Co do wybaczania i zawziętości to niestety w moim świecie wierzący przegrywają. Moja babcia po kądzieli nigdy nie wybaczyła mamie odejścia z kościoła katolickiego i przystąpienia do sekty Jehowych. Zawziętość przeniosła się na w pełni na wujka. Po pogrzebie babci podszedł do naszej rodziny (moi rodzice i ja z bratem) i stwierdził, że lepiej by było byśmy na stypę się nie wybierali. Moja mama (jako gorliwy ŚJ), wcześniej sama zastanawiała się jak z tej stypy się wykręcić, ale ja z bratem akurat mieliśmy ochotę na chwilę spotkać się z rzadko widywaną rodziną, tym bardziej mój tato katolik (jak większość - od święta). Pogrzeb babci był drugim pogrzebem rodziców mamy. Dziadek umarł pierwszy i wtedy jeszcze mamie było przykro gdy "wyproszono nas" z konsolacji. Jak widać zawziętość katolicka utrwaliła się, utwardzając zawziętość świadkowską. Nie chcę tu wywlekać szczegółów spraw spadkowych, lakonicznie jednak stwierdzę, że w tym względzie zawziętość katolicka wygrała nokautem z uległością świdkojehowską. Ale cóż, KK przypisuje sobie ponad 2000 letnią tradycję, więc i zawziętość silniejsza.