Każdy kto czytał książkę Roberta Rienta, wie, że problem może być naprawdę spory kwestia jest tego typu, że mężczyźni i chłopcy nie rozmawiają na tego typu tematy, jest to temat tabu. Wiem jedno, że Robert Rient miał potężne wyrzuty sumienia, które o mały włos nie popchnęły, go do ciężkiego okaleczenia. Może trudno w to uwierzyć osobom, które nie miały z tym problemu, ale nie mi - miałem tak samo.
Miałem myśli samobójcze z tego powodu - mało tego organizacyjny pogląd na masturbację, tak mi zjechał psychikę, że stało się to dla mnie obsesją, patrząc na nastolatków czy rozmawiając z nimi coś w środku zmuszało mnie do tego by zastanawiać się czy oni "to" robią. To było chore, z perspektywy czasu, kiedy jestem wolny od tego... Trudno to wytłumaczyć. Teraz nie muszę się nad tym zastanawiać, mam to gdzieś czuję się wolny. Po prostu według mnie organizacja na pewno zaburza rozwój psychoseksualny dorastających nastolatków. Nie może być inaczej skoro rzeczy normalne dla nich, każe traktować jako coś co ich kala, zmuszając ich do walki, walki z góry skazanej na przegraną.