Witaj, gościu! Zaloguj się lub Zarejestruj się.

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Autor Wątek: Kącik poezji  (Przeczytany 40792 razy)

Offline Moyses

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 2 076
  • Polubień: 6229
  • Nie próbuj, rób albo nie rób, nie ma próbowania.
Odp: Kącik poezji
« Odpowiedź #30 dnia: 06 Marzec, 2017, 17:25 »
Dam jeszcze jedną szansę, tym razem bardzo krótką. Jeśli znów dostane tylko 2 lubiki, to więcej już tu nic nie wklejam, a wy się na poezji nic nie znacie. Jak dostanę 5 lub więcej, to się jeszcze zastanowię 8-)

Leonard Cohen "Osoba która je mięso"

Osoba która je mięso
chce wbić w coś swoje zęby
Osoba która nie je mięsa
chce wbić zęby w coś innego
Jeżeli ta myśl zainteresowała cię choćby na chwilę
jesteś zgubiony


Offline listonosz

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 1 281
  • Polubień: 3498
  • Der bestirnte Himmel über mir...
Odp: Kącik poezji
« Odpowiedź #31 dnia: 06 Marzec, 2017, 18:41 »
Dam jeszcze jedną szansę, tym razem bardzo krótką. Jeśli znów dostane tylko 2 lubiki, to więcej już tu nic nie wklejam, a wy się na poezji nic nie znacie. Jak dostanę 5 lub więcej, to się jeszcze zastanowię 8-)


Moyses , BITTE !  zostan !!!  Cohen´a bardzo lubie , ale raczej w piosenkach . Ten jego gleboki , zmyslowy glos porusza jakas szczegolna  strune w mej duszy . Sam tekst jest troche "suchy" .  A co do gustow poetyckich , to mistrz Yoda powiedzial : " z poezja , to jak z jedzeniem jest , albo smakuje albo nie..." ;D Pzdr.


Offline Światus

Odp: Kącik poezji
« Odpowiedź #32 dnia: 06 Marzec, 2017, 19:59 »
Dzisiaj coś wesołego... choć to raczej ironia.

Jan Brzechwa
Taktowne umieranie

Umierać trzeba z taktem! A więc, dajmy na to,
Nie wtedy, kiedy właśnie zaczyna się lato.

Bo pomyślcie: każdy o wakacjach marzy,
W górach, czy na Mazurach, czy na morskiej plaży...

I nagle – ja umieram. Jest mój pogrzeb. Jak tu
Nie nazwać takiej śmierci wprost szczytem nietaktu?

Umierać trzeba z taktem! Ci, co innych cenią
Nie sprawiają pogrzebów zbyt późną jesienią.

Ja nie chciałbym, by ludzie zziębnięci, zmoknięci
Klęli i uwłaczali mnie i mej pamięci!

By katar czy też grypę ściągali na siebie,
dlatego, że gościli na moim pogrzebie.

Umierać trzeba z taktem! Wymaga obliczeń
Taka śmierć, żeby pogrzeb nie przypadł na styczeń.

Lub, powiedzmy, na luty, gdy mrozy siarczyste
mogą całkiem zniechęcić żałobną asystę.

Ja nie chciałbym, by ludzie, których śmierć ma wzruszy
mieli z tego powodu poodmrażać uszy.

Wiosna – to co innego! Nie ma lepszej pory,
Żeby umarł taktownie człowiek ciężko chory.

Na cmentarzu wesoło zielenią się drzewa,
żałoba na wiosennym wietrze się rozwiewa...

I śmierć zda się błahostką, gdy wiosna upaja...
Postaram się dociągnąć do połowy maja!


Jest to ostatni wiersz Brzechwy; napisał go w styczniu 1966, zmarł 2 lipca 1966 r.
Prawda jest niezmienna i dla wszystkich taka sama. Inaczej nie jest prawdą.


Offline Estera

Odp: Kącik poezji
« Odpowiedź #33 dnia: 06 Marzec, 2017, 20:40 »
Dam jeszcze jedną szansę, tym razem bardzo krótką. Jeśli znów dostane tylko 2 lubiki, to więcej już tu nic nie wklejam, a wy się na poezji nic nie znacie. Jak dostanę 5 lub więcej, to się jeszcze zastanowię 8-)
    Moysesu ... nie szantażuj ludzi ...
     :) :) :) :) :)
Kim będziesz beze mnie? Zapytał strach. Będę wolna!
PAŚCIE TRZODĘ BOŻĄ - tajny kodeks karny Świadków Jehowy tylko dla starszych.


Gorszyciel

  • Gość
Odp: Kącik poezji
« Odpowiedź #34 dnia: 06 Marzec, 2017, 21:15 »
Wiersz długi, ale warto :)

Rimbaud
Statek pijany

Nurtem rzek obojętnych płynąc w ujścia stronę,
Nie czułem już nad sobą władzy holowników:
Do pstrych słupów przybiły ich Skóry Czerwone
I obnażonych wzięły na cel wśród okrzyków.                 

Nie dbałem o załogę, ładunek i trasy,
Ja - tragarz zbóż flamandzkich, angielskiej tkaniny.
Gdy się z holownikami skończyły hałasy,
Kazałem rzekom nieść się nad morskie głębiny.

Do wściekłego chlupotu przypływów, odpływów,
Ostatniej zimy, głuchszy od mózgów dziecięcych,
Biegłem! Z odcumowanych przybrzeżnych masywów
Żaden nie widział większych triumfów fal tysięcy.

W błogosławieństwie burz na morzu się ocknąłem
Dziesięć nocy jak korek tańczyłem na fali
Którą zowią odwiecznym ludzkich ofiar kołem,
I nie dbałem, czy głupia latarnia się pali!

Słodsza niż miazga cierpkich jabłek dla dzieci,
Zielona woda weszła w jodłową łupinę,
Niebieskie plamy wina, wymioty i sieci
Zmyła, ster i kotwicę unosząc w głębinę.

Odtąd mnie obmywały Morza poematy,
Nasyconego w gwiazdy, mlecznie spienionego,
Pożerałem lazury, gdzie szczątki fregaty
Wabią czasem topielca rozmyślającego.

Gdzie nagle barwią szafir zwidów mętne wiry
I rytmy wolno pełzną pod słońca promienie,
Mocniejsze niż alkohol i większe nad liry,
Fermentują gorzkie miłości czerwienie!

Znam niebo rozdzierane ostrzem błyskawicy,
Wiry powietrzne, prądów nurt, fale kipieli
Świt nad tym wzlatujący lotem gołębicy,
Widziałem to, co ludzie widzieć pragnęli!

Widziałem słońce nisko, w plamach zgróz mistycznych,
Oświetlające fioletu długimi skrzepami,
Podobne do aktorów w sztukach praantycznych,
Fale kryjące drżenia swe za zasłonami!

Marzyłem noc zieloną, wokół śniegów lśnienie,
Na oczy mórz wschodzące pocałunki rzewne,
Soków niesamowite, miarowe krążenie,
Żółtosinych fosforów przebudzenia śpiewne!

Miesiącami śledziłem podobną do krowy
Nerwowej, martwą falę bijącą o skały,
Nie marząc, że stóp Marii poblask księżycowy
Może łeb Oceanom zetrzeć zadyszałym!

Potrącałem, czy wiecie?- Florydy nietknięte,
Gdzie mieszają się kwiaty z lampartów oczami
Na ludzkiej skórze. Tęcze kierują napięte,
Pod horyzontem morza, modrymi trzodami!

Widziałem wielkie bagna, sieci w wód zastoju,
Gdzie cielsko Lewiatana pośród trzcin osiadło,
Zapadanie się wody w momentach spokoju,
Odległość od otchłanii w katarakty padłą!

Lodowce, srebrne słońca, blask fali perłowej,
Ohydne wraki na dnie brunatnej zatoki,
Gdzie żarte przez robactwo węże kolorowe
Spadają z drzew ugiętych od czarnej posoki.

Chciałbym dzieciom pokazać kiedyś te dorady
Fal modrych, ryby złote, ryby śpiewające.
Kwietna piana huśtała mego dryfu ślady,
Uskrzydlały mnie czasem wiatry sprzyjające.

Gdy zmęczyłem się stref i biegunów zmianami,
Me kołysanie morze koiło płaczące,
Kwiaty cienia mi niosło z żółtymi ssawkami
I przyjmowałem je jak kobiety klęczące...

Jak wyspa na swych brzegach gościłem odchody
I kłótnie ptaków gwarnych o jasnych źrenicach
I żeglowałem, gdy przez me więzy do wody
Na odpoczynek nowa zeszła topielica...

Otóż ja, wepchnięty pod zatok szczecinę,         
Miotany przez huragan w etery bez ptaków,
Ja, w którego pijaną od wody łupinę
Nie wejdzie Monitora moc i Hanzy haków;

Wolny, dymiący, strojny w opary fioletów,
Ja, co przebiłem nieba czerwonego mury,
Które kryje słodycze dla dobrych poetów,
Niesie światła liszaje i w skrzepach lazury,

Ja, co w skrach elektrycznych biegłem oszalały,
Koników morskich czarne prowadząc zastępy,
Kiedy lipce ciosami swych kijów strącały
Ultramaryny niebios w ogniste rozstępy; 

Ja, co drżałem słyszawszy o sto mil odległy
Ryk Behemotów w rui i wielkich Maelstromów,
Niebieskiego bezruchu przędziwa tkacz biegły,
Ja tęsknię dziś do starych europejskich domów!
     
Archipelagi gwiezdne widziałem i kraje,
Których nieba są zawsze otwarte dla gości:
- Czy w bezdennych śpią nocach twe wygnane zgraje
Milionie złotych ptaków, o siło przyszłości?

Lecz za dużo płakałem, smutne są jutrzenki,
Okrutny każdy księżyc, w gorzkim słońcu płonę:
Cierpka miłość mi tchnęła bierności udręki.
O, niechaj kil mój pęknie! Niech w morzu zatonę!

Jeśli chcę jakiej wody w Europie, to chłodnej
Czarnej kałuży leśnej, gdzie pełne prostoty
I smutku dziecko schyla się nocy pogodnej
I puszcza łódkę kruchą jak majowy motyl.

Skąpany w waszej tęsknocie nie mogę, o fale,
Doścignąć już tragarzy bawełnianych plonów,
Ani kroczyć w płomieniach, w chorągwianej chwale,
Ani płynąć pod strasznym spojrzeniem pontonów.


Offline Moyses

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 2 076
  • Polubień: 6229
  • Nie próbuj, rób albo nie rób, nie ma próbowania.
Odp: Kącik poezji
« Odpowiedź #35 dnia: 07 Marzec, 2017, 16:48 »
Dobra, 5 lajków mnie przekonało żeby zrobić 3 podejście z Leonardem.
Umiejętnością niebywałą jest ironiczne podejście do tragedii życiowych, jak w wierszu pt. Pieśń rogacza

Jeżeli to wygląda na wiersz
będzie lepiej, jeżeli cię od razu uprzedzę,
że to nie jest wiersz.
Nie chcę wszystkiego obracać w poezję.
Wiem, że to także jej wina,
ale nie o to mi teraz chodzi.
To jest sprawa między tobą a mną.
Osobiście pluję na to, które z was zaczęło,
choć prawdę mówiąc nawet śliny szkoda.
Ale w takiej sytuacji mężczyzna musi zareagować.
Tak czy inaczej wlałeś w nią pięć dużych piw,
zabrałeś ją do siebie, nastawiłeś odpowiednią muzykę,
i w godzinę lub dwie było po wszystkim.
Ja wiem co to jest namiętność i lojalność,
ale w waszym wypadku nie ma o tym mowy.
No chyba trochę przesadziłem,
namiętność była,
a może nawet mieliście jakieś skrupuły,
ale przede wszystkim chodziło o zrobienie rogacza z Leonarda Cohena
Do diabła, powinienem skierować to do was obojga,
ale nie mam czasu, żeby pisać jeszcze raz.
Muszę się modlić.
Muszę czekać przy oknie.
Powtarzam: chodziło o zrobienie rogacza z Leonarda Cohena
Ta linijka mi się podoba, bo jest w niej moje nazwisko.
A najbardziej doprowadza mnie do szału to,
że właściwie wszystko jest jak było:
jestem wciąż czymś w rodzaju przyjaciela,
jestem wciąż czymś w rodzaju kochanka.
Ale już nie na długo
i właśnie w tej sprawie do was piszę.
Bo naprawdę zacząłem zmieniać się w złoto, zmieniać się w złoto.
To podobno trwa długo
i nie następuje od razu.
W związku z tym niniejszym zawiadamiam, 
że na razie zmieniłem się w glinę.


Offline listonosz

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 1 281
  • Polubień: 3498
  • Der bestirnte Himmel über mir...
Odp: Kącik poezji
« Odpowiedź #36 dnia: 07 Marzec, 2017, 18:33 »
Wow ! Moyses Ten tekst powala na kolana !  Typowy dla Cohen´a bardzo bezposredni opis , a jednoczesnie wyczuwa sie  wewnetrzna walke  o dystans do osobistej tragedii .  Przypomina mi  w nastroju "Slynny niebieski prochowiec"  Pzdr. 
« Ostatnia zmiana: 07 Marzec, 2017, 18:39 wysłana przez listonosz »


Gorszyciel

  • Gość
Odp: Kącik poezji
« Odpowiedź #37 dnia: 08 Marzec, 2017, 01:10 »
Krasicki Ignacy
Dewotka

Dewotce słóżebnica w czymsiś przewiniła
Właśnie natenczas, kiedy pacierze kończyła.
Obróciwszy się przeto z gniewem do dziewczyny,
Mówiąc właśnie te słowa: "... i odpuść nam winy,
Jako my odpuszczamy"", biła bez litości.
Uchowaj, Panie Boże, takiej pobożności!


Offline listonosz

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 1 281
  • Polubień: 3498
  • Der bestirnte Himmel über mir...
Odp: Kącik poezji
« Odpowiedź #38 dnia: 08 Marzec, 2017, 17:15 »
Swoistym fenomenem jest Poezja Spiewana . Dla mnie byl to w ogole pierwszy , pozaszkolny , kontakt z poezja . Tych wszystkich , wykuwanych na pamiec ,szkolnych wierszykow nie licze bo nastepowalo to z musu i bez emocjonalnego stosunku do tresci . Za to Ewa Demarczyk ,Marek Grechuta ,Lucja Prus i  inni  byli w latach 70-tych ogolnie znani . Potrafili polaczyc wspaniale , poetyckie teksty z ambitna muzyka i perfekcyjnym wykonaniem  . Przapomne tutaj  "Pomarancze i Mandarynki"  Tuwima w wykonaniu Marka Grechuty...



Offline Światus

Odp: Kącik poezji
« Odpowiedź #39 dnia: 08 Marzec, 2017, 20:03 »
Znalazłem! Trochę lata...  :(

L. J. Kern
Na plaży

Siedzę sobie w grajdole
w odbiorniku Opole
cały miesiąc niedzieli
dzięki morskiej kąpieli
na dodatek odpada mi mycie

Pełno wdzięcznych bobasków,
obok nich babki z piasku
takie babki to frajda nie mała
a za tymi babkami
no przypatrzcie się sami
Większe babki. Z krwi takie i ciała

Leży babka na plaży
przyrumienia się, smaży
praży nogi i tułów i ramiona
wszystko zgadza tu mi się
jak w tym starym przepisie
"Dobra babka ma być wypieczona".
Prawda jest niezmienna i dla wszystkich taka sama. Inaczej nie jest prawdą.


Offline A

  • Głosiciel
  • Wiadomości: 258
  • Polubień: 1163
  • Nikt nie lubi, kiedy jego świat rozsypuje się.
Odp: Kącik poezji
« Odpowiedź #40 dnia: 08 Marzec, 2017, 20:30 »
Julian Tuwim
Ewa

Zaczęło się to dawno, dawno,

Najdawniej jak pamięć sięga,
Tam, skąd bierze początek
Rodzaju ludzkiego księga.
Pod modrym niebem, w cudnym ogrodzie,
Pod słynnym drzewem, w przewiewnym chłodzie,
Pierwszą wiosną, w pierwszym maju,
Zresztą każdy o tym wie:

Kiedy Adam mieszkał w raju
Bardzo często nudził się,
Spać tam było we zwyczaju,
Więc spoczywał w błogim śnie...

Dalszy ciąg każdy sam sobie dośpiewa.
Słowem: EWA.
I zaraz potem zerwała owoc z drzewa, co nęcił wonią
i blaskiem świecił. Ach, przypadła doń pożądliwymi usty:

Patrz Genezis, rozdział trzeci, ustęp szósty:
Widząc tedy niewiasta, iż dobre drzewo ku jedzeniu, a iż
było wdzięczne ust wejrzeniu a pożądliwe drzewo, dla
nabycia umiejętności wzięła z owocu jego i jadła, i dała
też mężowi swemu, który z nią był i on też jadł.

Od grzechu zaczął się jej świat,
A że Pan Bóg ją stworzył, a szatan opętał,
Jest więc odtąd na wieki i grzeszna, i święta,
Zdradliwa i wierna, i dobra i zła,
I rozkosz i rozpacz, i uśmiech i łza,
I gołąb i żmija, i piołun i miód,
I anioł i demon, i upiór i cud,
I szczyt nad chmurami, i przepaść bez dna,
Początek i koniec - kobieta, acha!

Luli, mój syneczku, luli, luli,
Matka cię do piersi tuli, tuli,
Choćbyś nawet cały świat przemierzył,
Choćbyś nawet bezmiar szczęścia przeżył,
Nikt ci nie zaśpiewa czulej: luli,
Luli, mój syneczku, luli, luli.

Lu ją w mordę, a co, psiamać,
To ty mi będziesz gościa brać!
A ja tu chodzę cały rok,
A ty przychodzisz, szarpana w bok,
I szkandał robisz na cały róg,
Rozkwaszę mordę, skarz mnie Bóg!
Bujać mnie będzie! Ja ci pobujam!
Policja! Na pomoc! Gwałtu! Mordujom!

Gdyby nie ty, nie świeciłyby gwiazdy na niebie,
Gdyby nie ty, nie pachniałyby kwiaty na wiosnę,
A z moich ust wykwitają jedynie dla ciebie
Te słowa najsłodsze... miłosne.
Jeśli nie ty, nikt mnie inny w ramionach nie zawrze,
Jeśli nie ty, to kto spełni upojne me sny?
Przytul mnie, weź! Będę kochać jak nigdy, bo zawsze,
Bo wszystko na świecie - to Ty, to Ty!

Hallo? To ty, Stasiu? Będę mogła... Tak. Idzie. Ja też.
Co? Nie, nie! Nigdy przed północą nie wraca. Co? Ach, ty
świntuszku. No, dobrze, dobrze. Że co? Sumienie? No,
jeszcze trochę dokucza. Ja go doprawdy bardzo kochałam.
Zdawało mi się, że to moja pierwsza i ostatnia miłość.
Zdawało mi się, że gdyby nie on, nie świeciłyby gwiazdy
na niebie... Ale od czasu jak ciebie zobaczyłam, cicho...
Muszę przerwać rozmowę. Więc o siódmej. Całuję...

Od pokus i grzechów świata
W cichym zamknięta klasztorze
Ręce w modlitwie splatam,
Klęczę przed tobą w pokorze,
Umartwiam grzeszne ciało
Postem surowym i biciem,
Ale to wszystko mało
Przed twym obliczem.
Wczoraj ptak, zwiastun wiosny,
Wpadł do samotnej mej celi,
Niech mi wybaczą tę chwilę radości
Twoi anieli...

Chodzi o to, proszę pani, żeby sukienka była prosta,
najprostsza, ale szalenie dystyngowana. I ta dystynkcja
ma być właśnie w prostocie. Ta prostota w dystynkcji.
Chodzi o zwykłą, wizytową sukienkę. Z przodu zupełnie
gładko, tylko tutaj pani troszeczkę sfałduje, ale ledwo,
ledwo... Żeby było widać i jednocześnie żeby nie
było widać. Z boku pliska, tutaj zmarszczona, tutaj
podniesiona, tutaj opuszczona, tutaj fałda, tu rozcięta,
tu zamknięta, tu upięta: rękaw z pampelotką, tu mereżka,
tu walensjenka, tu guziczki, tu entliczki, tu pentliczki,
kołnierzyczek biały w ząbki, w trąbki, w pompki... Pani
wie. Jak najprościej, a co do wstążeczki, to jest
w "Maison Chiffon" - sama kupię, a zresztą niech pani
kupi, metr: złoty dziewięćdziesiąt...

91, 92, 93, 94, 95, 96... Tętno 96, no to już lepiej...
A temperatura? Sama zobaczę: 38,8. Świetnie. Wczoraj
o tej porze było blisko 40. Wszystko będzie dobrze,
droga pani, niech pani nie płacze.... A teraz proszę wziąć
lekarstwo i spać... spać.

Prężąc biodra i piersi bezwstydnie,
Błyskiem oczu noc ciemną rozwidnię,
I upałem rozkosznej pieszczoty
Wzniecę pożar czerwony we krwi.
Ośmiornicą oplotę kochanka,
Tajemnicą upoję do ranka,
Kto raz wpadnie w te straszne oploty,
W tym się żądza na zawsze tli.

A że Pan Bóg ją stworzył, a szatan opętał,
Jest więc odtąd na wieki i grzeszna, i święta,
Zdradliwa i wierna, i dobra i zła,
I rozkosz i rozpacz, i uśmiech i łza...
I anioł i demon, i upiór i cud,
I szczyt nad chmurami, i przepaść bez dna.
Początek i koniec - kobieta - to ja.
...


Offline Światus

Odp: Kącik poezji
« Odpowiedź #41 dnia: 09 Marzec, 2017, 17:36 »
Ten wiersz prawdopodobnie był pisany z myślą o CK  ;D

Bałwany
Adamowicz Bogusław

Są na morzu bałwany, kiedy burza dzika
Na nim wichrzy...Lecz z ciszą - tłum bałwanów znika,
I woda się wygląda, a okręt pomyka,

Spokojnie płynie, żagle rozwinąwszy białe...
Są na lądzie bałwany: ich widma wspaniałe
Unoszą się nad światem przez stulecia całe...

A świat korny na klęczkach liże ich podnoże...
I zarówno w czas burzy, jak o cichej porze
Zmącają te bałwany całe ludu morze...
Prawda jest niezmienna i dla wszystkich taka sama. Inaczej nie jest prawdą.


Offline Estera

Odp: Kącik poezji
« Odpowiedź #42 dnia: 09 Marzec, 2017, 17:48 »
     Piękny utwór poetycki, ale zaśpiewany.
     Utwór Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, muzyka Janusza Lipińskiego.
     Tytuł utworu: "Miłość - Słońce w ramionach"
         Życzę przyjemnego słuchania.
Kim będziesz beze mnie? Zapytał strach. Będę wolna!
PAŚCIE TRZODĘ BOŻĄ - tajny kodeks karny Świadków Jehowy tylko dla starszych.


Gorszyciel

  • Gość
Odp: Kącik poezji
« Odpowiedź #43 dnia: 10 Marzec, 2017, 00:28 »
Gajusz Waleriusz Katullus

***
Nie dziw się, mój Rufusie, że żadna nie chciała
jak dotąd ci udzielić wygód swego ciała
niewiasta, choć niejeden kupiłeś im ciuszek,
czy nawet z dyjamentem kolczyki do uszek.
Chodzi bowiem po mieście opinia gawiedzi,
że pod każdą z dwóch pach twych cap smrodliwy siedzi -
a wiedz, że capa boją się wszystkie niebogi
i nie wpuści ni jedna capa między nogi!
Więc albo przestań jęczeć, że idą w zaparte,
albo poznaj się wreszcie, waść, z dezodorantem.


Offline listonosz

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 1 281
  • Polubień: 3498
  • Der bestirnte Himmel über mir...
Odp: Kącik poezji
« Odpowiedź #44 dnia: 10 Marzec, 2017, 04:43 »
Gajusz Waleriusz Katullus

***

Więc albo przestań jęczeć, że idą w zaparte,
albo poznaj się wreszcie, waść, z dezodorantem.

Mily wierszyk Gorszycielu Mam nadzieje , ze Rufus wzial go sobie do serca . A tak na marginesie : jakie dezodoranty mieli  Rzymianie w 1-wszym w.n.e ? Chyba nie Rexona czy Axa ? ???:D