Witaj, gościu! Zaloguj się lub Zarejestruj się.

0 użytkowników i 2 Gości przegląda ten wątek.

Autor Wątek: Jak maly Listonoszek wyrosl na duzego Listonosza i dlaczego uciekl do Reichu.  (Przeczytany 5802 razy)

Offline listonosz

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 1 281
  • Polubień: 3499
  • Der bestirnte Himmel über mir...
Troche juz o sobie pisalem w innych watkach ale teraz bedzie zusammen do kupen   ;). Licze tez  na to ,ze byc moze   ktos  z dawnych znajomych  przeglada to forum i sie odezwie ...  A wiec : Dawno ,dawno temu byl sobie maly chlopczyk o blond wloskach i niebieskich oczkach i sie nazywal Listonosz ale mamusia wolala do niego Listonoszek .  Lubial robic rozne rzeczy ale najbardziej lubial roznosic listy ,jak rowniez wykradac je ze skrzynek od sasiadow... Listy roznosi po dzis dzien ale teraz musi to robic bo mu sie nie chcialo chodzic do  szkoly  a  nic innego robic nie umie... ;)   I to juz by bylo na tyle... Ale zaraz, zaraz... Mialem napisac o tym jak zostalem SJ itd.   OK! to teraz bardziej powaznie  .  Poznan ,poczatek lat 80 -tych ,dzielnica Grunwald-Ognik . Spotykalismy sie z paru kumplami ,zeby cwiczyc Karate na sali gimnastycznej i pomiedzy nami byli tez tacy co  mieli kontakt ze SJ. Czesto po treningu dyskutowalismy o  historii ,filozofii ,rowniez o Biblii . Myslalem wtedy ,ze znam ten temat bo przeczytalem opracowania Kosidowskiego o ST i NT i mialem sie za eksperta  :) Nastawiony bylem dosyc mocno ateistycznie i sklanialem sie raczej w kierunku filozofii wschodu... Kumpel zaprowadzil mnie do rodziny A.  ( wszyscy SJ ,rodzice ,dwoch synow i babcia ) gdzie zaproponowano mi studium w oparciu o ksiazke " Szczescie " . No i tak to sie zaczelo . Dobrze sie tam czulem, mechanizmy obronne nie dzialaly ,krytyczne myslenie - ZERO . Wystarczylo pol roku i wzialem chrzest a ze w zborze panowal tzw. "duch pionierski " to postanowilem pojsc w teren... Wyslano mnie najpierw do Szamotul pod Poznaniem gdzie razem z bardziej doswiadczonym pionierem Mirkiem K. opracowywalismy tereny oddalone a po pol roku dostalem prykaz wyjazdu do Szczecina aby wspierac zbory Pogodno , Zawadzkiego ,Bezrzecze , Dobra Szczecinska . Wlasciwie to dosyc pozytywnie wspominam ten czas . Czlowiek byl naladowany jakas pozytywna energia (moze to byl ten "Duch Bozy"  ;) ) i naprawde bylo wszystko jedno co sie je i gdzie sie spi . Pamietam jak raz z bratem Irkiem W.,starszym zboru Pogodno opracowywalismy teren oddalony i trzeba bylo isc piechota od autobusu ok. 5 Km  aby dojsc do trzech domkow za lasem  .Tylko w jednym domu ktos byl i nas poczestowal herbata .Krotkie wydanie swiadectwa i 5 Km. z powrotem  i to kurcgalopkiem bo autobus ucieknie  :)  Wtedy tez mianowano mnie sluga pomocniczym i prowadzilem osrodek studium ksiazki ( tak to sie chyba nazywalo ) . A wiec, kariera teokratyczna rozwijala sie pomyslnie ! Ale,niestety "duch ochoczy ale cialo mdle" i brat Listonosz ( ktory nigdy nie byl obojetny na wdzieki niewiescie ) zawiesil oko na uroczej siostrze Lidce . Co prawda do siostrzyczki ustawiala sie cala kolejka braci ale brat pionier wepchnol sie poza kolejka :) (w koncu ma sie jakies przywileje ,a co  ;D)...I chyba jakos sie niezle dobralismy bo juz 32 lata jestesmy razem i mamy dwie,dorosle juz ,coreczki (na razie zadnych wnukow) Poczatki naszego malzenstwa nie byly latwe . Mieszkalismy u tesciow ,zona pracowala na caly etat , ja na pol etatu i chcialem utrzymac sie w terenie .Potem urodzilo nam sie dziecko i finansowo bylo bardzo krucho . Musialem zejsc z terenu i podjac prace na caly etat .Wtedy to po raz pierwszy zetknolem sie  z brakiem akceptacji ze strony  niektorych braci. Po prostu brano mi za zle ,ze nie jestem juz pionierem ! Po jakims czasie udalo nam sie jako tako ustabilizowac materialnie i nawet mielismy wlasny kat . Byla to dosyc wilgotna suteryna ktora dostalem ,jako dozorca ,od Sp-mieszkaniowej. Jakos nam to wtedy , pomimo niedogodnosci ,wystarczalo .Myslelismy ze,niedlugo przyjdzie Armagedon  a plan B  to byla lista mieszkaniowa w/g ktorej  powinnismy byli dostac normalny lokal za 5 lat.... a potem za 1o lat ,za 15 i w koncu dostalismy informacje ,ze czas  oczekiwania na mieszkanie wynosi 20 lat !  To przelalo puchar goryczy , a ze mielismy rodzine w Reichu ,zdecydowalismy sie na emigracje . Jak to wszystko dalej szlo to nastepnym razem bo juz mnie polec boli od  typowania ! ;)


Offline Estera

  Z niecierpliwością będę czekała na CDN ...
  Może paluszek Ci nie spuchnie ... od tego typowania ...  :D :D :D
Kim będziesz beze mnie? Zapytał strach. Będę wolna!
PAŚCIE TRZODĘ BOŻĄ - tajny kodeks karny Świadków Jehowy tylko dla starszych.


Offline listonosz

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 1 281
  • Polubień: 3499
  • Der bestirnte Himmel über mir...
Witam serdecznie wszystkich ciekawych dalszego ciagu przygod Listonosza i jego rodzinki !  Paluszek  nie spuchl i dziekuje Esterko za twoja troske  :) :) :) . A wiec... Jak juz decyzja o wyjezdzie zapadla  ,rozmawialismy o tym ze starszymi zboru, gdyz bylismy wtedy jeszcze dosyc mocno przekonani  o slusznosci tej religii i chcielismy aby wszystko odbylo sie zgodnie z tzw."porzadkiem teokratycznym " ( nowomowa rodem z Roku 1984 Orwell´a  :o) I tutaj zaczely sie "schody" . Spotkalismy sie z brakiem zrozumienia dla naszej decyzji a nawet z otwarta krytyka . Bo jak to tak mozna myslec teraz o sprawach materialnych gdy Armagedon tuz za progiem !!!  Na szczescie  mielismy rowniez przyjaciol w zborze ktorzy nas rozumieli i nam pomagali  :) W koncu , po wszystkich turbulencjach , spakowalismy trzy walizki  ,zaladowalismy do" malucha " szwagra i GO WEST ! A musze tu przypomniec ,ze  w latach 80 -tych nie bylo to calkiem legalne . Mur berlinski jeszcze wtedy stal  i wladze patrzyly krzywo na uciekinierow z socjalistycznego raju .  Jeszcze dwa lata wczesniej ,zonie odmowiono wydania paszportu gdyz miala siostre w Niemczech  i  urzednik MSW stwierdzil ,ze zona na pewno tez chce tam zostac .A WIEC PASZPORTU NIE DOSTANIE I JUZ !!! Jak chce to sie moze odwolywac. :( Na szczescie ,pozniej poluzowano troche srube i paszporty dostalismy . Kurcze , ten PRL to byl nie tylko Orwell ale tez Kafka na dodatek  >:( .  W Berlinie ,w zborze Britz spotkalismy sie z dosyc zroznicowanym przyjeciem . Z jednej strony pomagano nam duzo ,zwlaszcza siostra Dorit J. u ktorej moglismy mieszkac  caly miesiac ,zanim dostalismy kwatere  w tzw. Heimie dla uchodzcow . Siostra ta niestety zmarla niedawno ale bedziemy jej wdzieczni do konca zycia . Z drugiej strony  w zborze sugerowano nam ,ze  taka emigracja swiadczy o duchowej niedojrzalosci i materializmie .  No coz ,poczatki zawsze sa trudne i pierwszy rok pobytu w Niemczech pozostal mi w pamieci jako nie konczace sie pasmo biegania po urzedach  i zalatwiania formalnosci  zwiazanych z zalegalizowaniem naszego tam pobytu . A i tak bylo nam stosunkowo latwo gdyz   moj szwagier rozem z tesciem   wczesniej  "przetarli nam droge" . Jako rodzina trzymalismy sie w kupie i to ulatwialo naprawde wiele . ( Marek ,jesli to czytasz to wiedz ,ze nie zapomnielismy o Twojej pomocy! )  Nastepny okres to przedewszystkim intensywna nauka niemieckiego, proby znalezienia sie w nowej rzeczywistosci ,integracji  z otoczeniem . Materialnie tez jakos szlo ,dostalismy normalne mieszkanie i prace . I wlasciwie bylismy calkiem zadowoleni z zycia ale wtedy pojawily sie pierwsze rysy na ,dotad niezkazitelnej, budowli naszej wiary .  Szczegolnie ja zaczalem miec watpliwosci co do Organizacji ,a moja zona raczej nie widzala tego tak ostro . To co mi sie najbardziej rzucalo w oczy to kontrast miedzy funkcjonowaniem tej    wspolnoty w tych dwoch krajach . Z Polski pamietalem zebrania w mieszkaniach ,gdzie nieraz brakowalo miejsc i trzeba bylo siadac na podlodze badz na odwroconym ,duzym garnku i poduszce.(szczegolnie dzieciaki mialy ten "przywilej"  :D)  Kontakty z bracmi byly bardziej osobiste i mialo sie wrazenie przebywania z rodzina . Siostra Janka czy Irenka  upiekly ciasto i zrobily wszystkim kawe ( co z tego ,ze Inke ?  :) ) , mozna bylo pogadac ,posmiac sie i to bylo szczegolnie cenne .  Za to w Niemczech ...  zionelo chlodem od tych wielkich ,luksusowych Sal Krolestwa. .Wszystko perfekcyjnie zorganizowane i urzadzone ale z bracmi nie pogadasz ,kazdy sie spieszy ,ma swoje problemy... A na tym wszystkim kladzie sie mrocznym cieniem WTS ! Firma i religia w jednym ,gdzie czlowiek niczym a ORGANIZACJA wszystkim... Zdaje sobie sprawe jak subiektywne jest to co pisze . Ale tak to wowczas postrzegalem i do dzisiaj nie stracily te odczucia swej aktualnosci . Oczywiscie,te moje duchowe rozterki nie uszly uwadze starszym zboru. Sam zreszta szukalem pomocy i probowalem o tym rozmawiac .Oprocz tego co juz wspomnialem  ,glownym moim dylematem byl brak zgody na genocyd zwany Armagedonem . Niestety w tamtym czasie moj niemiecki byl zbyt ubogi aby prowadzic rzeczowe dyskusje w tym temacie i dlatego zdecydowalem napisac list do Nadarzyna ...  Ale o tym to juz nastepnym razem bo mi sie juz pod czaszka gotuje a  i laptop tez czlowiek i musi odpoczac ! ;) CDN ...


Offline Deborah

Witaj Listonoszu :D
Fajnie się czyta Twoją opowieść. Widać, że jesteś osobą, która nie boi się ryzyka i ma otwarty umysł. :)
Miejsca, o których piszesz są mi bardzo znajome, szczególnie Szczecin. :)
Być może nawet znamy się z widzenia, bo pewnie nie raz mijaliśmy się na kongresach, czy zgromadzeniach. ;)
Razem z mężem mamy wśród braci sporo znajomych, którzy przeprowadzili się do Niemiec.
Część mojej rodziny również tam mieszka, więc wiemy co nieco o niemieckiej rzeczywistości w organizacji i poza nią.
Co do Poznania - to miasto też darzymy dużym sentymentem i często tam bywamy.
Kiedyś poznałam na Mazurach pewnego pioniera specjalnego (Pawła D.), który stamtąd pochodzi i od wielu lat tam mieszka razem z rodziną.
Gorąco pozdrawiam Ciebie, żonę i resztę rodzinki. :D
Czekam na dalszą część Twojej historii. :)


Offline Lechita

Hej Listonosz  :)
No i wciągnęła mnie Twoja historia. Świetnie opisujesz swe losy. Czekam na kontynuację.

Pozdrawiam serdecznie!

"Czytaj wszystko, słuchaj każdego. Nie dawaj wiary niczemu, dopóki nie potwierdzisz tego własną wnikliwą analizą"  William "Bill" Cooper


Offline Estera

  "Armagedon tuż, tuż" , "człowiek niczym, a ORGANIZACJA wszystkim"
  Bardzo trafnie to ująłeś, Listonoszu ...
  Szczególnie to drugie, jak to już tak świadomie odkryłam, to mnie z nóg zwaliło.
  A po moich odkryciach, doszłam do wniosku, że w zborze, pomimo tylu ludzi, też nie mogę otwarcie o tym porozmawiać.
  Żeby nie znaleźć się "na widelcu zborowym".
  Pomyślałam, to gdzie ja jestem? W organizacji Prawdziwego Boga?
  Czekam na Twój CDN ... jak już ten Twój "laptop-człowiek"  ;) ;) odpocznie ...
Kim będziesz beze mnie? Zapytał strach. Będę wolna!
PAŚCIE TRZODĘ BOŻĄ - tajny kodeks karny Świadków Jehowy tylko dla starszych.


Offline listonosz

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 1 281
  • Polubień: 3499
  • Der bestirnte Himmel über mir...
Witam ponownie!     Chcialem juz wczoraj dokonczyc opisywanie naszej historii ale zszokowany wydarzeniami w Berlinie jakos nie moglem zebrac mysli... Na szczescie ,nikt z naszej rodziny ,przyjaciol czy znajomych nie ucierpial od tego podlego i tchorzliwego ataku . Jednoczesnie bardzo wspolczujemy ofiarom i ich bliskim ... No coz, zycie toczy sie dalej  a wiec wracam do mojego opowiadania...   Aby przyblizyc troche moja sytuacje duchowa w tamtym czasie ,chcialbym przypomniec sytuacje doktrynalna  na przelomie 80-tych i 90-tych u SJ . Nauka o "pokoleniu 1914 ktore nie przeminie" obowiazywala w swojej dawnej postaci ,Armagedon byl tuz za rogiem i ciagle przypominano na zebraniach jak niewiele czasu juz mamy. Siedzielismy jak na rozzarzonych weglach i nawet w wydarzeniach politycznych upatrywano znamion zblizajacego sie   WIELKIEGO UCISKU ! Wystarczylo ,ze komisja OSCE debatowala o bezpieczenstwie Europy a juz odzywaly sie glosy ,ze to jest ten " Pokoj i bezpieczenstwo" ktory ma byc ogloszony przed koncem !  Na tym oto tle rozwijal sie w moim umysle , coraz to intensywniej , nastepujacy konflikt moralny : co sie stanie z CHINCZYKAMI !? Wiem jak naiwnie to wszystko brzmi ! Ale wowczas meczylo mnie to okropnie bo ciagle mowiono nam ,ze tylko jedna Arka przetrwala Potop i ,ze obecnie tylko jedna ,prawdziwa religia ocaleje w Armagedonie... A przeciez w Chinach ,po za Hong-Kong-iem, nie gloszono ! Co sie stanie z tym miliardem ludzi ? Oprocz tego ,nie zgadzalem sie rowniez ze Straznica co do losu dzieci tych rodzicow, ktorzy odrzucaja Dobra Nowine . Jak wiemy ,SJ do tej pory nauczaja ,ze te dzieci beda rowniez zgladzone a odpowiedzialnosc za to zrzuca sie na barki rodzicow !  Bylo to dla mnie ,etycznie, nie do zaakceptowania ! Proby rozmowy ze starszymi na te tematy niewiele daly . Natykalem sie na mur niezrozumienia .Mowiono ,ze musze zaufac sprawiedliwosci Jehowy i ,ze tak naprawde to zajmuje sie nie swoimi sprawami.  Moj, mocno wtedy ograniczony j. niemiecki niestety tez nie ulatwial nam tych rozmow . W tej sytuacji postanowilem napisac do Nadarzyna . Odpowiedz przyszla dosyc predko w osobach dwoch braci starszych z polskiego zboru w Berlinie ,ktorzy zapukali do naszych drzwi i wreczyli mi list z BO w Nadarzynie oraz chcieli porozmawiac . Nastepujaca ,trzygodzinna rozmowa daje sie strescic dosyc krotko : Bracie ,przedkladasz swoja sprawiedliwosc nad sprawiedliwosc Jehowy !  Musisz Bogu i Niewolnikowi zaufac ! Nie zajmuj sie nie swoimi sprawami !
Organizacja o ciebie dba i powinienes byc za to wdzieczny ! Nowym "argumentem" ze strony braci byla sugestia ,czy czasem jakies inne sprawy nie zaklocaja moich relacji z Jehowa ? Do dzisiaj nie wiem co mieli na mysli ? Picie, palenie ,narkotyki czy moze preferencje seksualne !?  :o Oczywiscie ,wszystko to uprzejmie ,bulka przez bibulke, ale wymowa byla jednoznaczna: Jesli masz jakiekolwiek problemy to jest to wylacznie TWOJA wina ! Zmien nastawienie a problemy znikna ! Nie znajdujac zrozumienia wsrod braci ,zostawiony sam ze swoimi dylematami ,zaczalem coraz bardziej odsuwac sie od zboru . Nie mialem wtedy jeszcze dostepu do internetu . Historie SJ znalem tylko z oficjalnych zrodel i krytyczne opracowania byly mi obce . I wtedy wpadla mi w reke ksiazka  E. Zamiatina " My" . Pozornie niewiele ma wspolnego ze SJ ale opisuje dosyc dobitnie mechanizmy dzialania spolecznosci totalitarnej ,gdzie wszystko jest co do minuty regulowane i kontrolowane . Rowniez dylematy moralne glownego bohatera tego opowiadania  byly mi bliskie . W kazdym razie , lektura ta ,jak rowniez "Roku 1984-ego " Orwella , przyczynila sie znacznie do mojej dezyzji  pozegnania sie z ta spolecznoscia ,co nastapilo  w polowie lat 90-tych.  Moja zona , razem z naszymi corkami, chodzila w dalszym ciagu na zebrania  i staralismy sie pomimo roznic swiatopogladowych jakos utrzymac pokoj w rodzinie i dobrze wychowac nasze dzieciaki . Jakos to wszystko bez wiekszych zaklocen  funkcjonowalo . Ja znalazlem sobie nowe hobby , sztuke samoobrony Aikido oraz medytacje Zen co pozwolilo mi  sie wyciszyc oraz zawiazac nowe kontakty socjalne  . Wreszcie mielismy dostep do internetu co otworzylo calkiem nowe mozliwosci spojrzenia na WTS i zauwazenia jak wielu ludzi ma problemy z ta Organizacja i kto za tym stoi . Do tej pory zdumiewa mnie naiwnosc mego spojrzenia na ludzi kierujacych ta religia .Taki prawdziwy, maly Listonoszek z duzymi ,niebieskimi oczkami ktory myslal ,ze Cialo Kierownicze to uczciwi ,ciezko pracujacy bracia ,kierowani duchem bozym i myslacy wylacznie o naszej pomyslnosci . Na koniec chcialbym jeszcze wspomniec o mojej" lepszej polowie", ktora jest rowniez w trakcie odkrywania prawdy o Prawdzie do czego przyczynil  sie internet i lektura "Kryzysu Sumienia" .Ale tym co najwiecej jej dalo do myslenia to reakcja zboru, kiedy ze wzgledu na swoje, bardzo powazne problemy zdrowotne, musiala ograniczyc swoja aktywnosc i obecnosc na zebraniach . Po za rodzina ,praktycznie nikt nie interesowal sie jak sie czuje i czy potrzebuje pomocy ! Na szczescie ,najgorsze ma juz za soba i nie ma juz ochoty na kontakty z ludzmi ktorym jest obojetna . Oficjalnie jest jeszcze czlonkiem zboru ale tylko ze wzgledu na rodzine ktora  jest w tej spolecznosci . Nasze ,dorosle juz coreczki rowniez prowadza swoje,niezalezne zycie . No coz ,historia Listonosza konczy sie w tym miejscu ale zycie idzie dalej. Dziekuje za cierpliwosc tym ktorzy dotrwali do samego konca! Wiele jest historii bardziej dramatycznych i nam udalo sie dosyc miekko wyladowac po opuszczeniu "rydwanu Jehowy" ale mysle ,ze moze nasze doswiadczenia przydadza sie co niektorym ,zmagajacym sie jeszcze z rozterkami duchowymi . Pozdrowienia...


Offline Lechita

Wielkie dzięki Listonosz za opowiedzenie swojej historii. Czytałem z dużym zainteresowaniem. Życzę Tobie i całej Twojej rodzinie powodzenia wszelakiego.

Pozdrawiam! :)
"Czytaj wszystko, słuchaj każdego. Nie dawaj wiary niczemu, dopóki nie potwierdzisz tego własną wnikliwą analizą"  William "Bill" Cooper


Offline Estera

  Drogi Lostonoszu ...

  Bardzo przyjemnie mi się czytało Twoją opowieść. Napewno, jakieś szczegóły, jak Ci się przypomną ...
  To zapewne tu dopiszesz i napewno je sobie doczytam.

  Trochę Ci zazdroszczę tego ... w miarę miękkiego lądowania z rydwanu Jehowy ...
  Mój, niestety, jest o wiele twardszy, ale ponieważ jeszcze jestem oficjalnie Ś.J ...
  Nie mogę o wielu sprawach pisać, żebym nie była upolowana jak "czarownica" przez inkwizycję jw.org.
  I spalona, prawie że żywcem na stosie ...

  I nie tylko Ty, jako mały listonoszek z wielkimi, niebieskimi oczkami, wierzyłeś naiwnie ...
  Że Ck ... to porządni, prawi ludzie ... pod natchnieniem ducha ... itd., itp., itd., itp., ...
  Ze mną było podobnie i też po odkryciach, zastanawiałam się, jak ja mogłam tak wierzyć w te różne doktryny ...
  Ale zobaczyłam to dopiero, jak wyszłam spod tego klosza wts i dziękuję Bogu, że dał mi wyjść.
  Powodzenia w budowaniu szczęścia rodzinnego, życzę, dużo zdrowia i miłości. Pozdrawiam.
  I do nastepnego poczytania twoich komentarzy.
Kim będziesz beze mnie? Zapytał strach. Będę wolna!
PAŚCIE TRZODĘ BOŻĄ - tajny kodeks karny Świadków Jehowy tylko dla starszych.


Offline listonosz

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 1 281
  • Polubień: 3499
  • Der bestirnte Himmel über mir...
Bardzo Wam dziekuje za tak mily odbior tej mojej pisaniny ! Jakos dziwne mi sie wydaje ,ze 30 lat zycia mozna zawrzec w paru linijkach tekstu !  Sila rzeczy  musialem wiele opuscic ,wiele strescic  czy nawet pominac . Szczegolnie stany emocjonalne ktore mi wtedy towarzyszyly nie za bardzo poddaja sie opisowi . Ale oczywiscie bedziemy dalej sobie pisywac na tym forum i moze niektore sprawy jeszcze  "wyplyna na powierzchnie". Serdeczne pozdrowienia  rowniez dla Was i Waszych rodzin !  :)


Offline listonosz

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 1 281
  • Polubień: 3499
  • Der bestirnte Himmel über mir...
Odp: Jak maly Listonoszek wyrosl na duzego Listonosza i dlaczego uciekl do Reichu.
« Odpowiedź #10 dnia: 21 Grudzień, 2016, 20:29 »


Miejsca, o których piszesz są mi bardzo znajome, szczególnie Szczecin. :)
Być może nawet znamy się z widzenia, bo pewnie nie raz mijaliśmy się na kongresach, czy zgromadzeniach. ;)


Pozdrawiam Cie rowniez ,Deborah ! Jezeli masz chec powspominac "dawne ,dobre czasy" to prosze napisz do mnie na priv. Byc moze mamy wspolnych znajomych!  :)


Offline HARNAŚ

Witaj listonosz pewnie Cię to zdziwi ale brat Irek o którym piszesz wychowywany był w tak zwanej prawdzie przez moich rodziców


Offline Matylda

Odp: Jak maly Listonoszek wyrosl na duzego Listonosza i dlaczego uciekl do Reichu.
« Odpowiedź #12 dnia: 03 Kwiecień, 2017, 17:35 »
Ha ha ha cudna i budująca opowieść ;D napisana z przytupem.To lubię. Tylko Twojej żonki żałuję że jeszcze wciąż uwikłana w system. Miejmy nadzieję że juz nie długo.Przy okazji życz jej zdrówka.
A brata Mirka to ja chyba znam  ;D niestety :o.
Świat jest mały naprawdę.
 8-)


Offline HARNAŚ

Odp: Jak maly Listonoszek wyrosl na duzego Listonosza i dlaczego uciekl do Reichu.
« Odpowiedź #13 dnia: 03 Kwiecień, 2017, 19:09 »
Ha ha ha cudna i budująca opowieść ;D napisana z przytupem.To lubię. Tylko Twojej żonki żałuję że jeszcze wciąż uwikłana w system. Miejmy nadzieję że juz nie długo.Przy okazji życz jej zdrówka.
A brata Mirka to ja chyba znam  ;D niestety :o.
Świat jest mały naprawdę.
 8-)
Skoro podejrzewasz , że znasz znajomych Listonosza to zapewne znasz też moich znajomych , bo był taki czas , że byliśmy z Listonoszem razem w zborze :D


Offline Matylda

Odp: Jak maly Listonoszek wyrosl na duzego Listonosza i dlaczego uciekl do Reichu.
« Odpowiedź #14 dnia: 03 Kwiecień, 2017, 19:20 »
Skoro podejrzewasz , że znasz znajomych Listonosza to zapewne znasz też moich znajomych , bo był taki czas , że byliśmy z Listonoszem razem w zborze :D

To chyba nie zupełnie tak działa :)
Wynikało by z tego że jak Listonosz był w zborze na Pogodnie to ja owszem byłam nie daleko ale bardziej na północ Szczecina.
Tylko czy w ogóle o ten rejon naszego cudnego kraju chodzi tym razem? :)
a rzeczonego brata Mirka to ja znam bo jak on przyjechał na tereny z potrzebami do szczecina na Pogodno to jak juz Listonosz emigrował za granicę to brat Mirek gdzieś tak w latach 1986-1987 poniewierał się w moich okolicach.Ja byłam wtedy piekana i młoda :)a on no cóż"stary" i łokropny i niestety dla mnie żony szukał :o. Chyba że to zbieg okoliczności ;D