A moje doświadczenie jest takie, że bracia niewykształceni bardzo zazdrościli wykształconym.
Znałam wykształconych, którzy się wcale z niczym nie obnosili.
Trochę już się obijam po świecie i nieraz prości ludzie nie do końca rozumieją, na czym polega to, że ktoś jest od nich w czymś lepszy, ale wyczuwają to szóstym zmysłem i będą takiego człowieka gnoić.
Jeden taki mechanik samochodowy miał wielkie ambicje.
Przy tworzeniu się nowego zboru w rejonie przyszedł prikaz z góry że nadzorcą przewodniczącym miał tam zostać pewien człowiek będący przypadkiem zupełnie absolwentem matematyki stosowanej.
Nigdy się z tym wykształceniem nie obnosił, był to dobry i uczciwy człowiek.
I bardzo skromny.
Ale mechanik miał wielkie ambicje.
I tak psuł życie matematykowi, tak rył pod nim i nastawiał przeciwko niemu innych, że tamten zgorzkniał i sam zrezygnował z nadzorcy przewodniczącego, a później chyba nawet zmienił zbór.
Ja też zaznałam zazdrości i gnojenia, i powiedziałabym że porównywalnie w zborze i w świecie.
I nawet nie chodzi o te nieszczęsne dwa papierki; oprócz tego od zawsze bardzo dużo czytam, przeczytałam naprawdę setki książek, i to nie tylko lektur czy powieści, ale i mnóstwo opracowań historycznych, biografii, książek specjalistycznych.
To powoduje, że wzbogaca się słownictwo.
Osoby proste, jak wspomniałam, nie do końca ogarniają "o co kaman", ale w zetknięciu z osobą używającą trochę bardziej skomplikowanych słów i wyrażeń po prostu czują frustrację.
A na frustrację będą reagować agresją.
I to jest ten sam mechanizm co zadziobywanie kolorowej papużki przez stado wróbli.