Cześć Petrus,
Witaj w rzeczywistości rozszerzonej
Wszystkiego najlepszego dla Ciebie i całej rodzinki, super,że jesteście razem no i jeszcze ta Mama:-)
Ja zostałem totalnie sam z tym całym bajzlem pokorporacyjnym,też od dziecka w org, cała rodzina wielopokoleniowo w sekcie.
Ostracyzm pierwsza klasa w moją stronę,najbardziej ze strony mojej rodziny całej bez wyjątku, następnie ciosy od "przyjaciół" i wszystkich znajomych, w sklepie jak ktoś mnie spotka to szybko zabiera zakupy do kasy i ucieczka jak najdalej i do dosłownie, jednen znajomy betonowy ogr, którego spotkałem przy kasie wręcz zaczął uciekać Na ulicy ludzie którym zawsze pomagałem będąc w zborze, nie odpowiedzą na dzień dobry, patrzą z pogardą i wyższością,jak wyciągam łapę żeby piątkę zbić to zabierają łapy chowają za plecy żeby przypadkiem nie zarazić się myśleniem , ale to wszyscy znamy,nikogo to nie omija.Boże nie policz im tego
Jednak z biegiem czasu stwierdzam,że i z takiego bagna da się wyjść, nie zawsze jest łatwo,ale da się wszystko na nawo zbudować:-)
Teraz mam już w swoim bliskim otoczeniu przyjaciół którzy sami mnie wybrali - nie ma żadnych warunków- czy może być lepiej?
peace and love
wybrańcuGwiazd! Petrus! Nie jesteście sami. Bardzo dobrze Was rozumiem. Zdecydowana część rodziny mną gardzi, wszyscy przyjaciele okazali się drewniani. Ani JEDNEGO telefonu, żeby zapytać dlaczego odeszliśmy. Nie będąc wykluczeni, naznaczeni, bez komitetu za jakieś "przewinienia" (według ich chorych rejestrów grzechów).
Nie są warci tego, żeby za nimi płakać. Ci ludzie są zniewoleni i wypłukani z uczuć wyższych.
Tak sobie myślałam nieraz, że gdyby na przykład moja super przyjaciółka od dzieciństwa, ciotka albo kuzynka odeszła nagle i niespodziewanie z orga, to nic by mnie nie powstrzymało od wykonania telefonu: "hej, co Ty, o co chodzi, że odchodzisz? zwariowałaś?, weź pogadajmy...."
Odeszłam ponad dwa lata temu. Zero telefonów do dziś.
W orgu produkuje się Ludzi-Zombie.
ps. tak mi się przypomniało jak przeczytałam Twój post, że jedna moja dobra koleżanka ze zboru (zresztą bardzo fajna, nie raz się gościliśmy) uciekając przede mną, rozsypała na chodniku zakupy i o mało nie wpadła pod samochód. Żenujący widok naprawdę.
Po co nam tacy ludzie do życia? Bycie religijnym, lojalnym i duchowym takiego zachowania nie tłumaczy.....
Albo ktoś jest człowiekiem z klasą albo nie.
ps. Petrus, gratuluję decyzji. Pozdrawiam ciepło.