w USA (...) zawsze trzeba mieć 20 dolców przy sobie.
co nie zmienia postaci rzeczy że człowiek do życia potrzebuje więcej niż 20 usd i te "więcej" nosi kartą (nie tylko w USA).
Ja w PL zawsze noszę 20zł przy sobie, aby w razie W napastnik-alkoholik dostał "na flaszkę" i puścił mnie żywego - ale resztę kasy noszę w formie zbliżeniowej debetówki (drobne na zakupy około 50zł) reszta kasy jest na drugim koncie w tym samym banku, ale wymaga automatycznego przelewu telefonicznego, aby uzupełnić stan środków na karcie.
dzięki temu ewentualne straty w razie napaści "w ciemnej ulicy" to albo 20zł i nic więcej albo 20zł plus "wykorzystana w hipermarkecie" (przez przestępcę) zawartość karty
kolejna zaleta karty jest taka, że jeśli stan zdrowia pozwoli (np. nie mogę miał złamanej ręki i ukradzionego telefonu) mogę spróbować automatycznie telefonicznie opróżnić kartę po odejściu napastnika albo (jeśli ukradnie mi telefon) po przyjściu do domu.
tak na marginesie wspomnę, że jak się zachowa zimną krew to można nawet nie mając telefonu przy sobie starać się jakoś ochronić te pieniądze które zostały na debetówce. Kiedyś wracałem nocą do domu i bandziory ukradły mi 20zł i debetówkę i komórkę. Jak tylko odeszli wyciągnąłem "coś" z kieszeni i trzymając to "coś" przy uchu udawałem że rozmawiam z kimś z bliskiej rodziny przez telefon - oczywiście głośno z emocjami żaliłem się temu wyimaginowanemu rozmówcy że na tej karcie było ponad 70zł (faktycznie taki był stan). Oczywiście na tyle głośno aby przestępcy usłyszeli jaka jest kwota na karcie. A potem szybko do domu i z innego telefonu połączenie do banku aby kartę opróżnić i zablokować. Dzięki temu że przestępca wiedział że jest tam saldo ponad 50zł, skusił sie na duże zakupy w pobliskim hipermarkecie (oczywiście płacił zbliżeniowo), ale widocznie nie przemyślał sprawy "na zimno" tylko (tak jak go wyceniłem - pospolity głupek) próbował zrobić jedną transakcję na 72zł dzięki czemu terminal zażądał PIN-u, a przestępca zdenerwowany uciekł z marketu zostawiając kartę kasjerowi. Następnego dnia kasjer (którego znam osobiście) opowiedział mi całą historię (że koleś chciał zapłacić kartą za wódkę i za papierosy, ale wnerwił się że nie zna PIN-u i szybko opuścił hipermarket - po odejściu "klienta" kasjer przyjrzał się karcie i zorientował się że na karcie jest moje imię i nazwisko, dlatego opowiedział mi tę historię). Skradziona karta została oczywiście zablokowana ja sobie zamówiłem nową. Dzięki zachowaniu przytomności umysłu, całkowite straty wynikające z napaści ograniczyłem do 20zł w ukradzionej gotówce.
tak czy inaczej, zazwyczaj nie noszę przy sobie drobnych nadających się do "rzucenia na tacę" i jeśli Kościół Katolicki w PL ogłasza zbiórkę datków na jakiś szczytny cel (np. dla ofiar trzęsienia ziemi czy powodzi) to i tak zazwyczaj robię przelew bankowy (w uzgodnionej z Beatką wysokości).
sumując: jakby Kościół Kat. w PL nie powołał do istnienia Caritasu i nie opublikował w internecie jego pełnego nr rachunku bankowego to także dostałby ode mnie i od Beatki "figę z makiem"...