Jak wspomniałem, w wątku powitalnym, trafiłem na forum szukając informacji o tym co się stało w Australii.
No to w skrócie o mnie. Jak wspomniałem w organizacji nie jestem już kilka(naście) lat. Oficjalnie 4 lata, nieoficjalnie już 15 lat.
Będąc w zerówce, moi rodzice zaczęli studiować biblię z ŚJ. Ojciec po jakimś czasie zaprzestał, mama w 89 w Chorzowie przyjęła chrzest. Dalej jest w organizacji, cały czas mam z nią kontakt, więc min z tego powodu nie będę za dużo zdradzał, by nie miała problemów.
Byłem w trzech zborach, pierwszy i ostatni to normalne zbory. W pierwszym fajna atmosfera, dla młodzieży były organizowane spotkania z zabawami, były wycieczki, były zachęty do pomocy. Moje pierwsze problemy zaczęły się w drugim zborze, po przeprowadzce. Zbór z tradycjami przedwojennymi. Miałem wtedy 14 lat, byłem po chrzcie. I dość szybko zaczęto mnie, obserwować, czy za dziewczynami się oglądam. Pamiętam taką sytuację, że pewna starsza dziewczyna poznawała prawdę i w naszej paczce umówiliśmy się na wspólną kąpiel nad jeziorem. Jako jedyny tam dotarłem. Rozmowa toczyła się o wtedy dla mnie interesujących sprawach, koło zboru. Na następnym zebraniu, miałem rozmowę, gdzie starszy się spytał czy poza całowaniem coś było... Kurde, ja dopiero chyba dwa lata po tym zdarzeniu się całowałem ( oczywiście z dziewczyną
co by nie było jakiś skojarzeń ).
Oczywiście w tym jakże uduchowionym zborze nie było czasu na pomyślenie o młodych. By im jakieś spotkania zorganizować, no poza wyjazdami w teren. Więc dość szybko z ekipą zaczęliśmy sobie sami ten czas organizować. Robiliśmy ogniska, imprezy. Ale generalnie nie było jakiś ekscesów, nikt nie palił, nikt nie upijał się do nieprzytomności. Dość szybko coraz więcej osób się pojawiało. Imprezy zaczęły się przeciągać do rana. Ale to już miałem pełnoletność. No i zaczęły się pojawiać pierwsze ostrzeżenia do mnie.
Pewnego letniego lata, podczas jednej z imprez trochę jednak za dużo wypiliśmy, no i kolejni goście którzy przyszli zadzwonili do któregoś z rodziców. Uprzedzę fakty, te osoby były przed swoim ślubem, miały problemy o pewne, wiadome podejrzenia, które kilka lat później, w formie wyrzutów sumienia się ujawniły. Poszli do starszych i wykluczenie. Ale wtedy na chwilę odsunęli od siebie podejrzenia.
Efekt tej imprezy? Jako, jedyny nie mający rodziny w prawdzie, a podpadający starszym, to ja zostałem ograniczony.
I żeby było, śmieszniej, nie za upicie się, nie za przekleństwa. Ale za to, że nie posłuchałem starszych i poszedłem na imprezę. Czy mnie to zmieniło? Tak, po kolejnych imprezach jeździłem do dziadków, nie do domu
. Oczywiście reszta osób bawiących się na tymże ognisku może miała jakiś ochrzan od rodziców.
Aha, na zebraniu, na którym miało być ogłoszenie, nie byłem. Spodziewałem się, że z tej okazji będzie wykład. I tak było. No może dlatego, że tego starszego syn wpadł przed ślubem? A może dlatego, że zawiodłem zaufanie, bo co dwa tygodnie jako 19sto latek prowadziłem za niego zebranie książki? Kto to wie...
Potem tak się złożyło, że musieliśmy się wyprowadzić od ojca. Kolejny ostatni zbór, na mej drodze. Tu znów była normalna atmosfera, ja już zacząłem pracować. Powód wyprowadzki, jak się można domyślić, to pobicie matki przez ojca. Kilka spotkań ze starszymi i za każdym razem oczywiście jej doradzano bycie przy mężu...
Mieliśmy ciężką sytuację (jeszcze dwoje młodszego rodzeństwa), więc praca powodowała, że nie zawsze mogłem chodzić na zebrania.
A co było moim katalizatorem? No cóż, osoba, z którą się spotykałem. Mieliśmy plany, gdy najpierw dostałem kosza, a potem się okazało, że za moimi plecami się spotykała z innym bratem.
Kolejny katalizator był w pracy. Zacząłem poznawać korporację i zaczęło mnie dużo rzeczy uderzać, w organizacji. Jednak tu pewnie was rozczaruje, ale nie zacząłem zgłębiać rozbieżności. Po prostu zacząłem żyć swoim życiem, poznałem inną kobietę, wyprowadziłem się z domu i miasta.
Dlaczego postanowiłem, że nie będę tkwił w organizacji? No cóż planowałem z obecną żoną zamieszkać, więc oficjalnie o tym wszystkim mówiłem. Dostałem telefon żeby się spotkać, na co wyraziłem zgodę. Na spotkaniu w parku na ławce poinformowałem, że nie czuję się godny byciem świadkiem i tyle.
Ale jak na początku wspomniałem, niedawno się dowiedziałem, co się stało na południowej kuli ziemskiej. To był dla mnie szok, bo mimo wszystko nie byłem osobą, która pluła na byłą religię. Choć żeby być jasnym od kilku lat nie cierpię wszelkich religii.
Zacząłem szukać informacji i po kilka tygodniach czytania forum, w końcu stwierdziłem, że te poznane fakty powodują, że nigdy nie wrócę do byłej religii, to postanowiłem dołączyć do odstępców
.
Wybaczcie, że nie będę podawał nazw zborów, czy osób. Ale jak wspomniałem, moja mama utrzymuje ze mną kontakt, mimo swej wiary. Nie chcę jej robić problemów. Dwa, większa część osób z dawnej ekipy, jest przeze mnie ciepło wspominana, większość z nich gdy się spotykamy, to się przywita (nawet wielki kumpel będący sługą). Też nie chcę im sprawiać problemów...ale może i by nie dowiedzieli się, że tu pisze. Bo a nóż kiedyś może ich przekonam?
To też się u mnie zmieniło. Jeszcze rok temu nie zamierzałem nikomu nic narzucać, teraz jak się uda dłużej porozmawiać, to gdy poznam więcej faktów, postaram się coś przekazać.
I teraz mam prośbę. Chciałbym jeszcze doczytać o dołączeniu TS do ONZ, oraz o tych dokumentach wspominających o udziałach w firmach tytoniowych i zbrojeniowych. Ale, że jeszcze słabo po forum się poruszam, to gdyby ktoś mi na PW podesłał linki, będę wdzięczny.
No to z grubsza o sobie opowiedziałem
edit. chyba albo póki co nie mam aktywnej PW, albo jej tu nie ma?