Dzień dobry,
mniej więcej od roku wpadam na Wasze forum, jestem pod wrażeniem szczerości i bezpośredniości zamieszczanych tu wpisów... Historie nieraz są wstrząsające, pokazujące bohaterskie wyjście z głębokiego uwikłania. Lekcja odwagi osobistej i cywilnej!
Nie jestem "Świadkiem" i nigdy nim nie byłem. W rodzinie też nie mam ŚW. Od lat intrygowali mnie Świadkowie, nie doktryna lecz sytuacja psychiczna (fenomen) ludzi, którzy głęboko wierzą podporządkowując swoje życie codzienne i uczuciowe doktrynie - która jest tak p o t w o r n i e z b i u r o k r a t y z o w a n a i n u d n a.
Na początku lat osiemdziesiątych byłem na dwóch Waszych "zlotach" (nie wiem jak nazywacie takie duże zjazdy), które odbyły się na stadionach, jeden w Warszawie a drugi w Gdańsku. Potem w Toruniu zacząłem nawet studium biblijne, przyznam że moje intencje nie były czyste (co nie znaczy, że brudne
- myślałem, że może przy tej okazji uda mi się porozmawiać w sposób bardziej osobisty z chłopakiem, który je przeprowadzał. Ale gdzie tam, walił on jedynie seriami cytatów z pisma a były to takie czasy, jeśli moja pamięć nie poplątała, że Strażnica uważała Unię Europejską za iluśtam-rogą bestię z Apokalipsy. Pewnie ilość krajów członkowskich pasowała wówczas do ilości rogów... Głosiciel nie tracił czasu, a może nie chciał ryzykować wycieczki na grząski grunt, jakim jest pytanie o to, jak się żyje w tak sztywnej grupie religijnej.
Odwiedziłem Salę Królestwa w Kaszczorku pod Toruniem, Boże co za nudy, sztywność, sztuczna życzliwość.Lepiej śpiewają Adwentyści Dnia Siódmego, prawosławni a nawet, przepraszam za drobną złośliwość, katolicy.
Wyprowadziłem się z Torunia ale jeszcze przez wiele lat Świadkowie nachodzili moich rodziców, całkowicie nie zainteresowanych. Pewnie zanotowano ten adres, że tu wpuszczają, wiecie może coś o tym?
Bawiły mnie w waszych publikacjach infantylne, słodkie obrazki raju, gdzie mężczyzna na pierwszym planie wygląda jak biznesmen w weekend, cóż - pewnie miały pasować do marzeń o domu z ogrodem i braku trosk materialnych. Z czasem pojawili się na obrazkach przedstawiciele innych ras, ale ten styl biznesmena po godzinach został utrzymany. A ten domek w ogrodzie obity białym sidingiem, wygląda bardzo anglosasko...
W Warszawie to samo, czasem ktoś do mnie puka (bo nigdy chamsko nie zatrzasnąłem drzwi), rozmowa grzeczna i niby serdeczna, ale szczera - NIGDY.
Kilka lat temu publikacje ŚJ zmieniły się, unowocześniły wizualnie. Poradnik dla młodzieży przypomina współczesny przewodnik turystyczny. Przestano straszyć, ostrożniej wzmiankuje się daty : - ) Ciekawe, czy te zmiany zostały doradzone przez jakąś agencję Public Relations? Pojawiły się tajemnicze - z punktu widzenia laika - teksty o niewolniku wiernym i rozumnym. Pewnie czemuś ma to służyć, jakimś doktrynalnym celom, podobnie jak Boże Ciało wynalezione w pewnym momencie przez Kościół Katolicki... Na skrzyżowaniach ulic i przy metrze stoiska Świadków, stoją tam godzinami gwarząc między sobą pewnie o dzieciach, chyba odbębniają obowiązek. Gazetek na stoisku coraz mniej, czasem wezmę jedną (tylko jedną, bo nie chcę nikogo obciążać finansowo -nie wiem kto za nie płaci). Jak bym nie zagadnął słyszę odpowiedź niczym z taśmy. Jeżeli tym ludziom płacą za poświęcenie czasu w służbie to może za parę lat okaże się, że w klepaniu formułek tańszy jest robot. A chciałoby się porozmawiać z człowiekiem...
Na tym forum znalazłem ludzi, z indywidualnymi historiami, emocjami. Odważnych, zdesperowanych, prawdziwych.
Pozdrawiam Was serdecznie
Zbyszek
Ateistyczny sympatyk