Rozmawiałam z pewną rozsądną siostrą,która do tej pory wiele widziała i burzyła się w sercu i mowie. I tu nagle dzonk. Po kongresie już nie ta ssma. Wszystko jej się podobało. Nawet ostracyzm wobec dzieci zaczęła usprawiedliwiać. I ona o mnie się bardzo martwi,że mam tak krytyczne nastawienie. To jej powiedziałam,że skoro jej się zaczęło wszystko podobać,to super,niech tak trzyma. Bo co tu można rzec. Ręce tylko załamać. Ale każdy ma co lubi. Tylko dzieci żal.