Bo jeśli broń Boże, Bóg jest, to broń nas Panie Boże
Trzeba uważnie czytać Harnaś pisał, że być może Safari ma wątpliwości co do nieistnienia Boga.
Zwracam uwagę na formę i wielkość liter. Nie "jakiś bóg", tylko "Bóg"
Widzisz Safari, piszesz o ateistach jako dzieciach Bożych...
I masz rację
Ale to wygląda tak, jakby dziecko nie wierzyło, że ma ojca
Chciałaś coś z Biblii. Proszę bardzo, ale domyślam się, że nie o taki werset Ci chodziło
4 «Któż z was, gdy ma sto owiec, a zgubi jedną z nich, nie zostawia dziewięćdziesięciu dziewięciu na pustyni i nie idzie za zgubioną, aż ją znajdzie? 5 A gdy ją znajdzie, bierze z radością na ramiona 6 i wraca do domu; sprasza przyjaciół i sąsiadów i mówi im: "Cieszcie się ze mną, bo znalazłem owcę, która mi zginęła".
Jeśli ateiści twierdzą, że Boga nie ma, to po co dywagacje typu "Czy ateiści są Bogu potrzebni?"
Po co ateiści mają zajmować się czymś czy kimś kogo lub czego nie ma.
Młody rabin pytał starego rabina:
po co Wiekuisty, niech święte będzie Jego imię, stworzył tylu pogan, gojów?
Nie wiesz, powiedział stary rebbe:
żeby było czym w piekle palić.
Ateiści, tak jak ŚJ, potrzebni są Bogu by dopingowali do wiary i zdobywania wiedzy wierzących, którzy zasypiają.
Stąd Przebudźcie się!
Bogu nikt tak naprawdę nie jest potrzebny.Jest absolutem we wszystkim.Jakoś sobie istniał,zanim pojawił się człowiek,a potem i ateiści.To tak jakby zapytać się:czy auta są Bogu potrzebne?
Dzięki za odpowiedzi.
Otóż zaczęła ten temat, gdyż ostatnio spotkałam się z ostacyzmem ze strony kolegi, który należy do "Wody życia". Chciał ze mną rozmawiać o Biblii i Bogu. Pytałam kilka razy, czy na pewno chce rozmawiać na te tematy, bo nie chciałabym żeby nas to poróżniło. Zapewnił mnie, że nie poróżni. Na koniec rozmowy powiedział mi, że to była miła rozmowa, kulturalna itd. rozeszliśmy się jak dobrzy znajomi, uśmiechał się itd, mówił, że ta rozmowa była ciekawa, dobrze wymieniać poglady. Po czym zerwał ze mną wszelkie kontakty, które uprzednio były całkiem częste. Nie będę wchodzić w szczegóły jak mnie potraktował, ale myślę, że jest to godne niejednego Świadka. Edit: Wtedy pomyślałam: może gdyby w jego światopoglądzie było miejsce na różnorodność... może wtedy jakoś dałoby się bez ostracyzmu? To nie była osoba niezwykle istotna w moim życiu, po prostu znajomy ze wspólnej paczki - ale sytuacja ta dała mi do myślenia i zaczęłam się zastanawiać z jakiego przekonania wynika jego zachowanie. (Nie wiem czego uczą w Wodzie życia dokładnie, z tego co mi mówił, to spotykają się czytać Biblię wspólnie jako wspólnota i też mają zadanie nauczać. Może coś podobnego do SJ jeśli chodzi o
schemat nauk - podkreślam nie chodzi mi o doktrynę, a raczej o ogólny wydźwięk nauk i postrzeganie świata w kategoraich my-oni).
Czemu zaczynam kolejny taki wątek - bo choć istnienie Boga jest mi wielce obojętne, to w moim otoczeniu mam ludzi, którzy są wierzący i poprzez ich zachowania i rekacje koncept Boga jest częścią mojego życia, czy tego chcę, czy nie. Część
mojej rodziny to praktykujący ŚJ, co oznacza, że jednak z tym konceptem i przywiązaniem otaczających mnie osób chcę się liczyć, bo ich uczucia i pojmowanie świata są dla mnie ważne.
Wracając do tego, że pisałam z dużej litery - było to ze względu na to, że widziałam reakcję jednego z forumowiczów, który skrytykował kogoś za pisanie rzeczownika "BÓG" z małej litery. Skoro chciałam dowiedzieć się co myślą wierzący, nie miałam potrzeby podkreślać swojego światopoglądu poprzez pisanie "BÓG" z małej litery. Dla mnie to może być małą literą, jednak z uwagi na ładunek emocjonalny jaki to słowo wywołuje wśród ludzi (wierzących i niewierzących) postanowiłam użyć tej oto formy, której użyłam
Raczej nie ma to nic wspólnego w to, czy wierzę czy nie wierzę w Boga/boga/Boginię/boginię/Energię/energię/Miłość/miłość itd.
Zacytowałam te wypowiedzi, które pośrednio dały mi pośrednią odpowiedź na moje pytanie. I raczej nie w kwestii wiary