Poniżej świadkowo jehowowy fragment wywiadu z KAZIKIEM z książki Mikołaja Lizuta "Punk Rock Later":
"...
Po raz pierwszy poczułem opresyjność systemu w stanie wojennym. Wtedy to poczucie wspólnoty dogoniła treść. Pojąłem, że uczestniczyliśmy w ruchu, który usiłował to państwo jakoś zmienić. To wszystko sprawnie spacyfikował generał Jaruzelski. Gdy to wszystko runęło, pojawili się świadkowie Jehowy. Oni sprzedali mi obraz świata, który był dla mnie światłem w tej całej beznadziei.
- Jak się z nimi zetknąłeś?- Przyszli do mnie do domu. Moja mama i babcia nigdy ich nie wpuszczały, ale wtedy akurat ich nie było w domu. Ja ich wpuściłem i zacząłem z nimi rozmawiać. Powiedzieli, że nie ma się co martwić, bo te wszystkie rzeczy, które się tu dzieją - „Solidarność", stan wojenny - za chwilę będą należały do przeszłości. Chodzi o to, żeby przeżyć tę chwilę i wejść do Królestwa Jezusa, które nadchodzi. Dali mi nadzieję, w którą bardzo mocno uwierzyłem: to, co się dookoła dzieje, jest jakby poza mną. Muszę jeść, pić i spać, żeby przeżyć, ale nic ponadto. Żadnej współpracy z szeroko pojętym „Babilonem". Chodziłem regularnie do świadków Jehowy na studium biblijne. Nie zdecydowałem się jednak na chrzest, bo musiałbym przestać grać.
- Dlaczego akurat świadkowie Jehowy byli dla Ciebie takim odbyciem? Przecież wcześniej
zetknąłeś się z katolicyzmem.- Tak. Przyjąłem wszystkie sakramenty, jakie do 18. roku życia można przyjąć. Chodziłem do kościoła i na religię. Natomiast tam nigdy nie odczułem obecności absolutu. W kościele najbardziej czekałem na zdanie: „Idźcie, ofiara spełniona". Byłem nieuświadomionym ateistą.
- Na czym więc polegała teologiczna wyższość świadków Jehowy?- Urzekło mnie w nich to, że przynieśli mi Pismo Święte. Przedtem była to dla mnie taka księga, której normalny człowiek nie jest w stanie przeczytać i pojąć. W kościele ksiądz czyta tylko Ewangelię i urywki ze Starego Testamentu. Oni pokazali mi, że Biblię można samemu przeczytać i zrozumieć.
Zobaczyłem, jak bardzo powołujący się na Pismo Święte katolicyzm różni się od tego, co tego co tam jest napisane. W religii katolickiej czczona jest Matka Boska i wizerunki Boga, choć zakazuje tego Biblia. Katolicy wierzą też w nieśmiertelną duszę. Niczego takiego nie ma w Biblii. Dusza człowieka to krew, dlatego świadkowie Jehowy odmawiają transfuzji.
- I uwierzyłeś w to, że dusza to krew?- Tak.
- A czyją duszą jest krew syntetyczna?- Pytałem ich o to - niczyją. Traktują ją jak lekarstwo. Można ją przyjmować.
- A jeśli ktoś przyjmuje krew od innego człowieka?- Jeśli robi to świadomie, to ciężki grzech...
- Ale co się dzieje z duszą?- Tak daleko w to nie wnikałem. Wtedy wszystkie odpowiedzi świadków Jehowy były jasne i logiczne. Nie interesowało mnie, co się stanie, gdy zmieszamy dwie dusze.
- Nie obraź się, ale to trochę naiwne. Co byś zrobił, gdyby ktoś z Twojej rodziny potrzebował transfuzji?- Ja na pewno nie odmówiłbym transfuzji dla swojego dziecka. Mój obraz świata nie jest czarno-biały, ma też wiele odcieni szarości. Jednak dla świadków Jehowy nasze obecne życie jest tylko próbą przed większym koncertem. Oni czekają na raj, który nastąpi kiedyś na Ziemi. Jeśli więc nie godzą się na transfuzję krwi dziecka, to żeby uratować mu przyszłe życie w raju, choć kosztem tego doczesnego.
- Więc nie jesteś dobrym świadkiem Jehowy?- Słabym też nie. Przecież wyraźnie powiedziałem, że się nie ochrzciłem.
- Ale wierzysz w Boga?- Dzisiaj zakładam, że Bóg jest. Zrobiłem się agnostykiem. Nie jestem pewien, czy potrafię dotrzeć do sedna sprawy. Wiem też, że mój świat nie jest jedyny. Są różne, prawomocne sposoby dochodzenia do Boga i odchodzenia od Niego. Z czasem stałem się człowiekiem bardziej tolerancyjnym."
...
do powyższego dołączam pozdrowienia:
Punx not dead! wszakże
Nie ma El Dupy gdy rozum lodem skuty