Droga Apostates
Fanatykiem nigdy nie byłem i nie jestem - zawsze szanowałem i szanuje ludzi (prawych z zasadami) .
Uznaję nauki Jezusa (Chrystusa) za najlepsze dla mnie .
Zresztą - czy Jezus popierał fanatyków ?
- jestem tolerancyjny - aż do chwili - jak komuś nie wystarczy nastawić drugi policzek .. Jezus nie był 'chłopcem do bicia' ..
Wiesz o tym zapewne .
Jezus nauczał między innymi aby zło dobrem zwyciężać - niestety w praktyce (czasem) to zwycięża właśnie zło ..
I tu zaczyna się dylemat wiary .
Sawaszi , słusznie napisałeś o tolerancji która to również ma związek z tym zagadnieniem.
Napiszę co dla mnie oznacza termin tolerancja.
Uważam , że tolerancja to nie pojmowanie nauk, to nie podporządkowanie się jakiejś grupie , otoczeniu lecz szanowanie innych poglądów – odmienności w sensie akceptacji drugiego człowieka z jego poglądami bez narzucania swoich racji , to akceptacja ludzi takimi jakimi są , oczywiście wykluczając skrajne , patologiczne zachowania, czyny które szkodzą / wyrządzaja krzywdę innym , bo z pewnością antywzorców nie można tolerować lecz na pewno reagować na wszelkiego rodzaju dewiacje.
Przytoczyłam wcześniej definicję fanatyzmu - i tu , skrajna nietolerancja wobec przedstawicieli odmiennych poglądów.
Czym jest ta skrajna nietolerancja? Wg mnie są to prześladowania.
prześladowanie «stałe przykrości, szykany wymierzone przeciwko osobom o innych poglądach, innej wierze itp.»
Moje osobiste refleksje.Wiara jest sprawą osobistą , intymną.
Ludzie niechętnie mówią o swoich wątpliwościach… , nie są pewni reakcji otoczenia , nie chcą być izolowani , spychani na margines , wytykani palcami a nawet szykanowani przez środowisko w którym przyszło im żyć lub pracować , poza tym czują się w swoich przekonaniach osamotnieni.
Często słyszymy słowa: „Powinieneś wierzyć tak i siak!”
Jak długo można czuć się winnym , że cenisz sobie wolność swoich własnych przekonań , przemyśleń , refleksji itp.
Czasami nasza szczerość może przysporzyć nam kłopotów – nasi znajomi zaczynają nas unikać albo co gorsza prowokować….. , ale bardzo często jest i tak , że to "my" tzw. „odmiency” – również agnostycy czy ateiści prowadząc nieumiejętnie dyskusje – swoim zachowaniem , wyrażaniem myśli prowokujemy innych do sporów przez co nasi najbliżsi zaczynają nas unikać co nie dziwi mnie wcale, bo któż dałby radę przebywać w towarzystwie osobnika który swoją prawdą , racją będzie do bólu nas „nawracał”?
Może to nie odmienność w poglądach zniechęca jednych do drugich lecz brak umiejętności szanowania innych, mimo nie zgadzania się z ich poglądami.
Trochę o sobie:Szczęśliwa agnostyczka , żona i mama miesięcznego synka.
Miłośniczka podróży - i tu przy okazji interesuję się również kulturą i wierzeniami innych ale nie po to aby mówić takim osobom , że są w błędzie (bo być może to ja jestem w błędzie) , nie po to aby przekonywać…. tylko zwyczajnie z zaciekawienia.
Nauczyłam się żyć w kraju emigrantów – mieszanki narodowej ludzi z całego świata i dla mnie bliscy są Ci którzy – ujmę to ogólnie mają piękne wnętrze bez względu na tożsamość w sensie pochodzenia – narodowość , kulturę , kolor skóry , wyznanie itp.
Jednak był taki moment w moim życiu kiedy będąc jeszcze osobą wierzącą , ale już długo poza organizacją wpadłam z deszczu pod rynnę - dawałam się sprowokować gdzie w prowadzeniu dyskusji z mojej strony nie brakowało nieraz sarkazmu - brakowało mi tej umiejętności szanowania innych pomimo nie zgadzania się z wieloma poglądami przede wszystkim i teraz dla mnie – tylko doktrynami – i tu ciała kierowniczego a w ślad za przywódcami – osób w organizacji z czego dumna nie jestem. Bardzo często dla osób gdzie Biblia która jest autorytetem stała się niestety przedmiotem przewrotnych sporów w których i ja brałam kiedyś udział.