Witaj, gościu! Zaloguj się lub Zarejestruj się.

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Autor Wątek: zmiana w scenach mojego widzenia  (Przeczytany 3237 razy)

Offline pitekantrop

zmiana w scenach mojego widzenia
« dnia: 08 Sierpień, 2016, 23:13 »
Got mit Uns,
pochodzę z Freie Stadt Danzig. Wychowałem się w Sopocie i tam jest moja młodość, ten szczęsny czas. Od kilkunastu lat mieszkam daleko, ale Freie Stadt Danzig i Kociewie to mój Heimat i pamiętam o nim zawsze. Piszę, bo właśnie w Sopocie miałem pierwszy kontakt ze świadkami. Był rok 88, zbór spotykał się na Okrzei (boczna uliczka od 3 Maja - wówczas Dzierżyńskiego). Dlaczego tam trafiłem? Szykowałem się do matury i na studia, ale wiedziałem, że poluje na mnie WKU i dobrze wiedziałem, dlaczego. Zacząłem badać możliwości służby zastępczej i kiedyś przy stojaku spotkałem świadków. Od słowa, do spotkania i sali królestwa. Opiekował się mną młody student ekonomii, Robert ze Starogardu. To właśnie on dał mi pierwsze strażnice. Już nie pamiętam, czy były kolorowe, ale na pewno miały obrazki. Później te pisemka odkryła moja mama i w rodzinie wprowadzono czerwony alarm na tę okoliczność, a ja znalazłem się na cenzurowanym. Możliwość wychodzenia na spotkania - zamknięta. Pamiętam, że byłem tak pilnowany, że chyba nawet jak wychodziłem ze śmieciami czy z psem na spacer - zawsze pod baczną kontrolą. Robert próbował mnie odwiedzać, ale moja kochana rodzicielka w bardzo uprzejmy sposób zasugerowała mu, żeby nie tracił czasu na kolejne wizyty i że stanowczo prosi go, żeby mnie nie rozpraszał, bo mam maturę. Robert już kończył studia, imponował mi swoją wiedzą religijną i postawą. Pamiętam, że nie mogłem przeboleć tych urwanych kontaktów. Później na studiach, masa nauki, nowe obowiązki, okoliczności. Trafiłem do Odnowy, tam się zaangażowałem. Próbowałem nawet odnowić kontakty ze starym znajomym, ale po kilku spotkaniach, kiedy nie przejawiałem chęci do zmiany wyznania, te relacje umarły śmiercią naturalną. Ja chciałem rozmawiać o Bogu i o życiu, on właściwie nastawiony był tylko na głoszenie i konwertowanie. Wiem, że po studiach ożenił się też z dziewczyną świadkiem, przeprowadzili się na Witomino, tam miał jakąś firmę sprzątającą. Swojego syna nazwał bardzo nietypowym biblijnym imieniem, które myślę, ze mogło zwichnąć dzieciakowi kilkanaście lat życia i rozwalić kontakty z rówieśnikowi (pamiętam, umarłem w butach, jak się o tym dowiedziałem)
Chociaż pewnie nasze drogi się już nie spotkają, ale zachowuję życzliwą pamięć o tym krótkotrwałych szczeniackich kontaktach ze świadkami,
Nie wiem, ile teraz jest świadków w Trójmieście, ale może ktoś z Gdynia kojarzy osobę albo się  z nim spotkał
(znam jego nazwisko, ale nie czuję się upoważniony, żeby je ujawniać)

Pozdrawiam,


« Ostatnia zmiana: 08 Sierpień, 2016, 23:30 wysłana przez pitekantrop »


Offline Roszada

Odp: zmiana w scenach mojego widzenia
« Odpowiedź #1 dnia: 08 Sierpień, 2016, 23:15 »
Ale może ze swymi danymi się zagalopowałeś. :-\
Jeśli nie, to okej.
Ciekawa historyjka. :)


Blizna

  • Gość
Odp: zmiana w scenach mojego widzenia
« Odpowiedź #2 dnia: 09 Sierpień, 2016, 00:40 »
Got mit Uns,
pochodzę z Freie Stadt Danzig.

To chyba urodziłeś się przed II wojną światową?


Offline Roszada

Odp: zmiana w scenach mojego widzenia
« Odpowiedź #3 dnia: 09 Sierpień, 2016, 09:20 »
To chyba urodziłeś się przed II wojną światową?
Może nawet przed I wojną. ;D


Offline pitekantrop

Odp: zmiana w scenach mojego widzenia
« Odpowiedź #4 dnia: 09 Sierpień, 2016, 12:03 »
Może nawet przed I wojną. ;D

Właśnie - dlatego trzeba się o mnie troszczyć, bo jestem pokoleniem 1914!


Offline Dietrich

Odp: zmiana w scenach mojego widzenia
« Odpowiedź #5 dnia: 09 Sierpień, 2016, 12:24 »
(...) i kiedyś przy stojaku spotkałem świadków.

Mógłbyś doprecyzować?


Offline pitekantrop

Odp: zmiana w scenach mojego widzenia
« Odpowiedź #6 dnia: 09 Sierpień, 2016, 14:07 »
hm, kiedyś pomykałem do dziadków i przy przystanku kolejki natknąłem się na stojak (co potwierdza tezę, że już wtedy znali ten wynalazek). Zatrzymałem się i zagaiłem, ta nasza młodość, ten szczęsny czas...


Offline Lila

Odp: zmiana w scenach mojego widzenia
« Odpowiedź #7 dnia: 09 Sierpień, 2016, 14:18 »
Stojak?
W czasach zakazu?
Ciekawe...


Offline Roszada

Odp: zmiana w scenach mojego widzenia
« Odpowiedź #8 dnia: 09 Sierpień, 2016, 14:24 »
Stojak?
W czasach zakazu?
Ciekawe...
W Gdyni się na ławkach w parkach i na skwerach rozkładały kobiety z literaturą.
To takie dawne stojaki. :)
A ze stolikiem też ŚJ przynajmniej raz w Gdańsku spotkałem kiedyś. Taki turystyczny, składany.


Offline pitekantrop

Odp: zmiana w scenach mojego widzenia
« Odpowiedź #9 dnia: 09 Sierpień, 2016, 14:29 »
może już pamięć nie ta i niektóre szczegóły się zatarły, pamiętam, że stali ze strażnicami, być może jak teraz słyszę o tych stojakach, to może sobie nadinterpretuję, ale przecież nie mogli trzymać tych gazetek przed sobą w ręce przez cały czas, więc musieli je na czymś umieścić (powiedzmy, mogła to być jakaś torba na kółkach albo stolik). Już nie przypomnę sobie szczegółów. Natomiast na pewno głosili na ulicy i tego jestem pewien. Jak zacząłem rozmowę, to Robert na pewno trzymał egzemplarz strażnicy w rękach i go później odłożył. Ale wydaje mi się, że były też inne publikacje, które na czymś stały (leżały, opierały się?)

anyway, człowiek jest ważniejszy niż gazetka, z takiego założenia wychodziłem wtedy, w trakcie rozmowy i wychodzę teraz
« Ostatnia zmiana: 09 Sierpień, 2016, 14:31 wysłana przez pitekantrop »


Offline ufoludek

Odp: zmiana w scenach mojego widzenia
« Odpowiedź #10 dnia: 11 Październik, 2016, 15:36 »
Got mit Uns,
pochodzę z Freie Stadt Danzig. Wychowałem się w Sopocie i tam jest moja młodość, ten szczęsny czas. Od kilkunastu lat mieszkam daleko, ale Freie Stadt Danzig i Kociewie to mój Heimat i pamiętam o nim zawsze. Piszę, bo właśnie w Sopocie miałem pierwszy kontakt ze świadkami. Był rok 88, zbór spotykał się na Okrzei (boczna uliczka od 3 Maja - wówczas Dzierżyńskiego). Dlaczego tam trafiłem? Szykowałem się do matury i na studia, ale wiedziałem, że poluje na mnie WKU i dobrze wiedziałem, dlaczego. Zacząłem badać możliwości służby zastępczej i kiedyś przy stojaku spotkałem świadków. Od słowa, do spotkania i sali królestwa. Opiekował się mną młody student ekonomii, Robert ze Starogardu. To właśnie on dał mi pierwsze strażnice. Już nie pamiętam, czy były kolorowe, ale na pewno miały obrazki. Później te pisemka odkryła moja mama i w rodzinie wprowadzono czerwony alarm na tę okoliczność, a ja znalazłem się na cenzurowanym. Możliwość wychodzenia na spotkania - zamknięta. Pamiętam, że byłem tak pilnowany, że chyba nawet jak wychodziłem ze śmieciami czy z psem na spacer - zawsze pod baczną kontrolą. Robert próbował mnie odwiedzać, ale moja kochana rodzicielka w bardzo uprzejmy sposób zasugerowała mu, żeby nie tracił czasu na kolejne wizyty i że stanowczo prosi go, żeby mnie nie rozpraszał, bo mam maturę. Robert już kończył studia, imponował mi swoją wiedzą religijną i postawą. Pamiętam, że nie mogłem przeboleć tych urwanych kontaktów. Później na studiach, masa nauki, nowe obowiązki, okoliczności. Trafiłem do Odnowy, tam się zaangażowałem. Próbowałem nawet odnowić kontakty ze starym znajomym, ale po kilku spotkaniach, kiedy nie przejawiałem chęci do zmiany wyznania, te relacje umarły śmiercią naturalną. Ja chciałem rozmawiać o Bogu i o życiu, on właściwie nastawiony był tylko na głoszenie i konwertowanie. Wiem, że po studiach ożenił się też z dziewczyną świadkiem, przeprowadzili się na Witomino, tam miał jakąś firmę sprzątającą. Swojego syna nazwał bardzo nietypowym biblijnym imieniem, które myślę, ze mogło zwichnąć dzieciakowi kilkanaście lat życia i rozwalić kontakty z rówieśnikowi (pamiętam, umarłem w butach, jak się o tym dowiedziałem)
Chociaż pewnie nasze drogi się już nie spotkają, ale zachowuję życzliwą pamięć o tym krótkotrwałych szczeniackich kontaktach ze świadkami,
Nie wiem, ile teraz jest świadków w Trójmieście, ale może ktoś z Gdynia kojarzy osobę albo się  z nim spotkał
(znam jego nazwisko, ale nie czuję się upoważniony, żeby je ujawniać)

Pozdrawiam,

Rany , jak zaczęłam to czytać, to od razu przypomniał mi się pewien odcinek "07 zgłoś się" i Kurt Rolson, zagraniczny płatny morderca...Tez nazywał Gdańsk- Danzig ..;-)
"To nie tak, że boję się umrzeć. Po prostu nie chciałabym być w pobliżu kiedy to się stanie" ;-)


Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12349
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: zmiana w scenach mojego widzenia
« Odpowiedź #11 dnia: 11 Październik, 2016, 19:30 »


anyway, człowiek jest ważniejszy niż gazetka, z takiego założenia wychodziłem wtedy, w trakcie rozmowy i wychodzę teraz

 Nie do końca tak czy owak, trzymając się tematu, to gazetka na równi z człowiekiem, a może i ważniejsza. :P
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).