Chciałem dodać jeszcze jeden uderzający przykład zachowania, które uważam za wyniosłe bowiem pokazuje, co bycie starszym robi ludziom z mózgów.
Zbór, małżeństwo z dwójką kilkuletnich dzieci, nagle mąż zdradza żonę, okazuje się, że bił dziecko, żona odchodzi z dziećmi, sąd po jej stronie.
Ówczesny starszy czytający list tego gościa, który potem się odłączył, po jakimś czasie przestaje być starszym w niejasnych okolicznościach - chodzi po zborze i próbuje się jakoś tłumaczyć.
Mija pewien czas, on chodzi po braciach i pokazuje jakieś bliżej nienazwane notatki - być może nawet list tamtego burzyciela rodziny - i broni go, próbuje tłumaczyć, że to nie do końca jego wina itp.
Nieważne co tam było między nimi, nieważne, że on jest poza społecznością, zrujnował życie kobiecie i dwójce dorastających dzieci, to jest niemoralne i nieetyczne.
Ale ten były starszy zachowuje się po prostu - no nie wiem, brak mi słów uznawanych powszechnie za obyczajne - a ponadto jest pracownikiem urzędu skarbowego i bracia mają do niego takie zaufanie, że dają mu zaznania roczne do rozliczenia, a tu tak można na niego liczyć. W ogóle na to może być paragraf, ale nie w KC czy KW, a w KK.
Ja nie mam do niego już w ogóle szacunku, natomiast ogólnie do starszych żadnego zaufania. Dzisiaj są, a jutro mogą nie być; dzisiaj może się kończyć ich komitet, a jeszcze wczoraj przyjmowali zwierzenia - ha, spowiedź - zagubionej owcy.
A od jutra gość przestanie być oficjalnym powiernikiem tajemnic zborowych, ale co już wie, to pójdzie z nim razem w świat.