nie zastanawiam się nad wiekiem rozmówcy ale nad sensownością jego argumentu.
Aby "wyjaśnić naukowo" wyjście z Egiptu (w formie opisanej w księdze exodus) trzeba założyć że Izraelici szli przez Morze Czerwone mając ściany wody po lewej i po prawej ręce i że wraz z nimi szły zwierzęta.
Jeśli więc ktoś mówi o wietrze rozdzielającym wody morskie, ale ignoruje okoliczność że wiatr powywracałby i ludzi i zwierzęta to (nawet jeśli wydaje mu się że cokolwiek "udowodnił") tak naprawdę nie udowodnił niczego - a już na pewno nie udowodnił tego, że możliwe jest przejście dwumilionowego narodu wraz z udomowionymi zwierzętami przez rozstąpione Morze Czerwone.
A czy ktoś wyjaśnia naukowo wyjście z Egiptu? Nikt niczego nie udowadnia w sprawie wychodzenia Izraela skądkolwiek, a o samym zjawisku geofizycznym mowa. Takie rzeczy po prostu się zdarzają - abstrahując od Izraela w Egipcie. Skoro mieszkasz w górach to powinieneś wiedzieć, że kiedy wieje, to nie zawsze wieje wszędzie tak samo. Są strony zawietrzne i nawietrzne. Woda może się "cofać", bo wieje gdzie indziej, i ucieka z płycizny. Beduini to wiedzą i migrują, kiedy jezioro dosłownie znika jak Morze Karaibskie ostatnio. Jednak łatwiej o to przy płytkich zbiornikach wodnych.
Tekst Biblii nie mówi ponadto o żadnym Morzu Czerwonym wprost, a o YAM SUF, tj. o Wielkiej Wodzie Trzcin (jak wiadomo w wodzie słonej trzcina nie rośnie), a to różnie bywa interpretowane.