No to gdzie mam pójść?? do kościoła? Standardowe pytanie każdego świadka, który zaczyna myśleć. Brawo dla siebie. Prawda, że jestem skromny???
Ba....jesteś skromny nad podziw.
Co do pytania gdzie mam pójść...jakbym słyszała pewnego znajomego. Utyskuje, narzeka jak się spotkam, że tylko pociskają a to mało kasy, a to mało godzin, a to za bierny na zebraniach. Rzygać mu się już chce tym wszystkim.
Pytam go a więc po co tam kiśniesz?...a gdzie pójdę, do kościoła?
To tak jakby stał w kałuży i narzekał że buty mokre, na pewno będzie chory itd itp....ale nie zrobił nawet kroku, gestu, ruchu aby z tej kałuży wyjść.
Czasem mam wrażenie, że lubią ponarzekać, ale nie do końca chcą stamtąd odejść.
Nie wiem...może tak bardzo mają zaszczepione, że za murami organizacji świat jest podły i zły i się tego jednak boją? Jednak jestem skora do stwierdzenia, że tak naprawdę siedzą tam z wygodnictwa. Po co im się szarpać, coś zmieniać, przechodzić całą tą przeprawę, jak mogą sobie tam siedzieć jak u Pana Boga za piecem.