2Kor 5:1-9
1997
„Wiemy bowiem, że jeśliby nasz ziemski dom, ten namiot, się rozpadł, to będziemy mieć budowlę od Boga, dom nie rękami uczyniony, wieczny — w niebiosach. Bo w tym domostwie naprawdę wzdychamy, gorąco pragnąc przyoblec się w to, które jest dla nas z nieba, aby rzeczywiście się w nie przyoblekłszy, nie okazać się nagimi. My, którzy jesteśmy w tym namiocie, istotnie wzdychamy, przytłoczeni; nie chcemy bowiem go zdjąć, lecz przyoblec się w ten drugi, żeby to, co śmiertelne, zostało pochłonięte przez życie. A właśnie na to zrodził nas Bóg, który nam dał zadatek tego, co ma przyjść, mianowicie ducha. Toteż zawsze jesteśmy pełni otuchy i wiemy, że dopóki mamy dom w ciele, jesteśmy nieobecni u Pana, gdyż chodzimy dzięki wierze, a nie dzięki widzeniu. Jesteśmy zaś pełni otuchy i radzi bylibyśmy raczej stać się nieobecni w ciele, a znaleźć dom u Pana. Dlatego też stawiamy sobie za cel, żebyśmy — czy to mając u niego dom, czy będąc u niego nieobecnymi — byli godni jego upodobania.” (2Ko 5:1-9)
2018
„Wiemy przecież, że jeśli nasz ziemski dom, obecny namiot, się rozpadnie, otrzymamy budowlę od Boga — wieczny dom w niebiosach, którego nie zbudowały ludzkie ręce. W tym ziemskim domu naprawdę wzdychamy, bardzo pragnąc wejść do tego, który przygotowano dla nas w niebie — wejść do niego, żeby nie być bez mieszkania. W tym namiocie przytłoczeni wzdychamy, ale nie znaczy to, że chcemy z niego wyjść. Chcemy raczej wejść do tego drugiego — żeby życie wchłonęło to, co śmiertelne. A przygotował nas do tego Bóg, który dał nam ducha jako gwarancję tego, co ma przyjść. Zawsze więc jesteśmy pełni ufności. Wiemy, że dopóki żyjemy w tym ciele, jesteśmy daleko od Pana. Kierujemy się wiarą, a nie tym, co widzimy. I jesteśmy pełni ufności. Wolelibyśmy nie żyć dłużej w tym ciele, a znaleźć dom u Pana. Jednak czy będąc w domu z nim, czy daleko od niego, stawiamy sobie za cel, żeby cieszyć się jego uznaniem.” (2Ko 5:1-9)
Uff długi fragment. Nie wiem czy są widoczne jakieś zmiany.