moje trzy grosze:
Kiedy zauważam euforycznych rzeczników (Ww), przy stojakach, czy przedstawiania przez nich ''cudownej nadziei'', nachodzi mnie refleksja: kiedyś takim zwolennikiem byłem, przez swoje samo zaparcie, gorliwie przekazywałem tę wiedzę.
Myślałem, że pomogę ludziom odnaleźć właściwą drogę zbawienia.
Kiedy uczestniczyłem (nie skłamię) gorliwie z głębokim zaangażowaniem, rozmawiałem z osobami, które mają taką postawę jaką mam teraz obecnie ex-SJ, otrzymywałem odpowiedź przeczące moim ideom, których byłem zwolennikiem.
Pamiętam jedną z rozmów, która mnie utkwiła gdzieś głęboko w pamięci:
Była długa dyskusja z mężczyzną około (40 lat), był z dzieckiem w parku (często też dyskutowałem gdy spacerowałem z pieskiem).
Ten człowiek, powiedział wiele ciekawych rzeczy-zaskakujących wiadomości o (Ww)!!, byłem tym bardzo przerażony, odpowiedziałem: musi Pan być bardzo rozgoryczony naszą organizacją, trudno w to uwierzyć.
Nie naciskał mnie, kiedy przedstawiał pewne argumenty, wysłuchałem z spokojem, podziękowałem za rozmowę, odszedłem.
To co usłyszałem, potraktowałem z lekką ironią, nie wierzyłem w takie usłyszane paszkwile, zająłem się dalszą ewangelizacją w parku.
Dlaczego tak piszę, może ktoś wtrącić:
Ponieważ wiem z autopsji (i wielu z forumowiczów również) jak odbierają sJ nieprzyjemne informacje o (Ww), którą uważają za prawdomówną, zbawczą i nieposzlakowaną.
Kiedy nastąpił dla mnie czas przebudzenia z letargu i powoli łączyłem elementy w całość układanki, przypomniała się powyższa rozmowa, która pomogła podjąć konkretną decyzję: KIM, CZYM jest (Ww).
Dlatego kiedy spoglądam na żołnierzyków (Ww), stwierdzić mogę:
Musi nastąpić odpowiedni czas i moment jakiś wstrząs, przełom dla każdego z nich, aby inaczej spojrzeli co czynią w słusznej w ich przekonaniu sprawie.
Przykro widzieć osoby, młode, starsze tak nastawione i zindoktrynowane przez fałszywe wartości (Ww)-tak odczuwam