Kiedyś dziennikarze zrobili wielką awanturę że polski sejm uchwalił ustawę jakąś tam zawierającą słowa "tu trzeba coś wpisać". Dziennikarskie śledztwo wykazało, że ustawę pisali (mówiąc potocznie "na kolanie") studenci zatrudnieni jako stażyści. Jak można domyślić się, studenci nie przykładali się do pracy, a że nikt ich nie skontrolował, więc posłowie bezmyślnie przegłosowali tekst którego nikt spośród 460 posłów nawet nie raczył przeczytać.
Dlaczego o tym wspominam? Dlatego, że wzmianka o owym "dowodzie z pisma świętego" na rzekome dwa lata w raju, może wskazywać że publikacje towarzystwa tworzone są podobnie.
Najpierw jest teza (np. ta o dwóch latach) i zostawia się miejsce "tu trzeba coś wpisać", a potem wpisuje się tam jakiś werset (a jak się zapomni to się go nie wpisuje). Tak tworzy się doktryny w towarzystwie strażnica. I nie ma to niczego wspólnego z "badaniem" świętej księgi.