Wracając do tematu wątku.
Stanęłam w drzwiach, w służbie, wstęp z czasopismem, a gościu po moim wstępie mówi tak:
- Pani (i tu moje imię) A mówicie, że wy tacy porządni jesteście, a ostatnio śj., wyciągali z knajpy, takiego jednego waszego (tu imię) naprutego jak świnia!
- A i już nieraz go takiego widziałem, rządził napity z kolegami!
- To gdzie ta wasza porządność?
- Jak to tam u was jest?
- Jesteście tacy sami jak my, niczym się nie różnicie!
Wiedziałam o kogo chodzi i zdarzenia, na które się powoływał mój rozmówca, były prawdziwe.
Nie wiedziałam, co powiedzieć, w pierwszej chwili, ale słyszałam, że w zborze są prowadzone rozmowy na jego temat.
Więc odpowiedziałam, że skoro tak sprawy wyglądają, napewno bracia się tym zainteresują.
I nie będzie tolerancji dla takich zachowań.
Gościu wkrótce został wykluczony, ale było mi głupio, że muszę znosić takie zarzuty.
W dodatku prawdziwe i nie można było im w żaden sposób zaprzeczyć.
Nie cierpiałam takich sytuacji.