Czy często się zdarza, że przysyłani są starsi z innych zborów, na stałe, niejako w teczkach przywiezieni?
Dla jednych zjawisko jest niezdarzające się, bo takiego czegoś nie widzieli.
Dla tych co całe 'życie' byli tak rzucani po zborach jest to chleb powszedni.
Po scaleniu wielu zborów w PL zmiejszyły się znacznie problemy kadrowe, a co za tym idzie oddelegowywanie starszych może być rzadsze nią przed laty.
Czy z braków starszych?
Czy dla uporządkowania zboru?
Czasem z braku starszych. Czasem ze słabej jakości starszych.
Czasem dla potrzeb terenowych - nieduży zbór a obszar terenu tak spory, że w pewnych miejscach nawet przez 10 lat nikt ze ŚJ nie zapukał. Najlepiej wtedy starszego pioniera, a jeszcze lepiej specjalnego.
Także dla uporządkowania. W sytuacji gdzie wyraźnie miejscowe grono starszych jest ogólnie skłócone.
Albo koordynator poszedł do odstrzału i istnieje poważna obawa, że zacznie się walka o tę pozycję, co skutkuje dalszymi zborowymi rebeliami. Wtedy lepiej jest kogoś z zewnątrz ściągnąć.
Lub też miejscowe guru po zrobieniu masy zamętu przy budowie nowej SK odlatuje na inne tereny, a pozostali starsi jak dzieci we mgle - zero myślenia i umiejętności. Wtedy też trzeba ściągać kogoś mądrzejszego.
Niekiedy (rzadko) dochodzi do skreślenia całego grona starszych. Masowa degradacja. Wtedy trzeba ściągać więcej nowych 'spadochroniarzy'.
Niekiedy przyjeżdża ktoś nowy oficjalnie na tzw potrzeby, a naprawdę, bo w poprzednim zborze był czarną owcą, chociażby dlatego, że był mądrzejszy albo zdolniejszy od pozostałej watahy starszych.
Albo podobnie, przyjeżdżają na potrzeby tylko dlatego, że w starym zborze wiele spraw to trupy w szafie i już czuć swąd, a oni np brali udział we wkładaniu tych trupów do szafy.
Czy po wizycie NO to następuje?
Wszystko jest po wizycie, a zarazem przed wizytą
NO jest łączem w kierunku BO. Po sprawozdaniu NO z obsługi BO może podjąć takie decyzje. Albo też NO podejmuje takie decyzje a BO tylko do nich się przychyla. Instytucja NO i BO jest ściśle ze sobą powiązana.
Czy tymczasowo?
Czy na stałe?
Nic w przyrodzie nie jest stałe
Czasem po 2, 3 latach taki 'spadochroniarz' chce wrócić do swojego macierzystego, bo sytuacja jakoś się ustabilizowała, a jemu ciążą dojazdy. Inni posiedzą do czasu jakiejś normalizacji, a potem znów gdzieś chcą być przeniesieni i tak też się dzieje. Inni zapuszczają korzenie. A jeszcze inni, gdy się wykażą, to po całym mieście krążą tam gdzie tylko potrzeba.
Jak to jest odbierane?
Różnie. Przez większość zboru z entuzjazmem początkowym. Następuje powiew nowego powietrza. Jest kogo poszarpać za rękaw ze swoimi sztucznymi problemami, na które machnęła ręką stara kadra.
Miejscowi starsi (niektórzy) się cieszą do momentu, gdy wyjdzie na jaw, że nowy jednak jest mądrzejszy i zdolniejszy od nas i może np wejść w skład komitetu służby po następnej obsłudze (jeśli wcześniej już to nie nastąpiło), albo zostanie KGSem.
W zborach typu 'czarnobyl', czyli gdzie polecieli wszyscy starsi, z nowych nie cieszą się zdegradowani i ich rodziny oraz te stronnictwa, które trzymają ich stronę.
Cieszą się ci, którzy uważają, że dzięki nowemu/nowym zbór jest lepiej zorganizowany i podniosła się jakość zebrań.
Poza tym jest wiele innych sytuacji, których nie sposób tu opisać.