A ja, im więcej czasu upływa od moich odkryć nt. WTS ...
Tym większe ogarnia mnie przerażenie, jak bez żadnych skrupułów, z butami, włazi się w życie ludzi.
I ile krwi ma na rękach ta sekta, rozbitych i nieszczęśliwych małżeństw, nieurodzonych dzieci.
Straconych całych dziesiątek lat młodości, wszystkich talentów, sił i środków.
Ludzi psychicznie chorych i umierających z wielkim poczuciem winy.
I że choć się starali, to i tak to było za mało, dla tej "duchowej" i finansowej hieny. Po prostu koszmar.
Nie nazwałbym tych w Nadarzynie ofiarami. Szczególnie tych na szczeblach decyzyjnych. Żeby być tam i widzieć co się dzieje w organizacji, a mimo to nadal tam pozostawać trzeba mieć naprawdę spaczone sumienie. Można próbować ich tłumaczyć, że oni tam tylko wykonują rozkazy, ale z drugiej strony strażnicy w niemieckich obozach koncentracyjnych też się tak tłumaczyli .
Tak, dokładnie, bo jeszcze jest coś takiego, jak sumienie, którego słuchają "ludzie z narodów", jak pisał Paweł.
Które bardzo dobrze nam podpowiada, czy krzywdzimy drugiego człowieka, czy mu wyrządzamy dobro.
Nie wierzę w to, że ludzie z BO, nie orientują się, jakie mechanizmy tam działają.
A ich postawa, bardzo dużo mówi o nich samych, kim tak naprawdę tam w środku są.