Szczerze: Ty czepisz się mnie.
Wybacz jesli zabrzmiało to zbyt opresyjnie w stosunku do Ciebie, nie było to moją intencją.
Może powinienem napisać mniej
ad personam, że chodziło mi o zbyt drobiazgowe odnoszenie sie do poszczególnych tekstów ŚJ. Ale tak jak napisałem - poniekąd sami sobie są winni prowokując taki styl dyskusji.
Dodam tylko na marginesie, że żadna z moich wypowiedzi na tym forum to nie jest prowokacja. Nie zbieram na nikogo żadnych haków. Ani na ŚJ, ani na katolików, ani na protestantów ani na mormonów ani na nikogo.
A to porownanie przekładów, do którego się odniosłeś było w mojej ocenie czymś pozytywnym wizerunkowo dla Organizacji. Więc nię był to dla mnie żaden poszukiwany hak - wręcz przeciwnie
Ale rozumiem, że mozna mieć tu rózne zdanie w tej kwestii.
Bardzo dobrze, że Roszada się czepia. Dzięki temu wychodzi na światło dzienne wiele ich nieścisłości, błędów i przekrętów. Ktoś, kto nie był nigdy świadkiem Jehowy, albo nie zna ich dostatecznie dobrze, nie zrozumie, że organizacja zawsze stawiała się ponad wszystko inne, dawała do zrozumienia, że wszystko robi najlepiej i że sam Bóg bezpośrednio tym wszystkim kieruje. Ujawnienie tego, co pokazuje Roszada zadaje kłam tym twierdzeniom.
Tutaj rzeczywiście, troche się zgodzę.
Faktycznie, dla mnie organizacja ŚJ jest obojętna emocjonalnie. Interesuję sie nimi o tyle, o ile podobaja mi się ich niektóre materiały - w tym ten Zrewidowany PNŚ.
Z tego tez powodu umyka mi najprawdopodobniej caly kontekst bycia "wewnatrz", bycia "w strefie wpływu" organizacji. Cały ten mechanizm wywierania presjii psychicznej na jej członków itp.
Ale tak czy inaczej, uważam, że najlepszą polemika jest polemika merytoryczna, wolna od emocji. Nie lubię agresji, nie lubię argumentów personalnych. Lubię konfrontacje argumentów
Tylko, że któż z nas potrafi na 100% pozbyć się emocji w czasie dyskusji? Jest to faktycznie bardzo trudne.