Długo nie pisałam, dużo się dzieje w moim życiu ostatnio i ciężko mi zebrać myśli. Jednak napisał do mnie pewien były świadek, który przeczytał tą historię i zmusił mnie do wspomnień.
Gimnazjum był to ciekawy okres. Zaczęłam odnajdywać siebie. Nadal poruszałam się w mieszanym towarzystwie pod względem wyznaniowym, było to ciekawe i rozwojowe. Już wtedy zaczęłam się zastanawiać nad tym, dlaczego w organizacji nie ma ekumenii, przecież nie wszystkie wyznania są takie złe. W każdym wyznaniu przecież można było znaleźć uczciwe, wierzące osoby oraz nieuczciwych hipokrytów. Jednak mimo to, dzielnie broniłam swych wierzeń, nieraz przed całą klasą. Pamiętam do dziś jakie to było dla mnie stresujące, i tak naprawdę w ogóle niepotrzebne.
Był to też okres pierwszych miłostek, chodzenia po znajomych. Byłam troszkę starsza, więc nawet mogłam wyjść do znajomych braci na dłużej, do wieczora...lub nocy.
Pamiętam, jak z moim bratem poszliśmy do braci z naprzeciwka. Umówiliśmy się z synem starszego, jego rodzeństwem i moją ówczesną przyjaciółką, że wpadniemy obejrzeć jakiś film. Przecież lepiej ogląda się z kimś, można porzucać się czipsami, paluszkami i pożartować, a byliśmy niezłymi żartownisiami. To miło wspominam. Ale nie wszystko. Pamiętam, jak akurat tego dnia nie było rodziców w domu. Najstarszy z chłopaków, akurat tem u którego byliśmy w gościach, wciągnął mnie w udawanie, że jesteśmy parą. Taka tam dziecięca zabawa. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie wziął sobie tego zbytnio do serca.
Parę dni później dostałam od niego smsa na moją cegłę, że jego siostra chciałaby pogadać. Przyjaźniłyśmy się, więc czemu miałabym nie przyjść do niej pogadać, gdy wiedziałam, że ma pewne problemy. Poszłam, ale okazało się, że nie ona chciała ze mną porozmawiać tylko on. Podczas gdy ona była w salonie, my gadaliśmy u niego w pokoju. Tam zaczął mnie obłapywać i nie chciał mnie wypuścić z pokoju. Tak bardzo przylgnął do mnie, przysuwając mnie ciasno do ściany, że musiałam się nasiłować, by od niego uciec. Ale udało mi się, byłam dość zwinna i nie lubiłam być do niczego przymuszana. Uciekłam z jego pokoju i natychmiast wyszłam z mieszkania. Jego siostra nic nie podejrzewała. Potem jeszcze kilka razy chciał mnie zwabić do siebie, ale już więcej z nim nie miałam ochoty rozmawiać. Nikomu o sytuacji nie powiedziałam, bo kto by mi uwierzył.
Niecały rok później pojawiła się podobna sytuacja, tyle że miałam już chłopaka. Spotykałam się ze starszym ode mnie bratem, wówczas studiował, był przyjacielem rodziny i codziennie u nas bywał. Znaliśmy się od kilku lat, gdy byłam o wiele młodsza, widział jak dorastałam. Byłam już pannicą, 16 lat to przecież nie przelewki. Podejmowałam różne prace dorywcze w tym czasie, zaczęłam być bardziej odpowiedzialna, jeździłam na ośrodki weekendowe sama z tym bratem, rodzice nie mieli zastrzeżeń, a nawet pozwolili mi wyjść za mąż, gdy skończę 16 lat, co miało być niebawem.
Pamiętam, że był to akurat okres, gdy leciały jakieś mecze w telewizji, ale niezbyt się znam, więc nie pamiętam czy to było przypadkiem jakieś EURO. W każdym razie, On przychodził do nas codziennie, wiec i na meczach się widywaliśmy. Mecze czasem trwały do późna, rodzice nas znali, mu ufali bardziej niż mi, więc niejednokrotnie zostawaliśmy sami w pokoju. Przyznam, że czasem mnie te mecze nudziły, gdy były monotonne, to przysypiałam. To wtedy pierwszy raz zebrał się na odwagę, by tu rękę pod bluzkę włożyć , pogłaskać po brzuszku pod kocykiem. Niby takie niewinne, ale ja starałam się wówczas być porządna, więc co się przebudzałam, to rękę sio ode mnie.
Chodziliśmy też do jednego klubu, z porządną muzyką, w którym mój tata i ja byliśmy i nadal jesteśmy klubowiczami. Właśnie tam mój tata zauważył, że on zaczął tu się do mnie przytulać, tu obejmować i to się mu nie spodobało.
Dostałam zakaz na wspólne wyjazdy na ośrodki weekendowe.
Tak więc On jeździł sam.
A potem mi opowiadał jak było. Nie podobało mi się, że otwarcie mówił mi o tym, jak podrywał inne siostry. Przykre to było, bo ja naprawdę widziałam swoją przyszłość z nim, mieliśmy plany, a on mi takie rzeczy robił. I jeszcze śmiał mówić, że przecież on ma potrzeby i byle gówniarą się nie zadowoli.
Gdy to usłyszałam, taka złość we mnie wezbrała, że pewnie niejedna osoba zobaczyła dym z moich uszu. Cały czas byłam grzeczną dziewczynką, przestrzegałam wszelkich zasad, i na co mi to było? Miałam dość. Postanowiłam pokorzystać z życia, a tak naprawdę zrobić wszystkiemu na przekór. Zaczęłam wychodzić z domu w nocy, spotykać się z ówczesnymi znajomymi, pić alkohol i poluzować wszelkie hamulce. Stałam się wtedy niegrzeczną dziewczynką. Pierwszy raz w życiu uprawiałam seks, z jednym chłopakiem, z drugim, a z trzecim to mi się już nie chciało. Balowałam, paliłam, próbowałam marihuany. Jak szaleć to szaleć. Nagle tak się zbuntowałam wszystkiemu, a najbardziej chciałam zrobić Mu na złość. Tym razem to ja opowiedziałam mu o tym, co robiłam, a co zamiast to zezłościć, nawet zadowoliło. Stwierdził, że teraz więc i z nim mogłabym się przespać. Byłam naprawdę zszokowana, bo w życiu się takiego tekstu nie spodziewałam. Odmówiłam mu i powiedziałam, że choćbym była ku*wą, to w życiu bym z nim nie poszła do łóżka. Wtedy zaczął mnie szantażować, że jeśli się z nim nie prześpię, to opowie mojej mamie o pewnych moich tajemnicach, których nie chciałam żeby znała. Czułam się okropnie i jakby w kropce, ale mimo wszystko nie umiałam tego zrobić, bo po prostu nie chciałam. Tego samego dnia wyjawiłam mojej mamie moje tajemnice, w które zresztą nie uwierzyła, a jemu kazałam spadać na drzewo. Już nie musiałam się niczego obawiać.
Oczywiście, nadal widywaliśmy się dość często, bo był przyjacielem rodziców, ale spotykał się z chłodem z mojej strony.
Potem jeszcze kilka razy sugerował mi pewne rzeczy i bajerował, ale byłam bardzo oschła dla niego. Mimo wszystko, mieliśmy poprawne stosunki, aż do czasu, gdy wyszłam z organizacji. Był już wtedy żonaty.
Czasem jak na to wszystko patrzę wstecz, teraz się z tego śmieję, ale jednak spory niesmak to pozostawiło w moim życiu.
Pod koniec gimnazjum dokonałam pierwszej próby samobójczej i wbrew niektórym opiniom, nie robiłam tego na pokaz, ale właśnie tak, by nikomu się to nie rzuciło w oczy.
buntu ciąg dalszy
Od tamtego momentu bunt trwał. Moja siostra została wykluczona, ja przestałam chodzić na zebrania i aż z dumą i przekąsem mówiłam, że teraz w domu to dwóch antychrystów mamy(mówiąc antychrystów, miałam wówczas na myśli odstępców od orga). Mama za to nie była dumna. Na początku pierwszej klasy technikum, kolejny raz chciałam się zabić, ale jak widać musiałam żyć.
Nadeszli nowi znajomi, nowe towarzystwo. Przestałam się utożsamiać ze Świadkami, nikt w klasie nie wiedział, że kiedykolwiek miałam z nimi styczność. Zaczęły się wagary, alkohol pomiędzy lekcjami, haszysz i durnot ciąg dalszy. Pierwszy raz w życiu całowałam się z dziewczyną, przełamywałam wszelkie dotychczasowe granice.
Zaczęłam spotykać się z jednym gitarzystą, starszym ode mnie, co niezbyt się rodzicom podobało, ale robiłam na przekór wszystkim. Imprezowaliśmy, piliśmy alkohol, albo czasem on upijał mnie. Lubiłam tracić hamulce i nie myśleć. Wątpię, bym teraz była z tego dumna. Tak też zaczęliśmy ze sobą sypiać. Cały czas myślałam, że mam nad wszystkim kontrolę i nie czułam żadnego zagrożenia. Niby korzystałam z życia, ale tak naprawę czułam się źle, nie chciało mi się żyć i planowałam wówczas moją trzecią już próbę samobójczą, która wiem, że w końcu powiodłaby się po mojej myśli, ale...
tuż po moich 17tych urodzinach zorientowałam się, że jestem w ciąży. Nie musiałam udawać, że się nie przejmuję, bo faktycznie się tym tak nie przejmowałam, bo wiedziałam, że świetnie sobie dam radę, ale cierpiałam tylko z tego powodu, że musiałam żyć.
Wyłam jak bóbr, pytając w eter czemu muszę żyć. Nie umiałam zabić i siebie i dziecka. Od razu miałam wyobrażenie płodu, jako mojego dziecka, widziałam oczami wyobraźni, jak to dziecko dorasta, chodzi, mówi, żyje, staje się dorosłym... Miałam tak silne poczucie obowiązku za to dziecko, że po prostu nie umiałam się zabić.
C.D.N.