Witajcie, jestem nowa, nie zdążyłam przeczytać całego wątku, za co bardzo przepraszam, ale mam wiele spraw na głowie, a chciałabym podzielić się z Wami moją historią dotyczącą życia w organizacji.
Mój ojciec do świętych nie należał, miał wiele za uszami, ale de facto jakoś żył z moją mamą.. W organizację weszła moja kuzynka, która potem zwerbowała ciotę, która miała bardzo dobry kontakt z mamą.. I się zaczęło pranie mózgu. Mama przyjęła chrzest bodajże w 95r, niedługo po I komuni starszej siostry, miałam wtedy 2lata, może ciut więcej. Rodzina od mamy odwróciła się od nas całkowicie, nikt nie miał z mamą kontaktu, dopiero teraz wróciło wszystko do normy. Pamiętam jak przez mgłę kiedy wyrzucała ozdoby świąteczne, wyrzucała zdjęcia z kościoła, z imprez "światowych". Weszła w ŚJ sama, ojciec był przeciwny, ale nie dała się.. Zaczęły się zebrania 3razy w tygodniu, studium biblijne i odseparowywanie nas od świata.. Mama głosiła coraz więcej i więcej, bo co powiedzą strasi. Tato zawsze miał smykałkę do hazardu i pogrążał się w nim coraz bardziej i bardziej.. W domu dochodziło do awantur, rękoczynów, znęcania się nad nami. Matka płakała, nie chciała się rozwieść, bo starsi nie pozwolili, bo Jehowa nakazał zyć razem i przebaczać. Nieraz wracała ze służby popłakana, brudna, bo ludzie ją wyzywali, pracowała w sklepie na osiedlu; niektórzy przestali przychodzić, bo z sektą nie chcą mieć nic wspólnego. Wszystko kręciło się wokół służby, zebrań. Kiedy chciałam iść na szkolny areobik usłyszałam, że nie mogę, bo wspouchwalam się z ludźmi ze świata, że jest tam szatańska muzyka. Wyzywali mnie w szkole, poza nią również.. Kiedy miałam może 11 lat zaczełąm się buntować, wszelkie dyskoteki szkolne, okazje mnie omijały. Żal mi było, kiedy dzieci szły w białej albie do kościoła z rodzicami, a ja nie mogłam.. Ale cały czas miałam w głowie słowa, że Jehowa mnie wskrzesi, że te cierpienie jest radością dla niego. Rodzice kupili mi rower wtedy kiedy były komunie, ale mama cały czas mówiła, że dopiero teraz stać ich na niego, bo wcześniej nie miała pieniędzy, a ja wiem, że miała, ale przed własnym sumieniem tak się tłumaczyła. Popuściła mi lejce; zaczęła puszczać na wszelkie szkolne okazje, kiedy nie przychodziłam na zebrania, mówiłą, że się uczę, bo mam problemy. Nie, nie miałam ich.. Byłam pilną i dobrą uczennicą, ale musiała coś wymyśleć. W pewnym momencie od organizacji odłączyła się jej przyjaciółka, źle to zniosła, bo mijała ją na ulicy bez słowa, nie mogła przecież się z nią zadawać. Ok, 10-11 lat temu odeszłam ja, mama zaraz po mnie. Długo, długo ją nekali, nawet do dziś przychodzą, ale ich spławiałam. Teraz mieszkam w innym mieście, ostatnio mnie odwiedzili, zaczęłiśmy dyskusję, bardzo miłą. Kiedy napomniałam o książce: "Swiadkowie Jehowy ofiary mówią" od razu zrobili sie opryskliwi i szybko uciekli, mam nadzieję, że już nie przyjdą. Bardzo szkoda mi młodych osób, mających przed sobą całe życie, którzy idą jak te owieczki na służbę, nie mają swojego życia. Chciałąbym z nimi porozmawiać, ale wiem że szybko uciekną.
W mojej rodzinie jest starszy.. Niby przykład, ale taki przykład, że zarabia czterokrotną marżę na towarze, który sprzedaje innym, mówiąc, że to okazja, a oni wierzą, bo przecież on kłamać nie może. Pije piwo, żeby jedno.. Zaś rok temu odezwała się rodzina ze świadków, chcieli mnie zwerbować, ale robili to bardzo mozolnie, abym się nie domyśliła. Przy każdym spotkaniu próbowali podważać moje wierzenia.. Aż do momentu kiedy zobaczyła zdjęcia z hucznych urodzin, z chrzcin od córki. Napisała mi tylko, że nie chce kontaktu, bo źle wyrażam się o świadkach i mam światowe koleżanki. A jakie mam mieć? Normalne, młode dziewczyny korzystające z życia tak jak ja. Katoliczką nie jestem niewiadomo jaką, ale na różne okazje do kościoła idę. Cieszę się, że zmarnowane miałam tylko dzieciństwo, że moje dziecko nie będzie pod dyktaturą sekty, że będzie miało takie życie jakiego ja doświadczyć nie mogłam. Nie winię mamy, ona nie jest temu winna. Dzięki temu, że odeszła rozwiodła się z ojcem i mimo, że jest sama, to jest szczęśliwa. Wiem, że żałuje tego wszystkiego, ale gdybym wtedy nie doświadczyłą tego, nie wiem czy teraz ja bym nie głosiła dobrej nowiny.