- Doszły mnie słuchy, że jeden z uczestników akcji informacyjnej w Sosnowcu został rozpoznany i zaczepiony na ulicy przez starszego wiekiem świadka, który miał do niego wielkie pretensje i w sposób agresywny je prezentował. Chodziło mu o to, że według niego ten były świadek w Sosnowcu gadał głupoty, że wszyscy się zbłaźnili i w ogóle „dobrze, że wreszcie was policja zgarnęła, bo przynosicie ujmę Jehowie”. Świadek aż trząsł się ze złości, a wszystkiemu przysłuchiwała się jego żona. To był potok szybko wyrzucanych z siebie pretensji, widać było jego ogromne poruszenie i wzburzenie, mimo, że od akcji minęło już sporo czasu. Dlatego postanowiłem wyjaśnić pewne sprawy.
Otóż panie świadku, należy pan do ‘prawdziwej’ wiary i nieładnie jest rozpowszechniać nieprawdę. Jeśli się nie widziało i nie słyszało tego osobiście, to przed wielkimi pretensjami trzeba było te informacje zweryfikować. Chyba, że taką wersję wydarzeń podali wam ‘starsi’ lub organizatorzy kongresu, albo wasz rzecznik prasowy – to bym zrozumiał. Macie do nich bezgraniczne zaufanie i słuchacie się ich jak Jehowy wobec czego oni mogą spokojnie ‘wpuszczać was w maliny ‘.
Przede wszystkim żadna policja nas nie zwinęła. Czas akcji był z góry zaplanowany i zrealizowany. Poza tym, akcja była legalna; było wydane zezwolenie stosownych władz, a jakby pan osobiście całą akcję obserwował, to zapewne by zauważył, że na szyi jednego z nas wisi plakietka z tym pozwoleniem wraz ze zdjęciem tego, kto za całą akcję informacyjną odpowiadał.
Cdn.