To ja już chyba wolę spowiedź w kościele - anonimowo, przepytuje mnie jeden, a nie trzech, nie ma ryzyka ekskomuniki, mogę iść do dowolnego kościoła, nawet twarzy nie pokażę. Nie próbowałam, ale wydaje się, że przynajmniej trochę godności człowiekowi zostaje po wszystkim. A tak w zborze muszę się zderzyć z tym, że starsi, ich żony i często pół zboru szepce po kątach, jaka ze mnie nierządnica. Co więcej , starsi z komitetu będą patrzeć na mnie do końca życia przez pryzmat moich prawdziwych albo domniemanych seksualnych ekscesów. Osoby, które uważają takie intymne pytania na komitecie za coś normalnego, w moim odczuciu jeszcze mentalnie nie wyszły z WTS. Ps. Byłam SJ od urodzenia, nigdy nie miałam komitetu i nigdy bym się na komitet nie zgodziła. Dla mnie komitet to naruszenie mojej nietykalności osobistej, bez względu na interpretację Biblii.