A ja Wam powiem, że tak teraz sobie przypominam, jaki miałem niesmak, gdy usłyszałem po raz pierwszy o sprzedaży jakiejś Sali. Było to bardzo dawno temu, jednak jakoś będąc na tym brooklyńskim haju, zagłuszyłem to w sobie. Odezwał się bowiem taki żal - no jak to, nasza (Jehowy, Jemu poświęcona) Sala, nagle przejdzie w obce ręce do celów niewiadomych? Na salkę szkoleniową, siłownię, warsztat samochodowy...co gorsza - obiekt fałszywego kultu z wielkim krzyżem na przedzie? Tak, tak sobie myślałem podświadomie. Teraz jak to czytam, to wraca mi to trochę, ale jednak wyraźnie widzę nadrzędny cel - biznes. A jest to biznes sponsorowany przez szczerych, biednych i prostolinijnych ludzi czekających, aż ktoś niewidzialny rozwiąże ich problemy z utrzymaniem, w które popadli przez cynizm i wyrachowanie leśnych dziadków z amerykańskiego Watykanu.