A mnie, to zawsze wkurzało, że jak tylko zbliżał się jakiś dłuższy weekend,
jakieś święta, itp., itd., sezon urlopowy, wakacje, ferie ....
to zawsze już w zborze były różnego rodzaju przypomnienia o zbiórkach i służbie.
"No, bo bracia, my nie mamy urlopu od Jehowy i służby dla niego, gdziekolwiek jesteśmy,
musimy głosić, tak bracia, to nasz najwazniejszy obowiązek".
Zawsze się we mnie gdzieś tam w środku gotowało.
Bo ci ludzie, już na codzień mieli nas dość, to jeszcze i w święta ich nachodziliśmy.
Ja, robiłam sobie wolne, nie chodziłam w dni świąteczne do służby.
Chyba, że ktoś mnie zapraszał, żeby przyjść, jakiś zainteresowany, stały czytelnik.
Nie chodziłam, bo zaraz wczuwałam się w uczucia tych ludzi, którzy taki czas, to chcą spędzić
w gronie rodziny, przyjaciół, a nie mieć na głowie religijnego intruza, co truje o pogaństwie świąt np. BN.
I może też dlatego, dziś jestem poza tym betonem WTS-u.