Chwile zwątpienia są zawsze.
Ja nawet jeszcze po 10-15 latach po odejściu miałam takie myśli że Jehowa widzi moje niewlaściwe uczynki i zgładzi mnie w armagedonie jak muchę.
Zdarzało mi się nawet jakoś nieudolnie modlić do jehowy.Nie że po prośbie.Tylko w sytuacjach jak miałam poczucie że mam za dużo grzechów,to się z tych grzechów tak jak by spowiadałam.
Ze dwa razy to mi się nawet zdarzyło że "uzgadniałam"z Jehową warunki
mojego ewentualnego powrotu do organizacji.
Ta sekta odciska ogromne piętno i często nie obywa się bez pomocy specjalistów żeby się skutecznie wyrwać ale warto.
W chwilach zwątpienia dobrze jest sobie policzyć koszty ew. pobytu w sekcie i zyski z życia pełną piersią poza sektą.
Zwazywszy że żadna jehowa nie istnieje(jak mawia mój mąż,katol perfidny
) i zycie jest jedno to warto je dobrze wykorzystać.