Yanco, Za chwilę wrócę do tego o czym dyskutujemy w tym wątku. Powiem Ci najpierw tak:
Sprawia mi przykrość, kiedy piszesz o mnie jako o osobie usiłującej zdyskredytować cokolwiek. Nic o mnie nie wiesz.
Jeżeli przejrzysz moje posty, odkąd tutaj zaistniałem, to powinieneś zauważyć, że jestem wierzącym człowiekiem,
a powodem mojego wybudzenia się z korporacji Strażnica i zaistnienia tutaj było m.in. odkrycie rozumianej przeze mnie pozycji Chrystusa,
którego uważam za swojego Pana i Zbawiciela. Ludzie którzy mnie osobiście znają, znają mnie jako osobę wrażliwą na
wiarę, wręcz mistyka, kogoś kto ma entuzjazm dla takich spraw. Zresztą nie rozumiesz, że moje rozterki nie wynikają z ducha sprzeciwu, kpiny.
Jestem na trochę innym etapie niż Ty, ale nie możesz tego pojąć, ponieważ nie rozumiesz co ja przeżyłem, przeżywam,
ani nie rozumiesz dokąd zmierzam i z jakich pobudek. To przykre, ale właśnie Twoja postawa, mimo że nie wątpię w Twoje dobre chęci,
może odpychać.
Dlatego nie uprawiam tutaj ślepej "ewangelizacji". Tu jest sporo osób, które takich haseł mają po prostu dosyć.
Wiesz, nie wiem czy zdajesz sobie sprawę, ale zgwałcona kobieta może mieć problemy ze współżyciem z własnym mężem.
Wyobraź teraz sobie, że on będzie z tego powodu ją karał, albo jej jeszcze groził. Wiele osób, które wybrały ateizm, jest w takiej
sytuacji, jak ta kobieta. Nie nam je sądzić. W świecie informacji jest wiele rzeczy, które sprawiają, że jedne umysły
przyjmują coś, a inne nie. Jeszcze inne PRAGNĘŁYBY przyjąć, ale różne doświadczenia i przebyta droga powodują, że po prostu
nie są w stanie. Takim osobom nie pomożesz hasłami typu: Jezus Cię kocha, musisz uwierzyć itp.
Dlaczego piszesz mi, że jeśli ja coś rozważam i jestem ostrożny, to tym gorzej dla mnie?
Napisałeś:
"Możesz je ignorować i udawać ze ich nie ma owszem. Ale to tylko gorzej dla Ciebie"
Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę, ale właśnie stajesz się sędzią, do tego pozbawionym nie tylko empatii,
ale także praktycznej umiejętności, by pozyskać. Odpychasz. Straszysz. Bardzo niebiblijne, bardzo
niepsychologiczne, bardzo egoistyczne to podejście.
Dopuszczasz się przy tym psychomanipulacji, ponieważ tak formujesz zdania, że ktoś kto to czyta
odnosi wrażenie że ja neguję i ignoruję. To nieprawda. Protestuję byś kłamał o mnie! Nie uważam że coś jest niemożliwe!
Zadałem Ci pewne pytania!
Nie będę się tu rozpisywał o mojej wrażliwości,
o moich poszukiwaniach, o mojej relacji. Ja chciałem tylko Ci pokazać, że mówisz o czymś, czego
sam jesteś zaprzeczeniem. To nie jest temat o wskrzeszaniu umarłych. Ale chciałem ci pokazać, że nie robisz tego,
o czym zapewniasz. Albo słowa są prorocze i się spełniają, albo nie. Albo są osoby, które robią dokładnie
to co powiedział Jezus, albo nie. Tu nie ma kompromisu poznawczego ani praktycznego.
Podajesz zapis, do którego ja zadaję Ci bardzo proste i uczciwe pytania.
W odpowiedzi nie podajesz żadnych konkretów; powiedz, co to ma dać innym, że ignorujesz fakty.
Pozwolę sobie podzielić się z Tobą ważną moim zdaniem zasadą:
Jeśli wierzysz w Boga, to powinieneś założyć, że on nie boi się niewygodnych pytań.
Nie boi się rzeczywistości. Tylko "wierzący" na siłę tworzą inny obraz. Ten obraz jest często
nie do przyjęcia przez sceptyków. Nie dlatego, że oni są źli, tylko dlatego, że nie jest zgodny
z faktami, które wokół nich istnieją za sprawą "Boga" o którym ty chcesz im mówić!
Myślę, że kiedyś dojrzejesz bardziej, by zrozumieć to. Niezależnie od tego ile masz teraz lat.
Ja mam 45, wybacz jeśli jestem młodszy niż Ty
Nie gniewaj się że tak piszę. Bo jeśli gdzieś jest moc, to ona musi być w miłości i zrozumieniu,
w empatii i braku rywalizacji, w życzliwości i uczciwym postrzeganiu faktów.
I mam wrażenie, że nie czytasz uważnie tego, o co mi naprawdę chodzi, a między wierszami
nie uchwyciłeś ducha mojej tęsknoty za Prawdą i Bogiem...
Życzę Ci jednak wszystkiego dobrego i spełnienienia się Twoich pragnień.