Myślę, że gdyby nie było Świadków Jehowy, a przecież trochę więcej niż 100 lat temu nikt o nich nie słyszał, to ten kawałek tortu przejął by inny system religijny.
Może bylibyśmy baptystami, mormonami, a może „elitarnymi" scjentologami …
Powstanie religii Świadków Jehowy to taki malutki, nic nie znaczący epizod w dziejach świata.
A jeżeli chodzi o jednostki…?
Część z obecnych Świadków Jehowy może już by nie żyło, bo w swoim życiu nie zaczęło by stosować się do zasad, których przestrzegania w tej organizacji się wymaga. ( nie pij, nie pal, nie ćpaj, dobrze się prowadź).
Niektórzy byli wcześniej zagubieni i dzięki SJtom znaleźli cel w swoim życiu. Myślą, że pomagają innym, głosząc jedyną prawdę o Bogu i to ich utrzymuje przy życiu.
Ci mają szczęście w nieszczęściu tzn w Organizacji.
Z kolei inna część, gdyby nie chory system jworga, dzisiaj pewnie by żyła. Mam na myśli doktrynę o krwi czy samobójstwa.
Tak samo pedofilia, rozpad rodzin, złamane serca matek, ojców i ich dzieci, wszechobecny ostracyzm, doprowadzają do tragedii rodzinnych, co w konsekwencji odbija się na całym życiu i psychice tych ludzi.
Tak naprawdę my jako Świadkowie Jehowy jesteśmy nie liczącą się w społeczeństwie maleńką, nic nie znaczącą grupą ludzi, która dzięki wolontariuszom i kilku ściemom utrzymuje się na rynku religijnym. I na pewno taki np. Mc Donald,czy
Ikea, nie mówiąc o Facebook ma większy wpływ na kreowanie światowego społeczeństwa niż Watchtower.
Przykre jest niestety to, że na dziś światowe społeczeństwa nie interesują się tragediami związanymi ze Świadkami Jehowy. No może poza Australią i przypuszczalnie Rosją. ( choć różne są ich motywy)
Tak samo jak nie obchodzi ich to, że codziennie gdzieś na świecie ginie 465 chrześcijan. Jedni i drudzy są ofiarami systemów totalitarnych.
Wszystko jest tylko kwestią skali, przepływu informacji i pieniędzy.
Niestety, bolesne i niezrozumiałe jest milczenie świata.