludzi zamożnych. Jezus zażądał od młodzieńca –jego wypowiedź Mateusz, Marek i Łukasz przekazują prawie dosłownie:
„Sprzedaj wszystko, co tylko masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie, a potem przyjdź i naśladuj mnie” (Łuk. 18, 22).
Ale młody człowiek nie chciał się na to zgodzić: „A ten na to słowo sposępniał i odszedł zasmucony, albowiem miał wiele majętności” (Mar. 10, 22).
Nie został więc przyjęty do grona uczniów Jezusa. Nie pomogło mu też, że Jezus chętnie uczyniłby go swoim współbojownikiem:
„Jezus spojrzał nań z miłością” (Mar. 10, 21).
Jedna z najbardziej znanych przypowieści Jezusa mogłaby pochodzić bezpośrednio od esseńskiego nauczyciela:
„Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne niż bogatemu wejść do Królestwa Bożego” (Mar.10, 25).
Całe pokolenia teologów próbowały przypowieść tę zrozumieć. Myślano, że w jerozolimskich murach miejskich jest bardzo mała brama, przez którą trudno jest przejść wielbłądowi, do tego objuczonemu. Ale okazuje się, że cały problem spowodował banalny błąd tłumacza.
W aramejskim oryginale było słowo gamta, z którego zrobiono gamal – i tak z „liny” powstał „wielbłąd”.
W oryginale Jezus mówi: „Łatwiej przejść linie od łodzi przez ucho igielne niż bogatemu wejść do Królestwa Bożego”. Jezus zastosował porównanie znane słuchaczom – rybakom znad Jeziora Tyberiadzkiego.
Ale Jezus nie stronił tak całkiem od „wstrętnej mamony”. Akceptował finansowe wsparcie możnych zwolenników. Na przykład „Joanna, żona Chuzy, zarządcy dóbr Heroda, i Zuzanna” wspierały Jezusa i jego grupę.

Teraz nadszedł już czas porównać wszystkie wypowiedzi Jezusa, zawarte w ewangeliach, z pismami esseńczyków z Qumran. W epoce komputerów nie będzie to stanowiło problemu.
Analiza taka potwierdzi zapewne przypuszczenie, że między nauką Jezusa a nauką esseńczyków istnieją nie tylko podobieństwa, lecz również duże zbieżności.
Jeśli więc na przykład u św. Jana czytamy: „Ja jestem światłością świata; kto idzie za mną, nie będzie chodził w ciemności, ale będzie miał światłość żywota” (Jan 8, 12), to odpowiada to dokładnie dawnej wierze esseńczyków, która nawiązywała często do dualizmu światła i ciemności, wierze, dla której świat jako taki był sprzecznością ciemności i światła.
W jednej z ewangelii czytamy: „w nim [Bogu] było życie, a życie było światłością ludzi. A światłość świeci w ciemności, lecz ciemność jej nie przemogła” (Jan 1, 4-5). Sentencja ta mogłaby równie dobrze wyjść spod pióra któregoś z esseńskich mnichów.
Wykraczałoby poza ramy tej książki, gdybyśmy chcieli wyliczyć wszystkie niewątpliwe paralele między nauką Jezusa a esseńczyków. W tym miejscu wymienię więc tylko parę z wielu takich zgodności.
W pismach esseńczyków jest mowa o „fundamencie, którym nic nie wstrząśnie”. Jezus nazywa Piotra opoką, która nigdy się nie zachwieje. Esseńczycy przyjmowali do swojej wspólnoty tylko tych, którzy wyjawili wszystkie swoje grzechy, czyli się wyspowiadali – tak samo jest w chrześcijaństwie.

Jezus, jak esseńczycy, ostrzegał przed zbliżającym się sądem ostatecznym. I on, i esseńczycy wymagali, aby kochać bliźniego jak siebie samego.
Jezus mówił – jak esseńczycy – o „synach światłości”, którzy podejmą walkę z „siłami ciemności”. Obie nauki obiecywały tym, którzy będą żyć z duchem prawdy, „życie wieczne”.
Zarówno w tekstach esseńczyków, jak i w kazaniach Jezusa pojawiają się często takie pojęcia jak „duch święty” i „członkowie nowego
przymierza”.

Szczególnie wyrazista jest następna zgodność: zarówno esseńczycy, jak i Jezus byli przekonani, że wkrótce nastąpi koniec świata i ludzie staną przed sądem Bożym.
Nie ma wątpliwości: Jezus i esseńczycy byli sobie bardzo bliscy ideowo, przynajmniej w czasach, kiedy Jezus był uczniem Jana Chrzciciela. Nie znaczy to oczywiście wcale, że Jezus był esseńczykiem. Na takie twierdzenie, podnoszone chętnie i często przez autorów książek popularnonaukowych, nie ma w Nowym Testamencie najmniejszych dowodów.
Z drugiej wszakże strony nic nie świadczy o tym, że Jezus nie przebywał, być może tylko w charakterze gościa, w zakonie esseńczyków. W każdym razie Józef Flawiusz pisze, że przez pewien czas przebywał w ich wspólnocie.

Charakterystyczne jest, że nigdzie w Nowym Testamencie, nawet na marginesie, nie wspomina się wspólnoty esseńczyków. Gdyby jedyne źródło stanowiły ewangelie, to można by przypuszczać, że esseńczycy w ogóle nie istnieli. A przecież w czasach Jezusa ich znaczenie było ogromne.
Określali swój zakon jako „armię zbawienia”, która na wieki przed Jezusem, w czasach Machabeuszy, została powołana do życia przez pewnego „nauczyciela sprawiedliwości”.
Filon z Aleksandrii (25 p.n.e.-50 n.e.) tak pisze w swoim dziele Quod omnis probus liter sit: „Syria palestyńska, zamieszkana w istotnej części przez bardzo liczny naród Żydów, nierzadko też rodzi ludzi przedkładających cnotę nade wszystko. Niektórych z jej mieszkańców, w liczbie ponad cztery
tysiące, określa się mianem esseńczyków.
Nazwa ta moim zdaniem, choć ściśle biorąc nie pochodzi z greckiego, wiąże się ze słowem »świętość«. Istotnie są to ludzie, którzy w szczególny sposób oddają się służbie Bożej. Nie składają ofiar ze zwierząt, lecz uważają za słuszniejsze uświęcanie swoich myśli.
Nie gromadzą złota ni srebra, nie nabywają majątków ziemskich, lecz mają tylko to, co niezbędne do życia.
Prawie samotnie żyją pośród ludzi, nie mając dóbr ni posiadłości, mimo to uważają się za bogatych, bo uważają skromność i dobroć za skarb prawdziwy. Odrzucają wszystko, co budzi w nich żądzę posiadania.
Nie ma wśród nich jednego nawet niewolnika, wszyscy są wolni i pomagają sobie wzajem. Mają wspólne pieniądze dla wszystkich i wspólne wydatki”.

Dlaczego pisma Nowego Testamentu o tym milczą?
Problem ten dotyka jednej z największych tajemnic nie tylko Nowego Testamentu, lecz Biblii w ogóle. Czy Jezus, przynajmniej w początkowych latach swojej działalności, był esseńczykiem?
Czy aktywnie dążył do upadku władzy Rzymian?
Czy wzmianki o tym ocenzurowano i usunięto z pism Nowego Testamentu – a stało się to w czasach, w których Jezusa chciano uznawać tylko za odnowiciela czysto religijnego?
Wywrotowiec, który odrzucał panującą władzę, nie nadawał się na centralną postać religii, która w stuleciach „po Chrystusie” wybiła się szybko na religię państwową.


Offline Nadaszyniak

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 6 220
  • Polubień: 8692
  • Psychomanipulacja owieczek # wielkiej wieży(Ww)
Odp: TAJEMNICZE lata JEZUSA pomiędzy 12-30 rokiem Jego życia?
« Odpowiedź #47 dnia: 23 Kwiecień, 2019, 21:41 »
Witaj Światus- bardziej jestem zgodzić się  z tym materiałem  :)
« Ostatnia zmiana: 23 Kwiecień, 2019, 21:47 wysłana przez Nadaszyniak »


Offline Nadaszyniak

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 6 220
  • Polubień: 8692
  • Psychomanipulacja owieczek # wielkiej wieży(Ww)
Odp: TAJEMNICZE lata JEZUSA pomiędzy 12-30 rokiem Jego życia?
« Odpowiedź #48 dnia: 13 Maj, 2019, 22:54 »
mtg:
Rozstrzygnięcie dylematów co do historyczności postaci Jezusa i wiarygodności zapisów ewangelicznych nie jest takie proste i oczywiste. Nie wystarczy tylko przekonanie i wiara.
Rozum musi „zostać dopuszczony do głosu". Ale i ten w samotności nie jest w stanie przynieść ostatecznej odpowiedzi.
Każdemu wolno mieć inne zdanie.
Teza, że Jezus istniał naprawdę, mniej więcej zgodnie z opisem w ewangeliach, wydaje się mocno wątpliwa, nie istniał Jezus albo, że osoba będąca Jego pierwowzorem na tyle odbiegała od opisu ewangelicznego, że zupełnie do niego nie przystaje.
Zastanawiam się nad przyczynami tak wielu niespójności, a nawet sprzeczności między poszczególnymi ewangeliami. Nie narzucam, to mój własny osąd.
Wiara nie może żyć w sprzeczności z rozumem, gdyż dopiero razem stanowią one o naszej tożsamości, o naszym jestestwie.

W piśmiennictwie na temat Jezusa pojawiają się dwie zasadnicze tezy.
Jedna, że Jezus Chrystus istniał naprawdę, a druga przeciwna, z pewną modyfikacją co do ewentualnego pierwowzoru, na którym oparty został zapis Ewangelii.

Istnieją też i inne wyjaśnienia, z których sześć jest wyróżniających się grup - nazwijmy to subtelnie pewne odmienne spostrzeżenia:

1. Jezus był prorokiem. Opis Jego postaci i nauczania został przerobiony na potrzeby polityczne ówczesnych władców. W tym celu dokonano wyboru czterech spośród ponad osiemdziesięciu znanych wówczas ewangelii, zakazując powielania pozostałych, a w ostateczności doprowadzając do ich całkowitego zniszczenia;
2. Jezus istniał, ale nie umarł na krzyżu. Podstawą tej tezy jest założenie, że martwe ciało nie krwawi i tym samym nie mogło ciało Jezusa zostawić takich śladów, jakie przedstawia np. Całun Turyński. Serce Jezusa biło jeszcze, gdy został On zdjęty z krzyża;
3. Jezus był członkiem lub nawet przywódcą sekty esseńczyków, albowiem podobieństwo Jego nauczania i nauki sekty są ze sobą zbieżne.
Sekta ta miała długie i bogate tradycje. Zaistniała niedługo po powstaniu Machabejczyków, a w czasach Jezusa była już silną i dobrze zorganizowaną strukturą. Jej ówczesna siła stała się też przyczyną zguby. Słabnący w związku z sytuacją polityczną judaizm rabiniczny musiał w efekcie wystąpić przeciwko przywódcom i członkom sekty jako bluźniercom.
Dalszy rozwój sekty uniemożliwiło wygnanie Żydów z Palestyny po zburzeniu świątyni jerozolimskiej, co doprowadziło do jej zupełnej marginalizacji. Warto dodać, że znaleziska w Qumran nie potwierdzają bezpośrednio tej tezy;
4. Jezus był religijnym fanatykiem, co było wynikiem Jego zaburzeń psychicznych. Jedni uważają, że był On szamanem - ekstatykiem, inni że był szaleńcem, paranoikiem na tle religijnym.
Znane są poważne prace naukowe udowadniające chorobowy charakter odmiennych zachowań Jezusa. Miał on miewać halucynacje, które wskazywałyby na duże urojenia, które nieustannie się potęgowały.
Pisano: „Wszystko, co wiemy o Jezusie, pasuje tak doskonale do klinicznego obrazu paranoi, że jest wprost trudne do pomyślenia, że ludzie mogliby kwestionować dokładność tej diagnozy";
5. Jezus był przywódcą ruchu politycznego, buntu przeciwko okupacji Palestyny przez Rzym, dążącym do wzniecenia powstania narodowego przeciwko okupantom;
6. Są też zwolennicy łączenia postaci Jezusa z hipotezą o istnieniu cywilizacji pozaziemskich.

Podobnie jest z oceną Ewangelii:
Albo uważa się je za dokument autentyczny, natchniony Duchem Świętym przez Boga, albo za parafrazę innych pism, w tym staroegipskich, starożydowskich, greckich /zwłaszcza z zakresu mitologii/, jak i ludów zamieszkujących sąsiednie ziemie.
Żywa jest też teoria, że Ewangelii nie należy traktować dosłownie ani jako dokumentu historycznego, ani jako dosłownego opisu misji i nauki Jezusa. Należy szukać w niej tajemniczego przekazu za pomocą analizy symboli.

Trudno ustalić historyczność Jezusa, jest to jednak zadanie niewykonalne. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby ktoś ponownie zechciał powtórzyć ten eksperyment, tak jak to już po wielokroć czyniono w minionych dziesięcioleciach. Mieliśmy i mamy do czynienia z zagadką.
Jezus pozostaje nieznany także dlatego, że tak był przedstawiany przez Kościół od dwóch tysięcy lat.
W Ewangeliach, tych czterech najważniejszych, napotkano sporo niedokładności, nieścisłości i kłamstw wreszcie.

Musimy sami sobie odpowiedzieć, dlaczego tak jest? Czy winna jest tylko zwykła ludzka ułomna pamięć i niefrasobliwość, z jaką w dawnych czasach przekazywano relację o zdarzeniach, faktach wreszcie, ubarwiając je legendami po to, aby mogły zakorzenić się w tradycji?
Ktoś, kto uważnie czyta Ewangelię i inne pisma Nowego Testamentu, może mieć wrażenie, że opowiadają one nie o jednym, nie o dwóch, ale o trzech Jezusach.

Chrześcijaństwo zadziwiająco jest podobne do wielu kultów starożytnego Bliskiego Wschodu, zwłaszcza kultów płodności.
Ma też niewiele wspólnego z Jezusem, Jego wierzeniami i praktykami, gdy przyjmiemy, że On faktycznie istniał. Jest ono w większej części tworem nauk Św. Pawła; a czy przez to chrześcijaństwo żyje w niezgodzie z planem Jezusa - Bóg jeden wie.
Jest chrześcijaństwo kompilacją semickich tradycji religijnych i idei hellenistycznych, a także pogańskich mitów i legend utrwalonych w języku greckim (wówczas powszechnie używanym) po to, aby mogło być propagowane w świecie hellenistycznym.

Chrześcijaństwo nie jest oczywiście historią, ale religią. Treści wiary, sedno religii są niepodważalne. Nie mogą być nawet poddawane pod dyskusję.
Dla każdego wierzącego jego wiara jest czymś immanentnie indywidualnym, co nie może być poddawane ocenie innych.

Wiara jest wartością nieracjonalną. Historia natomiast jest w końcu tylko opisem wydarzeń.
Ale czy traci ona na wartości, czy ma jakiekolwiek znaczenie w obliczu wiary?
Nie! Każda z nich musi być wierna samej sobie, ale wzajemnie nie mogą się wykluczać, gdyż religia byłaby wtedy zwykłą legendą, zabobonem, mitem.
Historia posługuje się językiem nauki, czystego, racjonalnego umysłu.
Religia natomiast językiem intuicyjnej wyobraźni, językiem duszy i serca. Nie da się ich obu połączyć w jedno.

Na końcu pozostaje pytanie:
Czy odkrycie prawdy historycznej na temat Jezusa w jakikolwiek sposób dyskredytuje chrześcijaństwo jako religię? Jeżeli wiara jest w swej istocie historią, to tak, ale nie, jeśli jest czymś innym!
Obie te dziedziny nie mogą jednak być ze sobą w konflikcie. Muszą się wzajemnie wypełniać, uzupełniać. Jeżeli tak nie jest, to jedna z nich przegra, zniknie.



Offline Nadaszyniak

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 6 220
  • Polubień: 8692
  • Psychomanipulacja owieczek # wielkiej wieży(Ww)
Odp: TAJEMNICZE lata JEZUSA pomiędzy 12-30 rokiem Jego życia?
« Odpowiedź #49 dnia: 09 Styczeń, 2020, 20:55 »
(mtg): ESSEŃCZYK – w osobie Jezusa

Ewangelie pominęły całkowitym milczeniem fakty i czyny z życia Jezusa z czasu, poprzedzającego jego spotkania z Janem Chrzcicielem, z jego właśnie rąk miał otrzymać niejako boskie pomazanie swojego posłannictwa.
Po chrzcie w Jordanie kieruje się Jezus w stronę Galilei z urobioną już doktryną, występuje z całą stanowczością proroka, z poczuciem potęgi Mojżesza.
Oczywiste jest zatem, że odważne i przemyślane z góry wystąpienie, poprzedzać musiał długotrwały okres rozwoju z poprzedniego wtajemniczenia. Nie mniej jest pewne, że owo wtajemniczenie mogło odbywać się w jedynym tylko stowarzyszeniu, które utrzymywało w ówczesnym Izraelu rzeczywiste tradycje i prowadziło surowy tryb życia proroków.
Uwydatnia się to nie tylko w bliskim podobieństwem punktu widzenia Jezusa i doktryny Esseńczyków, lecz jest owiane milczeniem, jakie zachowuje o tej wspólnocie sam Jezus w najbliższym kręgu uczniów.
Jak wyjaśnić, że On, który z nieporównaną swobodą gani wszystkie ówczesne stronnictwa religijne nie wymienia natomiast nigdy Esseńczyków?
Czemu nie mówią  o nich również  Apostołowie i Ewangeliści?

Zakon czy wspólnota Esseńczyków stanowiła za czasów Jezusa ostatnią pozostałość owych bractw proroczych, zorganizowanych przez Samuela. Despotyzm władców Palestyny i zawiść ambitnych i służalczych kapłanów zepchnęły Esseńczyków na margines zapomnienia i milczenia.
U Esseńczyków bracia właściwie żyli we wspólnocie dóbr oraz w celibacie, w miejscach odległych, uprawiając ziemię, wychowując czasem cudze dzieci. Natomiast żonaci Esseńczycy tworzyli rodzaj trzeciej reguły, wchodzącej w skład głównej i podporządkowane jej.

Szereg lat spędził Jezus u Esseńczyków. Poddał się ich dyscyplinie, badał wraz z nimi tajniki natury i uprawiał sekretne lecznictwo. Ujarzmił całkowicie swoje zmysły, aby rozwinąć ducha. Nie było takiego dnia, w którym nie rozmyślałby o całej ludzkości.
Pamiętna była dla niego jedna noc u Esseńczyków, w której On otrzymał czwarty stopień, najwyższego posłannictwa - proroczego, które w sobie cały czas odczuwał.
Z kolei w tym właśnie czasie nauczał Jan Chrzciciel nad brzegiem Jordanu. Nie był on Esseńczykiem, lecz prorokiem ludowym z silnego rodu Judy.  Jego pobożność była ascetyczna, prowadził żywot jak najsurowszy, jak w modlitwie i postach, jego ubiór to pewien rodzaj włosiennicy, którą nosił na gołym ciele, utkanej z sierści wielbłądziej, na znak pokuty.
Ponadto widział  głęboką nędzę Izraela i oczekiwał rychłego jego wyzwolenia.
Wyobrażał sobie, w myśl doktryny judejskiej, że przyjdzie wkrótce Mesjasz, jako sprawiedliwy sędzia, jako nowy prorok, który sprawi, iż cały lud powstanie i wypędzi Rzymian, w tryumfie wkroczy do Jerozolimy i przywróci królestwo Izraelskie, wyniesie je ponad wszystkie narody w pokoju i sprawiedliwości.
Zapowiadał z całą gorliwością ludowi bliskie przyjście tego Mesjasza, dodając, że każdy musi przygotowywać się na jego nadejście, okazując skruchę serca.
Zapożyczywszy od Esseńczyków zwyczaj ''kąpieli'', który przekształcił na swoją modłę, obmyślił chrzest w wodach Jordanu, jako widoczny symbol, jak również spełnienie publicznego oczyszczenia wewnętrznego, którego wymagał.
Lud pociągnięty magnesem jego głosu, obozował nad Jordanem całymi tygodniami, aby słuchać jego mowy codziennie. Nie chciały odejść i oczekiwali  na zapowiedzianego Zbawiciela.
Jezus, który czuł wzrastającą z każdym dniem wewnątrz siebie, własną świadomość mesjanicznego posłannictwa, jak również wciąż jeszcze szukał swojej doskonałej drogi, udał się na pustynne brzegi Jordanu wraz z kilkoma braćmi Esseńczykami, którzy szli już za nim, jak za mistrzem.
Chciał ujrzeć Jana, usłyszeć go i poddać się obrządkowi publicznego chrztu. Pragnął, w ten sposób publicznie występując pośród ludu okazując akt pokory i szacunku wobec Jana, który odważnie podnosił głos przeciwko tym, którzy zapomnieli rzeczywiste prawo oraz budzić z uśpienia lud Izraelski.
Jan nie znał Jezusa, nie wiedział o nim nic, poznał wszelako Esseńczyka po jego szacie lnianej. Ujrzał go, zmieszanego z tłumem, wchodzącego po pas w fale i chylącego się kornie pod nurt wody.
Kiedy Jezus podniósł głowę, skrzyżował się groźny wzrok proroka ze spojrzeniem Galilejczyka.
Jan Chrzciciel drgnął, przeszyty promieniem cudownego natchnienia, usta jego szepnęły mimo woli: Czyżbyś ty był Mesjaszem?
Tajemniczy Esseńczyk nie odrzekł nic, lecz pochylając głowę z zadumą krzyżując ręce na piersiach,
prosił Jana Chrzciciela o błogosławieństwo.
Jan wiedział doskonale, że milczenie było podstawową regułą, obowiązującą nowicjuszy esseńskich.

Następnie w krótkim czasie Jezus skierował się ponownie do osady  Esseńczyków,  gdzie dowiedział się tam, że Jan Chrzciciel porwany został przez Antypasa i osadzony w  więzieniu.
Owa wiadomość nie przeraziła Jezusa, lecz wskazała mu jednoznacznie, że czas już nadszedł i należy samemu zacząć działać pośród narodu Izraelskiego jako przepowiedziany Mesjasz.
Obwieścił zatem Esseńczykom, że idzie do Galilei głosić "Ewangelię Królestwa Niebieskiego".
Przybył więc młody Esseński prorok do Galilei. Nie mówił, że jest Mesjaszem, rozmawiał jedynie w synagogach o zakonie i prorokach. Nauczał nad brzegiem  jeziora Genezaret, na łodziach rybackich, przy studniach, w oazach zieleni, gdzie przebywał prosty lud: rybacy, kupcy czy też rzemieślnicy.
Uzdrawiał chorych nakładaniem dłoni, czy przenikliwym spojrzeniem, lub nakazem, często samą swoją obecnością.
Tłumy i jego uczniowie, szły za nim wiążąc swoje życie z jego osobą. Wywodzili się oni spośród ludu,
rybaków i celników.
Esseńczykowi  chodziło przede wszystkim o przyciągnięcie do siebie jak najwięcej osób prostych i wierzących, na które On wywierał działanie charyzmatyczne, jednoznaczne, przejawiając przy tym wielką wrażliwość wobec cierpienia tego prostego ludu.
Jedno jego przenikliwe spojrzenie wystarczało mu do zgłębienia wnętrza człowieka. Niepotrzebne były jemu inne próby, a kiedy mówił, zwracając się do tłumu słuchaczy mówił:
idź za mną - szli za nim. Jednym gestem wzywał do siebie nieśmiałych, wahających się i mówił im: Pójdźcie
do mnie wszyscy, którzy pracujecie i jesteście zatroskani - a ja was wyzwolę.
W ten sposób urzeczywistniać zaczął Jezus w małym swoim środowisku, królestwo niebieskie, które ustanowić chciał na ziemi.
Kazanie na górze wskazuje jasny, doskonały obraz już w zarodku tego królestwa, a zarazem treść nauczania Jezusa, przeznaczonego dla tego uciemiężonego ludu.
Zawrotną nowością oraz szczególną śmiałością tego nauczania jest, że prorok galilejski stawia życie wewnętrzne jednostki ponad całą działalność zewnętrzną, niewidzialne wyżej od widzialnego - królestwo niebieskie ponad ziemskie dobra. Każe wybierać pomiędzy Bogiem a Mamoną
Takie było publiczne, czysto moralne nauczanie Jezusa.
Powtarzał nie jednokrotnie Chrzest z wody, czyli wtajemniczenie intelektualne, jest ono zapoczątkowaniem odrodzenia, natomiast chrzest z ducha jest odrodzeniem całkowitym, przeistoczeniem całkowitym, radykalnym, stąd postawa wyjątkowa, jaką daje ona człowiekowi.
Nawróceni słowami Jezusa, przekonane osoby oraz dzięki jego zdumiewającym czynom, korzący się przed wielkim jego rozumem i ogarnięci promieniowaniem jego magnetyzmu, szli uczniowie za mistrzem od miasta do miasta., od wioski do wioski, wszędzie gdzie szedł ich nauczyciel.

Za czasów Jezusa Faryzeusze tworzyli zwartą oddzieloną grupę społeczną, zapaleni patrioci, stanowili oni stronnictwo, którego hasłem było przywrócenie dawnej świetności narodowej.
Obok tradycji pisanej uznawali też tradycję ustną. Wierzyli w aniołów, w życie przyszłe, w zmartwychwstanie.
Natomiast przeciwne stronnictwo to Saduceusze, uosabiali oni postawę kapłańskie i arystokratyczne. Tworzyły je rodziny, roszczące sobie, na mocy dziedziczności, prawo pełnienia obowiązków kapłańskich od czasów Dawida. Zaciekli konserwatyści, odrzucali tradycję ustną, wierząc jedynie w literę prawa pisanego, nie uznawali duszy i życia przyszłego. Szydzili też z głośnych praktyk Faryzeuszy i ich wierzeń, niedorzecznych ich zdaniem. Religia w ich pojęciu polegała wyłącznie na sprawowaniu obrządków kapłańskich.
Byli to ludzie twardzi i zawzięci, kapłani używający życia, wyznający jedyną tylko wiarę -  w własną swoją wyższość i mający za jedyne dążenie: utrzymanie władzy, jaką posiedli na mocy tradycji.
Początkowa walka zaistniała pomiędzy tymi stronnictwami a Jezusem w synagogach galilejskich, skąd przeniosła się pod portyk świątyni jerozolimskiej w której Jezus długo nieraz przebywał, nauczając i stawiając mężnie czoło swoim przeciwnikom.
W tym, jak w całej swojej karierze życiowej, działał Jezus z cechującym jak  zawsze  zrównoważoną postawą oraz doskonałym połączeniem przezorności, męstwa i odwagi, będącej wynikiem długich rozmyślań i nieustraszonego jawnego działania wobec otoczenia.

Jak wiemy z doniesień historycznych nie występował pierwszy przeciwko swoim przeciwnikom, lecz czekał na zaczepkę z ich strony, aby godnie, dobitnie na nią odpowiedzieć.
Długo na taką reakcję swoich przeciwników nie czekał. Od samego już początku tych jawnych wystąpień wzbudził On zazdrość Faryzeuszy i Saduceuszy poprzez cudownym uzdrawianiem chorych i wzrastającą wciąż popularnością.
Niebawem w nim przeciwnicy zaczęli podejrzewać wroga bardzo niebezpieczniejszego, więc zaczepiali go z szyderczą grzecznością i przebiegłą złośliwością, z zamaskowaną obłudną słodyczą, która była ich stałą cechą.
Ani na chwilę nie utracił Jezus panowania nad sobą, zapalał się jedynie w walce i potężniał. W miarę im mocniejsze stawały się napaści na niego, tym jawniej występował wobec nich w roli  Mesjasza.
Zaczynał nawet grozić świątyni jej zniszczeniem przez wrogich Rzymian, przepowiadać przerażające klęski wobec całego Izraela.
Taka zdecydowana odważna mowa poruszyła mocno postawę Faryzeuszy i Saduceuszy. Widząc, że ust mu nie zamkną, ani go nie uciszą, zmienili oni swoją taktykę wobec Jezusa. Wpadli na genialny pomysł aby 'zastawić na  niego potrzask, "podchwycić go w mowie", widząc, że nie udaje się im przebiegły podstęp, z dwojoną siłą próbowali rozwścieczeni przeciwnicy osłabić go poprzez drażnienie i zaczepianie na każdym kroku.
Wszędzie, w różnych miejscach, spotykał Jezus twarze podejrzliwe i podstępne, z doskonałą wyszkoloną przez Esseńczyków intuicją demaskował śledzących go szpiegów, obłudnych wysłańców, których zadaniem było zniechęcać jego publiczne wystąpienia.
Związku z taką istniejącą nagonką na jego osobę, Jezus musiał przeprawiać się kilkakrotnie przez morze
i schronić się na przeciwnym wybrzeżu, aby uniknąć tych podstępnych zasadzek.
Jak podaje zapis ewangeliczny nigdzie jednak nie był już bezpieczny.
W tym właśnie czasie jego działalności zginął Jan Chrzciciel, któremu Antypas kazał ściąć głowę. Napięcie rosło w zastraszającym tempie pośród społeczności żydowskiej.
Uczniowie niepokoili się z każdą chwilą,  natomiast  Jezus zastanawiał się w wyborze kolejnej drogi czy takiego miejsca, gdzie mógłby swobodnie przedstawiać swoje myśli zgromadzonym ludziom.
Nie chciał dać się pojmać, bowiem pragnął oddać się dobrowolnie z chwilą, gdy zakończy swoje wielkie oszałamiające godne podziwu dzieło i zakończyć swoje życie jak prorok w obranej przez siebie godzinie.
Ponadto, odczucia i myśli Jezusa ogarniała teraz troska o swoich uczniów, którzy wiernie mu ufali, porzucając wszystko, aby iść za nim: rodzinę, zawód, dobrobyt pokładając nadzieję w nim jako - Zwycięskim Mesjaszu.
Nasuwały się niejednokrotnie Jezusowi różne pytania:
Czy mógł pozostawić ich samych sobie? Czy prawda dostatecznie ich przeniknęła? Czy uwierzą, mimo wszystko, w niego i w jego naukę? Czy wiedzą kim jest?
Pod wpływem tej troski  zadał im pewnego dnia zaskakujące pytanie ''Za kogo ludzie uważają Syna człowieczego?''
Oni odpowiedzieli: Jedni za Jana Chrzciciela, a drudzy za Eliasza, a inni Jeremiasza, albo jednym z proroków.
Rzekł im Jezus: ''A za kogo wy mnie uważacie?''
Odpowiadając, z całym przekonaniem Piotr, rzekł: ''Tyś jest Chrystus, Syn Boga żywego ...''
To stwierdzenie takiej wymownej postawy, wiary jego naśladowców przez  ich usta , napełniło serce przeświadczeniem Jezusa radością niewymowną.
Zatem zrozumieli wyraźnie Jezusa działalność uczniowie, więc żyć będzie w nich, zadzierzgnięty zostanie nierozlewany węzeł pomiędzy nim a uczniami oraz tych co w niego uwierzą.
Mroczny czas nieubłaganie zbliżał się do punktu kulminacyjnego, zdawał sobie doskonale z tego sprawę a napięta do granic wytrzymałości walka pomiędzy Jezusem a kapłanami trwała nieprzerwanie, wzmagająca się nienawiść z każdym dniem, a równocześnie potęgując jego nieodpartą siłę wobec jego prześladowców, żar i zapał z  przeświadczeniem o nieuchronnym fatalnym ich końcu.
Wzrokiem wtajemniczonego Esseńczyka, zaostrzonym doskonałym jasnowidzeniem przed własną śmiercią dostrzegł pychę Judejczyków, politykę królów, całą historię żydów, która musiała niechybnie doprowadzić do ostatecznej klęski narodu.
Źródła zwycięstwa nie w świątyni szukać należy lecz kryło się ono w myśl proroków w świątyni niewidzialnej w której on sam jedynie pełną miał w tej chwili świadomość.

I  tak dotarliśmy do  ostatniego aktu dramatu Esseńczyka. Ten dramat męki Jezusa potężnie przyczynił się do stworzenia chrystianizmu. Wycisnął on łzy z oczu wszystkich mających prostolinijne serce i nawrócił miliony pokładających w nim nadzieje wybawienia.
Trzynastu współbiesiadników, a wraz z Jezusem, zasiadło w pomieszczeniu jednego z domów
jerozolimskich, kiedy przyniesiono baranka przyprawionego gorzkimi ziołami i napełniono winem wszystkie gliniane kubki przemówił Jezus, siedzący pomiędzy Janem i Piotrem.
Pragnąłem  spożywać tę Paschę z wami, wpierw zanim będę zabity w wielkim cierpieniu.
'' A gdy jedli, wziął chleb, odmówił błogosławieństwo, połamał i dał im mówiąc,<Bierzcie, to jest Ciało moje>. Potem wziął kielich i odmówiwszy dziękczynienie dał im i pili z niego wszyscy. I rzekł do nich,<To jest moja Krew Przymierza, która za wielu będzie wylana. Zaprawdę powiadam wam: Odtąd nie będę już pił z owocu winnego krzewu aż do owego dnia, kiedy pić go będę nowy w królestwie Bożym>''(BT)
Ten kielich, ''kielich prawdy'', pochodzący od proroczych wieków, ów kielich wtajemniczenia, podany mu
przez starca esseńskiego, który nazwał go prorokiem, ten kielich miłości niebiańskiej, którym obdarowali go synowie Boży w uniesieniu najwyższej jego ekstazy, ten kielich, w którym widzi teraz własną krew, podaje on ukochanym swoim uczniom z niewysłowioną tkliwością ostatniego pożegnania.

Taki był przebieg Ostatniej Wieczerzy w całej jej prostocie, nie tylko symboliczny i mistyczny, ten akt jest uwieńczeniem i streszczeniem całej jego nauki, lecz stanowi on zarazem uświęcenie odrodzenie odwiecznego symbolu wtajemniczenia nie tylko Esseńczyków.
U wtajemniczonych egipskich, chaldejskich, zarówno jak u proroków czy Esseńczyków, zaznaczały takie wieczerze - jako braterskie, stanowiące wobec uczestników pierwszy stopień wtajemniczenia.
Spożywanie ciała Bożego w postaci chleba, oznaczało znajomość tajników życia ziemskiego, a także podział wspólnych ziemskich  dóbr, tym samym doskonałe zespolenie się braci stowarzyszonych.
Na stopniu wyższym spożywanie Krwi Bożej w postaci wina, soku winorośli, którą przeniknęły promienie słońca, oznaczało współudział w tajnikach duchowych i nauce boskiej.
Przekazując te symbole uczniom, Jezus rozszerza ich zakres, poprzez nie - rozszerza braterstwo i wtajemniczenie, będące kiedyś priorytetem wybranych na całą ludzkość.
Dodaje do nich kolejny tajnik najistotniejszy, najgłębszy, moc najpotężniejszą, siłę ofiary z samego siebie.
Czyni on z niej niewidzialny, lecz nierozerwalny zarazem akt miłości, skuwający go z tymi, co naukę
jego podzielają.



Offline Moyses

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 2 076
  • Polubień: 6226
  • Nie próbuj, rób albo nie rób, nie ma próbowania.
Odp: TAJEMNICZE lata JEZUSA pomiędzy 12-30 rokiem Jego życia?
« Odpowiedź #50 dnia: 09 Styczeń, 2020, 21:31 »
A tak mi się tylko kojarzy:

"Wtedy rzekli: „Panie, oto tu są dwa miecze”. Rzekł im: „Wystarczy”" Ewangelia wg Łukasza 22:35

"Kiedy ci, którzy byli przy nim, ujrzeli, na co się zanosi, powiedzieli: „Panie, czy mamy uderzyć mieczem?” Jeden z nich nawet uderzył niewolnika arcykapłana i odciął mu prawe ucho" Ewangelia wg Łukasza 22:49, 50.

Kim trzeba być, aby nosić długi nóż, i jeszcze precyzyjnie odciąć komuś ucho? Posłańcem pokoju? Ewangelistą? Pewnie pacyfistą?



Offline Kyuubi

Odp: TAJEMNICZE lata JEZUSA pomiędzy 12-30 rokiem Jego życia?
« Odpowiedź #51 dnia: 16 Styczeń, 2020, 00:07 »
Ewangelia wg Tomasza - Poświęcona dziecinstwu Jezusa

Pan Jezus lepi ptaszki
Gdy  Jezus  był  dzieckiem,  bawił się  koło  brodu  na  strumyku;  sprawił, że  woda  wypływała  z niego  do  kałuży,  aby  stać  się  czystą.  Następnie  wyciągnął z naczynia miękką glinę i ukształtował z niej dwanaście ptaszków. Był to dzień szabatu i wiele dzieci bawiło się z nim. Pewien Żyd ujrzał, jak on to robił wraz z dziećmi. Podszedł więc do Józefa, jego ojca, i oskarżył Jezusa w słowach: „Zrobił błoto i ukształtował z nich ptaszki w dzień szabatu, w który nie wolno tego czynić”. Przyszedł Józef i zgromił Jezusa słowami: „Dlaczego w dzień szabatu robisz to, czego nie godzi się czynić?”Skoro Jezus usłyszał te słowa, klasnął w dłonie i sprawił, że ptaszki uleciały i zawołał do nich: „Nuże, latajcie i pamiętajcie o mnie, wy, które żyjecie”. I ptaszki uleciały ćwierkając. Gdy faryzeusz to ujrzał, był zdziwiony i poszedł, aby opowiedzieć o tym przyjaciołom.

Ukaranie syna Annasza

I wtedy syn Annasza, uczonego, który znajdował się tam z Józefem, wziął brzozową gałąź, wypuścił wodę, którą Jezus zebrał i wysuszył kałużę. Jezus zaś, skoro ujrzał, co się stało, rzekł do niego: „Niech twoja latorośl pozostanie bez korzenia, a twój owoc stanie się suchy, jak gałąź zerwana przez wiatr”. I natychmiast dziecko uschło

Ukaranie dziecka
Innym razem Jezus szedł ze swym ojcem i jakieś dziecko biegnąc uderzyło go w ramię. I natychmiast dziecko padło martwe. Zaś ci, którzy widzieli, co się wydarzyło, zawołali mówiąc: „Skąd jest to dziecko, bo wszystko, co mówi, natychmiast się wypełnia?” A rodzice zmarłego dziecka przyszli do Józefa i rzekli do niego: „Nie możesz mieszkać z nami w tej wiosce z takim dzieckiem, albo raczej naucz je błogosławić, a nie przeklinać”.

Nagana Józefa
[/b]J
ózef więc podszedł do dziecka i zganił je mówiąc: „Dlaczego, synu mój, czynisz takie rzeczy? Ci ludzie cierpią i nas nienawidzą”. Jezus zaś odpowiedział: „Jeśliby słowa mojego ojca nie były mądre, nie umiałby pouczać swoich dzieci”. I dorzucił: „Nawet jeśli oni nie znaleźli przekleństwa, natychmiast otrzymają właściwą im karę”. I ci, którzy się oburzali, oślepli. Józef rozgniewał się i silnie pociągnął go za ucho. Jezus rzekł do niego: „Wystarczy ci szukać i znaleźć, ty jednak nie postąpiłeś rozumnie”.

Jezus w szkole
Zachwyt i rozpacz Zacheusza I nauczyciel Zacheusz był olśniony i zdumiony tyloma imionami i słowami, i zaczął wołać wielkim głosem: „Oto, co ja sam na siebie sprowadziłem! Z łaski swojej, usuńcie go stąd. On nie powinien chodzić po ziemi. Zaiste, on jest przeznaczony na wielki krzyż! On mógłby nawet spalić ogień. Wierzę, że został on urodzony  przed  potopem  Noego.  Jakie  łono  go  zrodziło?  Jaka  matka  go  wychowała?Nie  mogę  przed  nim  stanąć  twarzą  w twarz.  Jestem  zdumiony i świadomie się pomyliłem. Ja nieszczęsny, ja, który myślałem, że znalazłem ucznia, podczas gdy znalazłem nauczyciela. Nie znajdę odpoczynku. Ucieknę z tej wsi. Nie mogę na niego patrzeć. Ja, starzec, zostałem zwyciężony przez dziecko. W jego oczach widzę inteligencję i podziwiam wymowę jego ust i czystość jego języka. Ale nie wiem, czy jest to Pan czy anioł”. Jezus w szkole: Uzdrowienie wszystkich Wtedy Jezus roześmiał się i rzekł: „Niech ci, którzy nie przynoszą owocu, zaowocują i niech ślepi ujrzą owoc życia sądu”. I natychmiast ci, którzy zostali przez niego przeklęci, odzyskali wzrok. I nikt nie odważył się później pobudzać go do gniewu.

Wskrzeszenie dziecka
Pewnego dnia Jezus bawił się z dziećmi na dachu; jedno z nich upadło i zabiło się. Na ten widok dzieci uciekły. Jezus zaś pozostał sam. Rodzice zabitego dziecka mówili do Jezusa: „Ty zrzuciłeś to dziecko”. Jezus im odrzekł: „Ja go nie pchnąłem”. A gdy oni mu grozili, Jezus zszedł do tego, który był zabity i rzekł: „Zenonie -takie było bowiem jego imię - czy to ja cię strąciłem?” On podniósł się natychmiast i rzekł: „Nie, mój panie”. Gdy rodzice dziecka to ujrzeli, byli zdumieni i chwalili Pana. Rozbity dzban Gdy Jezus miał siedem lat, wysłała go matka, aby zaczerpnął wody. W tłumie uderzono w dzban, który się rozbił. Jezus wyciągnął płaszcz, którym był odziany, napełnił go wodą i przyniósł swojej matce. I Maryja dziwowała się z tego wszystkiego i w sercu swoim zachowywała to, co widziała.

Rozbity dzban
Gdy Jezus miał siedem lat, wysłała go matka, aby zaczerpnął wody. W tłumie uderzono w dzban, który się rozbił. Jezus wyciągnął płaszcz, którym był odziany, napełnił go wodą i przyniósł swojej matce. I Maryja dziwowała się z tego wszystkiego i w sercu swoim zachowywała to, co widział

http://www.antoni.agmk.net/pliki/ewangelia-dziecinstwa-jezusa-wg-tomasza.pdf - całość poleca przeczytac :)