Poranny głód.
Wstałem dzisiaj rano lekki jak koliberek pląsający przy kwiatowym wodopoju.
Mordulka uśmiechnięta, więc baletowym wręcz krokiem dotarłem do łazienki. W lustrze zobaczyłem radosnego, pogodnego człowieka. Uśmiechnąłem się do niego serdecznie. Też się do mnie wyszczerzył. Dzień zaczynał się wręcz baśniowo.
Zębule, ciach - umyte,
Buźka orzeźwiona kranówką
Kąpielówki typu LIDL założone.
Śniadanie pełen wypas..
Przypieczona połowa bułeczki na oliwie, awokado, pomidorek, cebulka, a na samą górę jajko sadzone.
Chrupnąłem dwa razy, śniadanie skończone. Brzuszek zadowolony. Lecę na ogród… leżak, woda z lodem i cytrynką.
Przypominam siebie, że w kuchni zostawiłem ładowarkę. Biegnę po nią.
Gdy docieram na miejsce zauważam, że w kuchni jest małżonka.
Wystarczyło, że spojrzała na mnie, a ja już czuję, że ona w swoim lustrze po przebudzeniu zobaczyła zupełnie coś innego niż ja.
Znamy się od 30 lat, więc wyczuwam energię z jaką się zderzyłem wchodząc do kuchni.
Dlatego delikatnie jak tylko najbardziej mogę, pytam:
- Hej kochanie? Cudownie, że już wstałaś. Chodź na ogródek, jest taka ładna pogoda. - wyszczerzam się, wiedząc i tak co mnie czeka.
- Daj mi spokój. Nie chcę mi się żyć! - przywitała się
- A co się stało, że aż chcesz rezygnować z życia? - dopytuję z uśmiechem tak szerokim, żeby choć trochę nim zarazić.
- Nic się nie stało! Muszę iść na zakupy! Nie ma nawet z czego śniadania zrobić! - pokrzykuje.
No i już wiem dlaczego energia w kuchni jest taka napięta.
Jest głód… Moja żona jest bestialsko głodna. Znaczy, moja żona nigdy nie jest inaczej głodna. Zawsze jest tak głodna, to prawie mdleje z głodu i jest jej tak niedobrze z głodu, że prawie chce się jej wymiotować. Jak pokazuje historia, ludzie różnie reagują na uczucie głodu. Na przykład, niektórzy z głodu potrafią zjeść innego człowieka! Naprawdę…Czytałem o tym, jak samolot rozbił się w górach i jak już skończyło się im jedzenie to doszło do kanibalizmu. Straszne! Ale szybko odrzucam, tę okropną pesymistyczną myśl. U nas w kuchni się tak przecież nie skończy. Prawda? Prawda? Moja wyobraźnia jest czasami przekleństwem i przez jedną sekundę kropelka potu pojawiła się na moim czole.
Na szczęście moja nieszczęśliwa z głodu żona reaguje zawsze tak samo. Robi jej się niedobrze, że aż na wymioty ją bierze i humor ma taki, że gdyby wsadzić ją do klatki z Pudzianowskim, to z chłopa by tylko lej po bombie został.
Ponieważ nie chcę mieć w swojej kuchni leju po bombie, z uśmiechem deklaruję.
- Już Ci robię pyszne śniadanko
- Ale nic nie ma! - odpowiada natychmiast
Napomknę tylko, że lodówka może być pełna wszystkich dóbr, ale jeśli nie ma w niej tego co powinno być, to oznacza, że lodówka jest pusta i wówczas nie ma z czego śniadania zrobić.
Najgrzeczniej jak potrafię zapewniam:
- Skarbie usiądź sobie, a ja Ci zrobię coś pysznego.
- Ale co mi zrobisz jak nic nie ma!?
- Usiądź i daj mi 5 minut, będzie Ci smakowało, obiecuję.
Tutaj przejdę do przechwałek. Jestem dobry w kuchni. Naprawdę niezły. Tak jakoś w genach z dziada pradziada w gratisie dostałem taką umiejętność, przez co w naszym małżeństwie istnieje taki podział, że tylko ja gotuję (już tak od 30 lat), a moja żona sprząta to co czyste, i ogarnia dom. Kiedy zatem obiecuję jej, że przygotuję coś, co będzie smakowało, zazwyczaj mi ufa bo wie, że będzie dobre. Żona usiadła a ja zabrałem się do dzieła. Bułeczka zrumieniona na oliwie, tak żeby miała odpowiednią chrupkość, kładę rukolę, na niej rozkładam równiutko pokrojone awokado, plasterek pomidora i cebuli kroję w kostkę i posypuję po wierzchu. Sadzone jajko i śniadanie gotowe. Podaję pod uśmiechnięty już nosek, pachnące śniadanko. W całym domu energia zmienia się w tę baśniową. Taki poranny happy end.
A wy jak reagujecie gdy jesteście głodni?
Organizacja nauczyła nas odczuwać głód tylko na ich dietę. Wmówili nam, że tylko ta dieta zaspokaja głód, a jeśli przyjdzie Ci do głowy skorzystać z innej, to umrzesz. My bojąc się skosztować innych potraw, pakowaliśmy w siebie to paskudztwo, czasami czując, że coś w tym żarciu śmierdzi, że naklejki z datą ważności są zmieniane co jakiś czas, by imitowały świeże.
Niektórzy co byli wychowywani w organizacji, nawet nie znali uczucia głodu, i smaku innych potraw. Od dziecka byli jak kaczki hodowlane, trzymane w klatkach i karmione na siłę rurką wepchniętą do przełyku, na potrzeby produkcji foie gras. Niektórym z nas - głodnym i wrażliwym poszukiwaczom nowych smaków - wmówiono przy drzwiach, czy w innych okolicznościach, że nigdy nie będziemy głodni, bo oni znają przepisy na każdą najlepszą potrawę jaka istnieje. Obiecali, że nie zaznamy już głodu. I nie zaznawaliśmy. Zostaliśmy nauczeni żreć kocią karmę (nomen omen), i być z tego bardzo zadowolonym.
Dobrze, że udało nam się uciec z tej farmy.
Każdemu głodnemu odkrywcy nowych smaków gratuluję.
Smacznego życia wszystkim.
Autor: Adam Ewa (grupa „Od strachu do wolności” Jacka Siwka).