Rzeczywiście, z tymi statystykami niewolnika to niezły ambaras. Jak by do tego nie podchodzić, to i tak całej prawdy się nie dowiemy. Te sprawozdania są przede wszystkim dla szeregowych świadków i mają pokazywać, jak organizacja 'przyśpiesza', a nie dla 'byłych' świadków. Jak 'byli' zaczęli wykorzystywać niekorzystne dane w nie takich celach, jakby sobie panowie z CK życzyli, to oni postanowili przecież, że będą publikowane tylko 'dane budujące'. A co z tego wynika? Ano to, że będą pokazywać tylko jedną stronę medalu to raz, a po drugie, dojdą kolejne możliwości ukrywania niekorzystnych danych. Przecież w tej Bożej organizacji danymi manipuluje się już od zarania na 'wejściu' ( jak każda 'porządna' sekta głosząca 'prawdę i tylko prawdę'), pokazując całemu światu chrzest na kongresach. A dlaczego na tymże kongresie, także na oczach opinii publicznej, a przeważnie dla wyrobienia sobie właściwej opinii świadkowskiej, nie obraduje komitet sądowniczy? Przecież dopiero ilość ochrzczonych minus ilość wyrzuconych daje właściwy wynik błogosławieństwa Jehowy. I jakież to byłoby ułatwienie! KS na pewno wtedy nie wyrzucał by z tak wielką ochotą jak teraz. Już to widzę, jak ci co odchodzą dobrowolnie, czytają na kongresach swoje listy pożegnalne. Ach! Już łza kręci się w oku!
A w programie kongresowym byłaby rubryka: 'Chrzest', a zaraz po nim 'uroczyste pożegnanie odchodzących do Babilonu Wielkiego'!
Który świadek dzisiaj tak zbudowany chrztem na kongresach pomyśli w domu pod koniec roku, aby siąść i wyliczyć sobie, ile osób opuściło organizację w tym roku? A ile w poprzednich latach? I dlaczego tak dużo? I gdzie idą i po co? A dlaczego przestali się bać Jehowy i Babilonu? A dlaczego odchodzą przeważnie starsi i pionierzy? Nie, bo on przecież ma w głowie tylko imponującą liczbę ochrzczonych! Ona mu przesłania wszystko.
Wracając do meritum sprawy, to obecne sprawozdania podają liczbę głosicieli, a nie tylko ochrzczonych świadków. Ochrzczonych mógłby zliczyć Roszada, mając dane początkowe. Nie każdy 'nieochrzczony' głosiciel daje się potem ochrzcić. Chociaż założenie jest, aby mu utrudnić rezygnację, to wciągnąć go już na początku do działania na zewnątrz. Poza tym, niedawno Nadarzyn podał, że w Polsce jest 10 000 nieczynnych. Nieczynny, to ochrzczony świadek, który nie głosi, ale często i nie chodzi na zebranka i nie daje na tacę. Często chodzi tylko raz w roku na pamiątkę, podnosząc corocznie statystykę. I wisi często tak całe dziesięciolecia. Czemu niewolnik takiego liczy i trzyma ? Bo podnosi statystyki? Bo on, jakby nie było, jest już w środku, co prawda tylko jedną nogą , ale na razie jest i się liczy, a innych trzeba dopiero zwerbować, a to nie jest takie szybkie i łatwe. Bo wiadomo, że nie odejdzie, bo ma całą rodzinę czynną w środku? A jak by odchodził, to może i innych pociągnąć za sobą. A przecież w Objawieniu 3:16 Jezus zaleca letnich wyrzucać. Niewolnik nie stosuje się do zaleceń swego chlebodawcy i kariero dawcy (są na szczycie i będą u Jezusa boku na szczycie). Ilu byłoby na świecie świadków bez tych letnich? 10 000 w Polsce nieczynnych razy większość krajów podobnie dużych i w miarę wykształconych i bogatych, gdzie organizacja jest podobna liczebnie. A ile jest większych od naszego kraju? na przykład ile jest nieczynnych w USA, gdzie świadków jest prawie 1,5 miliona?
A następną sprawą są godziny. Ileż tam jest furtek i możliwości. A samo stanie ze stojakiem i zajmowanie się wszystkim, tylko nie głoszeniem 'dobrej nowiny', to powinno się liczyć czy nie? A rozmowa z odstępcą przy stojaku to się liczy? Przeprowadziłem sporo takich rozmów, napędziłem im trochę godzin, czy nie? Pewnie tak, bo przecież reklamują stronę Internetową, a wszystkie sekty teraz werbują przecież przez Internet. Dlatego siedmiu wspaniałych teraz tak się udziela w telewizji Broadcasting. Czym się różnią od dawniejszych "telewizyjnych kaznodziejów"? Tylko tym, że tamci byli kaznodziejami telewizji analogowej, a ci internetowej. Ale poprzedni niewolnik na tamtych nie zostawił suchej nitki. Bo zarobili niezłą kasę. A ci z Warwick nie chcą być gorsi. Wiedzą przecież, ile można na tym ugrać. A jak im się liczą godziny spędzone w służbie wpatrzonych w nich jak w idoli dzieci i młodzieży? Czy więc na danych zbieranych w organizacji można polegać?