Nie oddałam działki ani domu , ale poświęciłam wiele lat i pieniędzy mieszkając przy sali .
Kiedy mieliśmy zamieszkać ( stan surowy , bez prądów , instalacji wodnej , ), do pomocy było tylko trzech braci . Mieszkaliśmy z małym dzieckiem na betonie, w surowych murach. Pomimo , że zawsze miałam świadomość , że to nie moje i kupowaliśmy jak najtaniej to i tak włożyliśmy w to kupę kasy .
Pomimo , że mam umowę z Nadarzynem o zwrot pieniędzy właściwie symbolicznych nigdy nikt z "góry" nie uznawał za stosowne wywiązać się z tej umowy.
Rzeczywiście mój mąż nie uważał za stosowne upominać się o zwrot pieniędzy, bo przecież - przerzucą to na zbór! Miał tego świadomość i nie chciał obciążać braci .
Ktoś powie , że mieszkałam za darmo , ale myli się , dlaczego ? otóż koszty były ogromne np. ogrzewanie kosztowało mnie co miesiąc prawie 1000zł ! Dlaczego ? bo najzwyczajniej było wiele błędów budowlanych. Kiedy były wybryki chuligańskie nie było nikogo kto by nas wsparł . Odśnieżanie , spadało na mojego męża . Tylko dlatego , że zawsze miałam buntowniczą duszę nie " zjedli " nas całkowicie.
Oczywiście nie sprzyjało to naszemu małżeństwu , mąż zawsze był pomiędzy "młotem a kowadłem" tzn pomiędzy żoną a zborem . Zawsze wybierał zbór .
Zanim zbór wybudował salę , zebrania odbywały się w domach , które bracia oddawali na sale. Zawsze było to dawane z serca , traktowane jako przywilej , życie weryfikowało ten przywilej , żadnej prywatności , wymagania i jeszcze raz wymagania .
Mając " przywilej" mieszkania przy sali wiem jak smakuje ten miód .
Jeżeli moja umowa przyda się w wykazaniu jak pazerny jest Wts jestem gotowa ,
Acha zapomniałam dodać , że kiedy poruszyłam ten temat, tzn zwrotu , usłyszałam " no przecież mogliście się upominać - TO BYŁA WASZA DECYZJA. A ja na to a Nadarzyn nie poczuwa się do wywiązania się z umowy?