OK, Wy tam byliście, ja tylko flirtowałem
więc zakładam, że znacie temat lepiej.
Zastanawiam się tylko czy problem tkwi w samej organizacji ŚJ czy jest nieco bardziej złożony, bo:
- żyjemy w kraju monoreligijnym
- nawet jeśli mniej niż 90% przykłada jakąś większą wagę do religijności to odgrywa ona ogromną rolę społeczną
Czy ta jednolitość religijna i powszechna nieumiejętność radzenia sobie z różnorodnością w tym względzie nie jest tu również, choć trochę, przyczyną?
Mam w swojej rodzinie jedno małżeństwo SJ (tak szczerze to nawet sobie tego na co dzień nie uświadamiam, bo mieszkają oni teraz w Szwecji i mamy słaby kontakt)
Na ich przykładzie widzę, że wejście do ŚJ dało pozytywnego kopa do ich życia.
On przestał pić.
Małżeństwo udało się uratować chyba z tego m.in. powodu.
Wychowali czwórkę, już dorosłych dzieci.
One również są aktywne w organizacji ŚJ.
Nie izolują się od nie-ŚJ rodziny.
Jak są w Polsce to często odwiedzają rodzinę.
I te odwiedziny są bardzo miłe, bo oni są mili, nie są to jakieś dyskusje teologiczne itd.
Czasami faktycznie nadają na KRK ale kto nie nadaje?
Wracając do monoreligijności to dochodzi do tego analfabetyzm biblijny.
I mam wrażenie, że to też jest jakimś tam czynnikiem powodującym lęk w kontaktach ze ŚJ.
I dodatkowo powoduje nieufność wobec samej Biblii.
OK, może centrala ŚJ nadaje dość autorytarny ton ale czy tak naprawdę większość nie zależy od samych ludzi?
Jeśli ktoś jest w porządku to przynależność do takiej czy innej religii raczej nie powinna spowodować jego społecznego upadku.
Ok, to takie moje gdybanie i generalizowanie.
Zapewne każdy przypadek jest inny i rozumiem, że wielu z Was przeżyło w swojej rodzinie traumę z powodu organizacji ŚJ. Nie zamierzam tego negować ani nawet pomniejszać.