I nie ważne , że garnitur dwa numery za duży a spodnie skracane przez świadkównę co w stoczni żagle szyła
Harnas , jak mi sie udalo wreszcie dostac spodnie pasujace do marynarki , to mi je skracala moja przyszla szwagierka i wasza sasiadka J .
. W 80-tych , w PRL-u niestety to byla ciagla walka o jakies porzadniejsze ciuchy , ktore jako-tako by do siebie pasowaly . Pionierzy stali dostawali nieraz cos z darow z Zachodu ale ogolnie to bylo cienko.
Najgorzej bylo z butami . Pamietam , mialem dosyc elegancki , ciemny garnitur a do niego grube czarne buciory , jak bym prosto z pola zszedl
. Jakos nikt wtedy sie tym za bardzo nie przejmowal . A co do dzisiejszego nacisku na odpowiedni dress-code w zborach to mysle ,ze to ujawnia sie przerost formy nad trescia . Musi byc odpowiedni wyglad glosicieli ,kolorowe ,atrakcyjne wydawnictwa , luksusowe budowle ,slowem : atrakcyjna fasada . Ale ,z poza niej , wyziera PUSTKA... i coraz trudniej jest SJ zainteresowac innych swoim przeslaniem.