Tu się w pełni nie zgodzę, bo są parafie np. w Wiśle, gdzie katolicy są mniejszością. Proboszcz zapewne nie płaci za luteran a luteranie za katolików.
A podwójne też nikt nie zdziera z jednych i drugich.
Tam muszą być wyjątki, gdy odejmuje się pewne osoby.
Np. nie płaci za niezameldowanych.
Tabelki dotyczące proboszczów i wikariuszy macie tutaj
http://isap.sejm.gov.pl/Download;jsessionid=FA15C74B992D3CDA5A16E52D1C495DCA?id=WDU19981440930&type=3 trzeba przewinąć całą ustawę i dotrzeć prawie na samym końcu do załącznika nr 5 (proboszczwie) lub nr 6 (wikariusze).
przepis jest zbudowany nie do końca zgodnie ze zdrowym rozsądkiem.
Dla proboszcza liczy się tylko wielkość parafii (im większa tym większy podatek), a dla wikarego brana jest pod uwagę także wielkość miasta i ilość mieszkańców parafii.
Absurdalne jest to że wikariusze z miast płacą więcej od wikariuszy ze wsi, mimo że mieszkańcy wsi są bardziej hojni dla kościoła niż mieszczuchy.
A odnośnie przypadków takich gdzie katolicy są mniejszością: "pokrzywdzony" kapłan może wystąpić z wnioskiem do naczelnika urzędu skarbowego o obniżenie kwartalnego ryczałtu i wtedy naczelnik urzędu skarbowego powinien taki wniosek rozpatrzyć. Decyzja jest co prawda uznaniowa, ale jeśli będzie negatywna i jednocześnie słabo uzasadniona, kapłan może zaskarżyć ją do wojewódzkiego sądu administracyjnego, w którym albo wygra albo przegra.
absurdalnie wygląda to w Karpaczu gdzie mieszka około stu ewangelików i ponad cztery tysiące katolików: pastor płaci 420zł a proboszcz katolicki 613. Pastor ma około jednej czterdziestej liczby wiernych które ma proboszcz katolicki, ale płaci 68,5% tego co proboszcz katolicki. Płacić 2/3 podatku mając 1/40 dochodów to naprawdę krzyczący absurd.
Nie wiem czy pastor ewangelicki z Karpacza (nawiasem mówiąc nazwisko przezabawnie pasuje do opisywanego absurdu podatkowego - nazywa się Pech) wnioskował o zmniejszenie tego podatku, ja na jego miejscu zrobiłbym to natychmiast po objęciu parafii.
Takich absurdów jest w skali kraju dużo. Kiedyś czytałem w necie o proboszczu katolickim który na terenie swojej parafii ma tzw. trepowo (czyli osiedle wybudowane w czasie Polski Ludowej dla wojska). Z całego kilkutysięcznego osiedla do świątyni chodzi tylko kilkanaście osób ale podatek jest obliczany tak jakby proboszcz ciągnął z tego osiedla niesamowite kokosy.