Zapewne po odejściu o drzwi powiedziały sobie, że to taki filozof, biedny człowiek do którego nie trafia prawda "biblijna" ( czyt. "niewolnika").
Być może i tak powiedziały jak napisałeś .
W moim przypadku było trochę inaczej. Poprosiła mnie kiedyś żona starszego....hmm to chyba było już po tym jak emocje opadły, bo mężowi jej pojechałem po przysłowiowych gaciach jak zażyczył sobie rozmowę ze mną ... ale o tym innym razem bo już się oddalam.. bym znalazł chwile czasu i opracował z nią mój teren przejęty od niej. Tu dodam , że wolałem nieoficjalną formę głoszenia ale cóż poradzić
Idzie więc exodusik łumyty łubrany i łogolony z wspomnianą żoną starszego (była pionierką ) i stuka puk-puk
,puk-puk.
Niektórzy otwierali biorąc czasopisma inni nie.
W drugiej bądź trzeciej bramie ktoś był powiedzmy bardziej porywczy i wyrywny i obsztorcował pionierkę mówiąc jej- cyt. by sobie chałupę porządnie posprzątała a nie znowu w porannych godzinach zawracała gitarę. Ta zaś , gdy drzwi się zamknęły w manifestacyjny sposób ruchem doni otrzepywała swoje ubranie-od ramion po rękaw jakby z kurzu i tupnęła
Gdy zdziwiony zapytałem - co robi? Usłyszałem przeczytany werset z Ew.Mat. 10.14. 13
Gdyby was gdzie nie chciano przyjąć i nie chciano słuchać słów waszych, wychodząc z takiego domu albo miasta, strząśnijcie proch z nóg waszych! Zrobiła to w tak nonszalancki i wymowny sposób , że brrr ciarki na grzbiecie na samo wspomnienie.
Co do krwi to niebawem - jak pozwolicie?
Pozdrawiam jak zawsze ciepło i serdecznie .