Od jakiegoś czasu przeglądam to forum, trochę z ciekawości, trochę w poszukiwaniu konkretnych informacji i dzisiaj postanowiłem się zarejestrować.
Nie wiem od czego zacząć... Byłem wychowywany w rodzinie Świadków, od dziecka. Rodzice "poznali prawdę" jeszcze zanim się urodziłem. Swojego czasu byłem bardzo gorliwym, młodym, przykładnym braciszkiem. Jeździłem na ośrodki pionierskie, głosiłem, później zostałem pionierem stałym, potem sługą pomocniczym. Wszystko to przychodziło wtedy jakoś naturalnie, najwidoczniej dlatego, że nie znałem innych możliwości - zawsze tylko zebrania, głoszenie i spotkania z innymi Świadkami. Z perspektywy czasu nie mogę powiedzieć, że czegokolwiek w dzieciństwie mi brakowało. Obiektywnie patrząc sporo zawdzięczam wychowaniu w organizacji - chociażby tego jak występować publicznie albo jak się sprzedać na rozmowie kwalifikacyjnej
Teraz na pewno inaczej bym wszystkim pokierował, ale w tamtym czasie nie dostrzegałem jeszcze skali manipulacji jakiej byłem poddawany.
Chrzest wziąłem w wieku kilkunastu lat - zgadza się, byłem dojrzały jak na swój wiek, ale jednak żadne dziecko w wieku 13 czy 14 lat nie powinno podejmować decyzji, która będzie miała aż tak duży wpływ na dorosłe życie. Wszystko było w porządku do momentu gdy nie zacząłem bardziej zastanawiać się czy zasady propagowane na zebraniach naprawdę mi odpowiadają. Zacząłem dostrzegać, że poza organizacją też jest życie i nie wszyscy ludzie "ze świata" są tacy jak przedstawia się ich w zborze. Oliwy do ognia dokładali starsi, którzy zajmowali się naprawdę kuriozalnymi sprawami dotyczącymi chociażby tego jak spędzam wolny czas. Nie wdając się w szczegóły chodziło o moją przyjaźń z siostrą. Mimo, że nigdy nie było żadnych podstaw do tego, żeby o cokolwiek nas podejrzewać (zawsze uważałem, że starsi mają bzika na punkcie seksu:P ) to starszym wyraźnie nie było to na rękę - dlaczego? Nie wiem. Może z zazdrości.
Poza tym z biegiem lat coraz bardziej dostrzegałem, że organizacja ta opiera się głównie na manipulacji i zniewoleniu osób, które nie mają prawa myśleć samodzielnie. Powoli przestawałem chodzić na zebrania, w międzyczasie zrezygnowałem z usługiwania i pionierowania. Obecnie przychodzę na pamiątkę, czasem pojawię się na zgromadzeniu. A to i tak tylko ze względu na rodziców, żeby mieć spokój na jakiś czas. Swoją drogą jak słyszę co za brednie są wygłaszane z mównicy to ciężko mi jest pojąć jak mogłem kiedyś wierzyć tak ślepo tej organizacji.
Na ten moment nie mam zamiaru odłączać się od Świadków. Nie jest to dla mnie priorytet, mam tam rodzinę, z którą chcę nadal utrzymywać kontakty. Mam sporo przyjaciół, którzy nie są na tyle fanatyczni, żeby ucinać ze mną kontakt, ale w przypadku mojego odłączenia nie chcę im robić problemów. Poza tym uważam, że każda religia jest z natury zła, bo dzieli ludzi zamiast łączyć i nie jest to dla mnie cel sam w sobie, żeby na siłę manifestować odłączenie. Zresztą starszym powiedziałem to samo na jednej z wizyt pasterskich - po prostu nie mam na ten moment potrzeb duchowych, a jeśli kiedyś będę je miał to znam adres sali.
Jednak jakiś czas temu natrafiłem na wątek pedofilii w Australii. Jako, że jestem z reguły nieufny i każdą historię osób odłączających się z jakiejkolwiek organizacji dzielę na pół - postanowiłem sprawdzić u źródła i obejrzałem przesłuchania z procesu w oryginale. Przeczytałem też raport końcowy z wynikami analizy. I szczerze mówiąc byłem w szoku jak cyniczna i okrutna jest organizacja Świadków Jehowy. Poczułem jak bym dostał w mordę, jak ostatni frajer. Przez tyle lat poświęcałem mnóstwo czasu i sił na głoszenie i usługiwanie w zborze. Nawet jak się odsunąłem to myślałem sobie: "ok, nie jest nam po drodze, ja się nigdy nie będę do końca trzymał ich zasad, ludzie są tylko ludźmi, a starsi się na mnie po prostu uwzięli". Ale gdzieś tam nadal myślałem, że cała idea tej organizacji jest bardziej dobra niż zła. Dlatego kiedy widzę, że religia, która kreuje się na najbardziej sprawiedliwą ze wszystkich nie zgłasza ewidentnych przypadków pedofilii organom ścigania setkach spraw, to najzwyczajniej w świecie gotuje się we mnie. I ta kwestia przelała czarę goryczy. Na ten moment jestem w tak ogromnym szoku, że ciężko to wyrazić słowami... I najzwyczajniej w świecie jest mi przykro, że tak dałem się nabrać.
I szczerze mówiąc nie wiem co zrobię z tym dalej...
To tak słowem wstępu
Cześć wszystkim!