Czy znacie taki przypadek, że ktoś, kto ułozył sobie życie, i po 15 latach wraca do organizacji, bo dowiedział się od starszych ,że Bóg mu przebacza? No i co z tego? To ma go skłonić do powrotu w ramiona ŚJ, gdzie przez tyle lat nikt się do niego nie odzywał? Psychologicznie to jest nieprawdopodobne. Tym ludziom nie zależy na tej dziewczynie, ale tylko na tym, żeby była w organizacji. Ja bym się obawiał, dlaczego po 15 latach sobie o mnie przypomnieli - w co chcą mnie wkręcić? Zauważcie: z filmu wynika, że ta dziewczyna nie miała raczej wcześniej pozytywnych przeżyć związanych z organizacji: same obowiązki; niewiele radości. Do tego niby chciałaby wrócić?
"Bracia i siostry bardzo ciepło mnie przywitali" - jakoś w to nie wierzę, że przez tyle lat mieli ją w d..., a tu nagle: ojej, jak my Ciebie kochamy. Nawet jakby któraś z nich to mówiła, to dla mnie byłaby to hipokryzja i maska.