Pewien kolezka z dawnych lat wylecial za notoryczna jazde bez biletu.
żeby taki "grzech" wydał się i wywołał publiczne zgorszenie to koleś musiałby 3x w ciągu roku dostać "opłatę dodatkową" i żadnej nie zapłacić a potem zlekceważyć sobie proces sądowy który odbywa się w uproszczonym trybie nakazowym.
Wygląda to tak, że przychodzą różne listy "nasz zapłacić", a ktoś sobie lekceważy. Jeśli ktoś kompletnie się tym nie przejmuje i nie odróżnia windykacji od egzekucji to pewnego pięknego dnia po prostu musi przyjść list z sądu że "sąd skazał cię na karę pieniężną taką a taką i albo płacisz albo odsiadka, ale możesz się odwołać".
Jak ktoś (nawet na wezwanie sądu) ani nie zapłaci ani nie odwoła sie ani nie poprosi o rozbicie na raty to dopiero wtedy (zupełnie wyjątkowa sytuacja) przyjeżdża policja zwinąć ktosia i odstawić do zakładu karnego.
Jeśli tego ktosia policjanci zwinęliby spod sali królestwa w trakcie gdy witał sie ze starszyzną zborową - to owszem, potrafię wyobrazić sobie że ktokolwiek się tym zainteresuje powoła komitet sądowniczy i delikwenta wykluczy.
Gdyby koleś notorycznie jeździł na gapę ale miałby chociaż trzy kropelki oleju w głowie to stawiłby sie w sądzie grzecznie poprosiłby o łagodną karę i uzasadniłby że nie ma pieniędzy. Dostałby jako karę kilka godzin grabienia liści na tym sprawa by się skończyła.
Jeśli ktoś nawet "sobie nagrabi"
ale ma odrobinkę rozumu, to sprawa skończy się na tym że "masz grabić liście bo sobie nagrabiłeś"
i wtedy pewnie starszyzna o niczym by nie dowiedziała się.