Kamil, absolutnie nie kwestionuję faktu, że ŚJ są wyjątkowo podatni na depresję i inne rozmaite problemy emocjonalne. Nie kwestionuję również tego, że wiele takich problemów kończy się tragedią jaką jest targnięcie się na własne życie.
Ale ponieważ chyba nadal się nie rozumiemy, zadam pytanie, które powinno nas doprowadzić do uzgodnienia poglądów.
Wiem, że nie dysponujesz konkretnymi danymi (bo takich danych nie ma), ale spróbuj oszacować, dla jakiego odsetka samobójstw popełnionych przez ŚJ główną lub jedną z dominujących przyczyn były wyrzuty spowodowane uprawianiem samogwałtu?
Dokonując swoich szacunków nie zapomnij ani o tych wykorzystywanych w dzieciństwie seksualnie, ani o tych, którzy doświadczyli jakiejś formy ostracyzmu, ani o tych, którzy tego ostracyzmu po prostu się bali, ani o tych, którym nie poukładały się (z tysiąca możliwych powodów) relacje rodzinne, ani o tych, którzy po prostu zawiedli oczekiwania rodziców, ani o tych, których spotkała jakaś forma niesprawiedliwości w zborze, ani o tych, którzy doświadczyli zła (szykan, wyśmiewania) ze strony rówieśników, ani też tych, których problemy miały podłoże stricte medyczne (tzn. związane z wadliwym funkcjonowaniem układu nerwowego). Na sam koniec dolicz tych, którzy na ten desperacki krok zdobywają się ze względu na wyrzuty sumienia spowodowane onanizmem i ustal szacunkową proporcję.
Jeśli zdołasz mnie przekonać, że realnym jest, by ten odsetek wynosił więcej niż 1%, wtedy przyznam Ci rację, że problem, który poruszyłeś jest faktycznie problemem i sam zaproponuję utworzenie KOSO (na wzór KOD-u), tj. Komitetu Obrony Samobójców Onanistów.