Czyli jak się jedzie do Nadarzyna, to trzeba przygotować się na:
1. Stanie na dworze przy domofonie (długość oczekiwania - w nieskończoność)
2. Długą dyskusję przez domofon
3. NIE WPUSZCZENIE do budynku - interesanci przyjmowani są na chodniku, przed budynkiem (cud, że bramę otworzyli!)
4. Totalny nieprofesjonalizm! :
a. brak stempla potwierdzającego złożenie dokumentu;
b. brak identyfikatorów u osób z biura (chorobliwie ukrywają swoją tożsamość);
c. brak CZYTELNEGO podpisu na dokumencie (takiego ptaszka na dokumencie ja też potrafię postawić)
d. Brak kultury (patrz wyżej - nie wpuszczenie interesanta do budynku)
Czyli zostaje tylko wysłanie dokumentu pocztą za potwierdzeniem odbioru, gdyż jest szansa, że listonosz zostanie wpuszczony do budynku, a pani z recepcji będzie musiała podpisać się na druku swoim nazwiskiem.
Nadarzyn - twierdza!
Co oni tak tam za tymi murami ukrywają?