A to może z mojego przykładu. Kiedy zostaliśmy wykluczeni ze zboru, córka miała 11 lat a syn 7. On nie dopytywał, bo dla niego zebrania były szczytem nudy i chyba był zadowolony z sytuacji że teraz niedziele spędzamy na spacerach z psem po lesie, a nie na zebraniu (były w niedzielę o 16.00). Córka spytała kiedyś, dlaczego już nie jeździmy na zebrania, a ciocia nie chce się odzywać do mamy i taty. Żona jej to wytłumaczyła i sprawa była zakończona. Żyliśmy swoim życiem, dzieci chowały się bez religii. Po 9 latach od wykluczenia córka wychodziła za mąż, zaprosiła osobiście swoją ciocię (żony siostrę) na ślub i uroczysty obiad, a potem domowa imprezę. Odmówiła bo to żona i ja organizowaliśmy to ona nie może być bo jak stwierdziła..."bo wiesz, wujek stara się aby być starszym i nawet ja sama nie przyjdę bo nie dadzą mu... przywileju" W chwili obecnej moje dzieci, już obydwoje dorosłe są ateistami. Oboje twierdzą (mając w pamięci jak żony siostra próbowała ją z powrotem ściągnąć do organizacji i jak sytuacja w naszej rodzinie osiągnęła temp. wrzenia) że to szczęście że są niewierzące i nie będą miały takich samych "jazd" spowodowanych jakąkolwiek religią jak my, czyli ich rodzice.
Ps. Moja wnuczka też jest wychowywana bez jakiejkolwiek religii. Jest uczona przez córkę, tak jak ona była uczona przez nas, tolerancji i szacunku do wszystkich bez względu na wyznanie, kolor skóry czy światopogląd.