Witam ponownie! Chcialem juz wczoraj dokonczyc opisywanie naszej historii ale zszokowany wydarzeniami w Berlinie jakos nie moglem zebrac mysli... Na szczescie ,nikt z naszej rodziny ,przyjaciol czy znajomych nie ucierpial od tego podlego i tchorzliwego ataku . Jednoczesnie bardzo wspolczujemy ofiarom i ich bliskim ... No coz, zycie toczy sie dalej a wiec wracam do mojego opowiadania... Aby przyblizyc troche moja sytuacje duchowa w tamtym czasie ,chcialbym przypomniec sytuacje doktrynalna na przelomie 80-tych i 90-tych u SJ . Nauka o "pokoleniu 1914 ktore nie przeminie" obowiazywala w swojej dawnej postaci ,Armagedon byl tuz za rogiem i ciagle przypominano na zebraniach jak niewiele czasu juz mamy. Siedzielismy jak na rozzarzonych weglach i nawet w wydarzeniach politycznych upatrywano znamion zblizajacego sie WIELKIEGO UCISKU ! Wystarczylo ,ze komisja OSCE debatowala o bezpieczenstwie Europy a juz odzywaly sie glosy ,ze to jest ten " Pokoj i bezpieczenstwo" ktory ma byc ogloszony przed koncem ! Na tym oto tle rozwijal sie w moim umysle , coraz to intensywniej , nastepujacy konflikt moralny : co sie stanie z CHINCZYKAMI !? Wiem jak naiwnie to wszystko brzmi ! Ale wowczas meczylo mnie to okropnie bo ciagle mowiono nam ,ze tylko jedna Arka przetrwala Potop i ,ze obecnie tylko jedna ,prawdziwa religia ocaleje w Armagedonie... A przeciez w Chinach ,po za Hong-Kong-iem, nie gloszono ! Co sie stanie z tym miliardem ludzi ? Oprocz tego ,nie zgadzalem sie rowniez ze Straznica co do losu dzieci tych rodzicow, ktorzy odrzucaja Dobra Nowine . Jak wiemy ,SJ do tej pory nauczaja ,ze te dzieci beda rowniez zgladzone a odpowiedzialnosc za to zrzuca sie na barki rodzicow ! Bylo to dla mnie ,etycznie, nie do zaakceptowania ! Proby rozmowy ze starszymi na te tematy niewiele daly . Natykalem sie na mur niezrozumienia .Mowiono ,ze musze zaufac sprawiedliwosci Jehowy i ,ze tak naprawde to zajmuje sie nie swoimi sprawami. Moj, mocno wtedy ograniczony j. niemiecki niestety tez nie ulatwial nam tych rozmow . W tej sytuacji postanowilem napisac do Nadarzyna . Odpowiedz przyszla dosyc predko w osobach dwoch braci starszych z polskiego zboru w Berlinie ,ktorzy zapukali do naszych drzwi i wreczyli mi list z BO w Nadarzynie oraz chcieli porozmawiac . Nastepujaca ,trzygodzinna rozmowa daje sie strescic dosyc krotko : Bracie ,przedkladasz swoja sprawiedliwosc nad sprawiedliwosc Jehowy ! Musisz Bogu i Niewolnikowi zaufac ! Nie zajmuj sie nie swoimi sprawami !
Organizacja o ciebie dba i powinienes byc za to wdzieczny ! Nowym "argumentem" ze strony braci byla sugestia ,czy czasem jakies inne sprawy nie zaklocaja moich relacji z Jehowa ? Do dzisiaj nie wiem co mieli na mysli ? Picie, palenie ,narkotyki czy moze preferencje seksualne !?
Oczywiscie ,wszystko to uprzejmie ,bulka przez bibulke, ale wymowa byla jednoznaczna: Jesli masz jakiekolwiek problemy to jest to wylacznie TWOJA wina ! Zmien nastawienie a problemy znikna ! Nie znajdujac zrozumienia wsrod braci ,zostawiony sam ze swoimi dylematami ,zaczalem coraz bardziej odsuwac sie od zboru . Nie mialem wtedy jeszcze dostepu do internetu . Historie SJ znalem tylko z oficjalnych zrodel i krytyczne opracowania byly mi obce . I wtedy wpadla mi w reke ksiazka E. Zamiatina " My" . Pozornie niewiele ma wspolnego ze SJ ale opisuje dosyc dobitnie mechanizmy dzialania spolecznosci totalitarnej ,gdzie wszystko jest co do minuty regulowane i kontrolowane . Rowniez dylematy moralne glownego bohatera tego opowiadania byly mi bliskie . W kazdym razie , lektura ta ,jak rowniez "Roku 1984-ego " Orwella , przyczynila sie znacznie do mojej dezyzji pozegnania sie z ta spolecznoscia ,co nastapilo w polowie lat 90-tych. Moja zona , razem z naszymi corkami, chodzila w dalszym ciagu na zebrania i staralismy sie pomimo roznic swiatopogladowych jakos utrzymac pokoj w rodzinie i dobrze wychowac nasze dzieciaki . Jakos to wszystko bez wiekszych zaklocen funkcjonowalo . Ja znalazlem sobie nowe hobby , sztuke samoobrony Aikido oraz medytacje Zen co pozwolilo mi sie wyciszyc oraz zawiazac nowe kontakty socjalne . Wreszcie mielismy dostep do internetu co otworzylo calkiem nowe mozliwosci spojrzenia na WTS i zauwazenia jak wielu ludzi ma problemy z ta Organizacja i kto za tym stoi . Do tej pory zdumiewa mnie naiwnosc mego spojrzenia na ludzi kierujacych ta religia .Taki prawdziwy, maly Listonoszek z duzymi ,niebieskimi oczkami ktory myslal ,ze Cialo Kierownicze to uczciwi ,ciezko pracujacy bracia ,kierowani duchem bozym i myslacy wylacznie o naszej pomyslnosci . Na koniec chcialbym jeszcze wspomniec o mojej" lepszej polowie", ktora jest rowniez w trakcie odkrywania prawdy o Prawdzie do czego przyczynil sie internet i lektura "Kryzysu Sumienia" .Ale tym co najwiecej jej dalo do myslenia to reakcja zboru, kiedy ze wzgledu na swoje, bardzo powazne problemy zdrowotne, musiala ograniczyc swoja aktywnosc i obecnosc na zebraniach . Po za rodzina ,praktycznie nikt nie interesowal sie jak sie czuje i czy potrzebuje pomocy ! Na szczescie ,najgorsze ma juz za soba i nie ma juz ochoty na kontakty z ludzmi ktorym jest obojetna . Oficjalnie jest jeszcze czlonkiem zboru ale tylko ze wzgledu na rodzine ktora jest w tej spolecznosci . Nasze ,dorosle juz coreczki rowniez prowadza swoje,niezalezne zycie . No coz ,historia Listonosza konczy sie w tym miejscu ale zycie idzie dalej. Dziekuje za cierpliwosc tym ktorzy dotrwali do samego konca! Wiele jest historii bardziej dramatycznych i nam udalo sie dosyc miekko wyladowac po opuszczeniu "rydwanu Jehowy" ale mysle ,ze moze nasze doswiadczenia przydadza sie co niektorym ,zmagajacym sie jeszcze z rozterkami duchowymi . Pozdrowienia...